Ja nie rozumiem tylko jednej rzeczy... dlaczego od razu męża... partnera. Przecież nie o obrączkę chodzi a o bliskość. Szukanie "męża" skutecznie może skomplikować sprawę.
Ujmijmy może sprawę w ten sposób. Najpierw się rozglądamy, rozglądamy, dłuuugo rozglądamy... i z szarego tłumu wyłaniamy finalistę. Finalista może stać się partnerem, a ten w dalszym planie mężem Nic w pośpiechu i na siłę. Bliskość bezsprzecznie ogromnie ważna sprawa. Obrączka niekoniecznie. Ale papier...to rzecz niezwykle praktyczna i na dłuższą metę się po prostu przydaje.
Moja koleżanka, chorująca obecnie na raka jelita z przerzutami dopiero teraz finalizuje swój związek sakramentalnym "tak". Chodzi o zabezpieczenie spraw córki. I tutaj papier- jak się okazuje- to niezwykle ważna rzecz.
Moze to co napiszę zabrzmi patetycznie ale w czasie mojej choroby niektórzy tzw przyjaciele odsuneli sie po cichu i niezauważalnie..Nawet nie wiedziałam kiedy. Pozostało kilka osób i sa ze mna do dzis. Niektórzy nie potrafia zmierzyć sie z ta choroba i wcale sie nie dziwię. Nie wiedzą co powiedziec? Bo co można powiedziec? Nie martw sie wszystko będzie dobrze...Mnie takie słowa doprowadzały do szału. Nie było dobrze..BYŁAM CHORA.
Było minęło..Teraz mam kochanego męża który nosi mnie do kibla kiedy postrzępiony po chemi kręgosłup odmawia posłuszeństwa. Jest. trwa, moge na niego liczyć. Gdy spotkaja sie dwie własciwe osoby dla choroby nie ma miejsca. Tak samo kochamy majac bujne loki i tak samo będąc łysielcem (chyba nikogo nie obraziłam..)
dawajcie i bierzcie miłość bo to wielka siła
Moi Drodzy! A właściwie moje Drogie! Wygląda na to, że dotąd wypowiadają się tutaj same kobiety.
W lutym zachorowałem, najpierw operacja - brzuch pokiereszowany - żona troskliwa, myła mnie, karmiła, doglądała. Wyszło szydło z worka: rak jelita grubego - meta do wątroby. Żona podupadła na duchu - musiałem być silny, ale nadal była troskliwa i bardzo kochana. Zaczęła się chemioterapia - sami wiecie, jakie są skutki uboczne: nie wyłysiałem - łysy jestem, ale zapachy, inne kwestie: rozstroje żołądka, zaparcia, nie spałem, bóle, opryszczka, zmiana smaków, humory. Żona gotuje, troszczy się, wozi do szpitala, na odpoczynek, bierze urlop, etc.
Już 9 chemioterapia poza mną, 6 wlewów dodatkowych leku. Słaby jestem bardzo. Siedzę w domu, albo wyjeżdżam stąd, żeby "odświeżyć" mózg i ciało. Chodzę z laseczką bambusową i uśmiecham się do ludzi.
Żona jest wspaniała, jest moją drugą żoną i takie dla niej doświadczenie. Wydawało się, że oboje wreszcie ułożyliśmy sobie życie prywatne, a tu masz: rak!!! Trzymamy się razem i tak jest doskonale, jak nigdy w życiu!
Pozdrawiam i życzę wszystkim, jak najlepszych "połówek".... :-)
Fajczarz
Lideczka napisała:
"w czasie mojej choroby niektórzy tzw przyjaciele odsuneli sie po cichu i niezauważalnie..Nawet nie wiedziałam kiedy. Pozostało kilka osób i sa ze mna do dzis. Niektórzy nie potrafia zmierzyć sie z ta choroba i wcale sie nie dziwię. Nie wiedzą co powiedziec? Bo co można powiedziec? Nie martw sie wszystko będzie dobrze...Mnie takie słowa doprowadzały do szału. Nie było dobrze."
U nas było podobnie. Choroba nowotworowa w 2008r zaatakowała męża - rak prostaty w maju 2009r dokładka - rak trzustki. Leczenie: radioterapia, operacja, chemioterapia i to co najgorsze *27.06.2011* przegrana nierówna walka. To też moja wielka przegrana. Razem przeżyliśmy 32lata i 355 dni, ale ostatnie 3,5roku to ciągła walka o każdy dzień.
Dzięki mojemu bardzo wyrozumiałemu pracodawcy / wszystkim takich życzę/ mogłam z mężem jechać kiedy była taka potrzeba. Jego powiedzenie to: mąż jest najważniejszy - pracę wykonam jak będę mogła a ja starałam się nie zawalać swoich obowiązków.
Mąż w jednej z wielu rozmów / pół roku przed śmiercią/ powiedział: po mojej śmierci nie patrz na nikogo, ani na rodzinę, ani na otoczenie tylko jeśli poznasz właściwego mężczyznę to nie bądź sama. Nie patrz, że jest jakaś żałoba bo ty już swoją żałobę przechodzisz 3 lata. Do dziś mam te słowa w uszach i ciągle sobie powtarzam mimo że nie ma Jego obok ale chyba bardzo mnie kochał. Ja za jego dobroć i przeżyte lata również.
_________________ ''Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez CIEBIE" *27.06.2011*
Edvige, to piękne co napisałaś. Pomimo ogromu smutku, tęsknoty, Masz coś wspaniałego;cudowne wspomnienia tych lat jakie spędziłaś ze swoim mężem. Nikt, nigdy już Ci tego nie odbierze...
Witajcie! Optymizmu mi nie braknie, choć po 6 chemiach był progres, nawet z nową metą do płuc. Mam absolutne zaufanie do zespołu, który mnie leczy. To jest bardzo ważne!!!
Po zmianie chemii, podobno jest lepiej! Zobaczymy za 6 tygodni, po 6 chemii nowej i 12 wlewach dodatkowych leku. I tak to już jest!
Z uśmiechem patrzeć w przyszłość :-) i każdego dnia mówić: jak dobrze, że znowu jest nowy dzień, mogę się uśmiechać :-) , mogę wstać :-), chodzić, wsiąść do pociągu "byle jakiego" i jechać do ludzi... :-)
Od czasu do czasu odezwę się tutaj!!! :-) , może za chwilę, nie jako jedyny facet ;-)
Pozdrawiam
Fajczarz - abstynent do 4.09.2010 r.
Z uśmiechem patrzeć w przyszłość :-) i każdego dnia mówić: jak dobrze, że znowu jest nowy dzień, mogę się uśmiechać :-) , mogę wstać :-), chodzić, wsiąść do pociągu "byle jakiego" i jechać do ludzi... :-)
... aż prosi się, żeby za Kobuszewskim powiedzieć ... "wężykiem, pokreśl, wężykiem"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum