Wiesz, ja nie uważam, żeby Twoje pragnienie było straszne. To, co napisałaś, świadczy jedynie o Twojej głębokiej dojrzałości, bo potrafisz przedłożyć komfort taty nad swoje dobre samopoczucie i naturalną chęć utrzymania jednej z najbliższych osób jak najdłużej przy sobie.
Wiesz, ja nie uważam, żeby Twoje pragnienie było straszne. To, co napisałaś, świadczy jedynie o Twojej głębokiej dojrzałości, bo potrafisz przedłożyć komfort taty nad swoje dobre samopoczucie i naturalną chęć utrzymania jednej z najbliższych osób jak najdłużej przy sobie.
Bardzo ci dziękuję za te słowa..tata jest tak wspaniałym człowiekiem, że zasłużył na godne odejście..bez strachu i cierpienia
Zgadzam się z k2196
z całych sił walczymy o to żeby nasi bliscy zostali z nami, ale przychodzi moment w którym trzeba umieć powiedzieć dość.
pozdrawiam i trzymam za Was kciuki Tinas
Najwiekszym problemem jest tzw zderzenie pokoleń gdzie cała rodzina+ mama uważają, że tata ma walczyć i nie możemy niczego zmieniać. Dla taty to jest czas spotkania ze swoimi największymi słabościami. Jeszcze 6 tyg temu tatuś kosił trawę...Tak kocha ogrody.Przepraszam, emocje biorą górę.:(
Walczyć ? ... Z czym, z kim? O co i z jaką szansą na powodzenie tej walki ?
Walczyć należy o coś co jest możliwe do wygrania.
W tym wypadku możliwa jest efektywna walka o godne odejście, a przede wszystkim o ulgę w cierpieniu dla ukochanej osoby.
Jakakolwiek inna walka to walka z wiatrakami lub inaczej - przysłowiowe porywanie się z motyką na słońce..
Jest jeszcze jedna rzecz: NIKT, kto osobiście nie doświadczył traumy duszenia się nie powinien mieć prawa wyrokowania o zasobie sił do walki tego, który tę traumę przechodzi.
Tym samym nie wolno "kazać" temu choremu walczyć - bo to... okrutne.
tinas, to nie potrwa długo, jednak może trwać za długo - o kilka dni, o dzień, noc, o długie godziny. Są możliwe rozwiązania: np. Twoja szczera rozmowa z tatą (w 'cztery oczy', bez jakichkolwiek świadków) - z przedstawieniem mu możliwości sprawienia by spał i nie musiał cierpieć będąc przytomnym oraz z pytaniem czy chciałby tego,
lub rozmowa z tatą oraz, w razie potrzeby, z najbliższą rodziną - lekarza opiekującego się tatą w szpitalu; lekarza, który przedstawi taką możliwość i wyjaśni jej sens. Jeśli to ostatnie rozwiązanie by Cię interesowało - mogę pomóc w zorganizowaniu/zaaranżowaniu takiej rozmowy.
tinas napisał/a:
tata jest tak wspaniałym człowiekiem, że zasłużył na godne odejście..bez strachu i cierpienia
Jesteś dobrym, mądrym, współczującym i kochającym człowiekiem.
Tinas
Ogromnie ciężko jak czyta się słowa o cierpieniu Twojego Taty...
DSS ma rację, nieludzkie jest świadome duszenie się...
jeśli można Tacie choć troszkę zaoszczędzić cierpień, świadomości duszenia, odchodzenia, tego potwornego przerażenia, daj Tacie taką szansę... porozmawiaj z nim, z lekarzem...
Każdy z nas Bliskich chciałby, by nasi ukochani, chorując na raka, byli z nami jak najdłużej... ale nie za tak ogromne cenę.. nie za cenę ich potwornego cierpienia, nieludzkich męczarni...
To dojrzałe i godne podziwu. Nikt nie zasługuje pod koniec swojej wędrówki życia na takie nie godziwe cierpienie.
Nie ma niczego złego w pragnieniu jak najlepszego odejścia z tego świata osoby tak cierpiącej... Zrobione zostało już wszystko....teraz tylko modlitwa pozostała o jak najmniejsze cierpienie i ból....
Tinas, DSS ma rację. Ja napiszę Ci jedno. Jak moja ukochana mama odchodziła na raka płuca to nie była w pełni świadoma i mimo, że nie miałem już możliwości rozmowy z mamą cieszyłem się, że nie cierpi. Pulmonolog w szczerej rozmowie powiedziała, że ból nowotworowy to jedno ale o wiele gorsze jest brak możliwości oddychania. Organizm walczy o każdy oddech a cierpienia są okropne.
Przychodzi wreszcie czas gdzie nasi kochani odchodzą taka jest kolej rzeczy a prawdziwą miarą naszej miłości jest umożliwienie odejścia chorego bez niepotrzebnego cierpienia.
Pozdrawiam w tych niewątpliwie ciężkich chwilach.
Napisał (..)Przychodzi wreszcie czas gdzie nasi kochani odchodzą taka jest kolej rzeczy a prawdziwą miarą naszej miłości jest umożliwienie odejścia chorego bez niepotrzebnego cierpienia. (..)
To mądre i bardzo bardzo prawdziwe słowa!!!! Pozdrawiam.
Bardzo Wam dziękuję za słowa otuchy, zrozumienie i odpowiedzi na moje pytania. Na szczęscie rurka znacznie poprawiła komfort życia tatusia. Co prawa nie możemy mówić o jakimkolwiek komforcie majac rure w gardle, obok guza wielkości pomarańczy i przerzuty już praktycznie wszędzie (oprócz mózgu na szczęście) aleTato zawsze mnie uczył, że trzeba się cieszyć najmniejszymi rzeczami więc chociaż zdaję sobie sprawe, ze nie ma wyjscia z tej sytuacji staram się patrzec krótkowzrocznie, ciesząc się każdym uśmiechem taty a najważniejsze jest to że tata już nie boi się nocy kiedy najbardziej się dusił..
Przerzuty na watrobie, w węzłach, guz szyi, płuca zniszczone, boję się, że tak nagła poprawa stanu zdrowia wprowadza nas w duży błąd..
kilka słów, ale za to pozytywnych- chociaż sama w to nie wierzę, stan taty się trochę ustabilizował. Oddycha znacznie lepiej za pomocą rurki i jest przede wszystkim dużo spokojniejszy. Od tygodnia ma sondę i już widzimy, że karmienie domowymi bulionami, które mama przynosi do szpitala zdecydowanie go wzmocniło. Dodatkowo otrzymał dwie transfuzje więc pozbyliśmy się anemii. Jedyne co nas teraz martwi to guz szyi, który szybko rośnie na zewnątrz i nie pozwala już praktycznie na pochylanie głowy. Dzisiaj tato miał konsultacje onkologiczną i zdecydowano, że będą jeszcze naświetlania, podobno ze względu na guz i ryzyko krwawienia. Nie wiem czy z tymi naświetleniami to dobry pomysł i czy to go nie osłabi jeszcze bardziej zamiast pomóc
Bardzo się cieszę, że Tata na razie nie cierpi, że jeszcze walczy.
Jeśli chodzi o naświetlania to nie weim, czy tu mogą mieć jakieś skutki negatywne, ale mam nadzieję, że lekarze Wam wyjaśnili jakie są tego dobre i jakie złe strony.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum