Zrobiłam sobie taki mały rachunek sumienia, podsumowanie ABVD/ABV, czy jak kto woli plusy i minusy:
+ pierwszy i bodajże najważniejszy mam znaczną regresję
, pozostały tylko jakieś zmiany resztkowe(tak mi to lekarka tłumaczyła) nacieki na śledzionie zniknęły, a ona sama jest homogenna
+ mam swoje włosy, nic mi nie prześwituje, etc.. Jedynie to co są bardzo suche ( farbowałam w trakcie chemii) dlatego raczej wiąże je w kitkę
+ nigdy przez 12 podań nie wymiotowałam
+ LDH mam na górnej granicy normy, startowałam z zawrotnym 2260
+ nie drapię się i nie pocę( świąd i nocne poty poszły w niepamięć, w nocy przed leczeniem nie mogłam spać średnio 3 razy się przebierałam....i jak tu miałam być wyspana
+ przybrałam na wadze 9 kg
- dwa razy miałam agranulocytozę, raz moje białe spadły poniżej 1tys a granulocyty( czy jakoś tak) poniżej 0.3 miałam zostać w szpitalu, ale stanęło na tym , że mam brać antybiotyk plus Neupogen i nie wychodzić z domu, a gdyby mi zaczęła mi rosnąć temperatura to na SOR
- miałam ( teraz już wygojone) ranki w buzi
- praktycznie przez cały okres leczenia "jadę" na Neupogenie, teraz po ostatniej chemii mam 5x Neupogen
- mam brzydkie przebarwienia na plecach i boku, po bleomycynie
- żyły, żyły i jeszcze raz żyły (pochowały się i ciężko się wkłuć)
- wynaczyniła mi się adriamycyna
jak sobie jeszcze coś godnego uwagi przypomnę to napiszę później