No... Ruszyłem dzisiaj na Śląsk ludowym pojazdem (Volks Wagen - piszę, żeby Ślązacy zrozumieli). Jechało się fajnie, na autostradzie w kilku miejscach musiałem zwalniać, bo dwoma pasami ruchu obok siebie jechały pojazdy z taką samą prędkością. Zupełnie przypadkiem kierowały nimi niewiasty, które wykorzystywały lusterka wsteczne zgodnie z ich przeznaczeniem. Znaczy - do makijażu, poprawiania włosów i takichtam, a wiadomo, że jak się jedzie samochodem, to dwóch rzeczy na raz robić nie wolno. Więc - albo wyprzedzanie, albo make-up. Normalne, że zrobienie ust czy poprawienie fryzury - ważniejsze. Gdzieś w połowie mojej jazdy autostradą poczułem silny zapach. Myślałem, że mi się instalacja pali, otworzyłem okno - a za oknem tak samo "pachnie". I już wiedziałem - znalazłem się w krainie, gdzie człowiek widzi czym oddycha. Gdzie powietrze można kroić i smarować nim kanapki. Wjechałem w gościnną ziemię śląską :-). Siedzę teraz sobie w CO i piszę niniejszą relację... aaa - odwiedzać mnie można tylko dzisiaj, bo jutro wracam. cdn...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Zupełnie przypadkiem kierowały nimi niewiasty, które wykorzystywały lusterka wsteczne zgodnie z ich przeznaczeniem. Znaczy - do makijażu, poprawiania włosów i takichtam, a wiadomo, że jak się jedzie samochodem, to dwóch rzeczy na raz robić nie wolno. Więc - albo wyprzedzanie, albo make-up.
...ehhh skąd ja to znam
Gazda, a propo niewiast nie brakuje Ci ich tam ?
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Gazda ciesz się,że Cię nie leczą powietrzem (my mamy taki powiatowy szpitalik - tam leczą tylko powietrzem, otwierają okno i.... pacjent zdrowy... następny proszę.. )
A TY kuruj się i wracaj do powietrza górskiego ( klarownego i czystego)
Hm... jestem już na "kwaterze". Ale dzień dosyć, dosyć muszę powiedzieć. Najpierw przesłuchanie przez fajną panią doktor, potem kilometrami korytarzy szedłem za Panią Sylwią (ależ zgrabna), potem też fajna babeczka prowadziła na 8 piętro, potem fajna pielęgniarka na oddziale... Kurcze, ciekaw jestem, kto tu personel dobiera, i czy stosuje jakieś dodatkowe kryteria oprócz wiadomych... W każdym razie, jakby szukali tutaj kadrowego, to się najmę. Niestety, w pokoju 8011 do którego trafiłem, nie ma żadnej babeczki. jedynie gość w wieku mojego ojca i to z połową języka. Świeżak - pierwszy raz leży, ma naświetlania tradycyjne. Znaczy jakby to po wojskowemu powiedzieć - mnie, dziadka, w izolatce z kotem położyli. We wojsku toby mi po "napoje" do kantyny latał, a tu? Kiosk o 14.30 zamknęli, to tylko mi wodę z automatu przynosi...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Pobyty w szpitalu w Nowym Sączu, w CO-I w Krakowie oraz w Szpitalu Wojskowym w Krakowie nauczyły mnie, że do szpitala stawiamy się na czczo, coby móc zdać krew na badania niezwłocznie, tudzież siku też (więc najlepiej przywieźć "w sobie" takie z nocy). Takoż i teraz zrobiłem, stawiając się do CO-I Gliwice. Jakież było moje zdziwienie, gdy Pani Sylwia (tak, tak, ta zgrabna bardzo) wyszła z ambulatorium 1040 (onko-laryngologiczne), i na moje pytanie, czy mam się udać do punktu poboru krwi spytała:
- a zlecone było?
Odparłem, że nic mi o tym nie wiadomo... na to ta wspaniała (i bardzo zgrabna) niewiasta powiedziała, że mogę iść do bufetu, i nie mam co wracać przed południem. Poszedłem do tego w starym budynku. Nie było to moje pierwsze spotkanie z gastronomią CO w Gliwicach. Onegdaj byłem już w tej jadłodajni z Marysią Onkologiczną, lecz wtedy jadłem nie z głodu, ale z łakomstwa, no i już nie pamiętam co. Postanowiłem spróbować do tematu podejść bardziej profesjonalnie, bo ja przeca z branży jestem. Tedy podszedłem do Pani Bufetowej i spytałem, co mi może polecić. Popatrzyła na mnie trochę dziwnie, i zaczęła czytać menu, i dodała, że wszystko sami robią, nie mają "gotowców'. To zamówiłem gołąbki. Pamiętam je z domu rodzinnego... mięso lub grzyby z ryżem lub kaszą, z sosem pomidorowym lub grzybowym... Rozmarzyłem się jednym słowem. Niebawem otrzymałem dwa spore gołąbki polane pomidorowym sosem. Bez ziemniaków ani chleba - co złożyłem na karb tego słynnego śląskiego dobrobytu. Ukroiłem. Idealnie miękka kapustka ściśle otulające dwa wałeczki przyprawionego ryżu... I już zrozumiałem, czemu tu się jada gołąbki bez dodatków. Dziwnie byłoby jeść ryż z ziemniakami. W każdym razie - były smaczne. Na deser zamówiłem ciasto z kremem... Rewelacja, a wszystko kosztowało chyba ze 12 złotych. Najedzony poszedłem warować pod ambulatorium. Minęła pora obiadu, więc jak już mnie zakwaterowano - ruszyłem coś porządnego zjeść. I tu pech... godzina 16 - zamykają bufet. Zdołałem zamówić na wynos gulasz z podrobów, oraz coś co wyglądało jak bułka posypana cukrem pudrem. Myślałem, że to jakaś śląska specjalność, i spytałem Pani Bufetowej jak się to nazywa. No i oczywiście spojrzała na mnie jak na idiotę i odpowiedziała:
- bułka z rodzynkami...
Zaniosłem wszystko na górę i właśnie kończę to jeść. Gulasz z podrobów okazał się bez podrobów, za to z mięsem, doskonale przyprawiony i zadziwiająco smaczny. A bułka z rodzynkami pod kefirek - wprost cudo. Jednym słowem, w CO-I Gliwice karmią tanio, ale smacznie i co najważniejsze - świeżo.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Gazda, bułeczki z rodzynkami nabywam sobie przy każdej kontroli w Gliwicach, są naprawdę pyszne. W ogóle żarełko na oddziale jest całkiem, całkiem, po doświadczeniach w innych szpitalach wychwalam Gliwice pod niebiosa
Doktorka z przychodni jest całkiem śliczna, byłam zdziwiona, że taki żeński "leszczyk" jest adiunktem.
No to lecz się chłopie i wracaj do Żegiestowa z tarczą
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum