iwka3219, obejrzę jak wrócę i zadecyduję czy poćwiczę czy też nie, bo może zaistnieje ryzyko, że się połamie
Internet słabo mi teraz chodzi, więc filmiku nie obejrzę teraz a ja i tak szykuję się do kościoła
O 19-stej jestem z powrotem !
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Wróciłam z kościoła. Wypiłam gorącą herbatkę na rozgrzanie i usiadłam oczywiście na forum.
Dzisiejsza Msza św. bardzo mnie wzruszyła. Podczas kazania ksiądz mówił o zdrowych i o chorych oraz o niektórych uzdrowieniach. Podczas kazania popłakałam się.
Jeżeli jesteście wierzący-praktykujący to polecam w jutrzejszej mszy uczestniczyć lub jak kto może posłuchać choć w radiu. Nie będę opowiadała teraz o kazaniu...
pamiętam jak kilka tygodni temu ksiądz powiedział, że słów z kazania "nie należy" przekazywać/opowiadać dalej te słowa należy POKAZAĆ (coś w tym stylu powiedział) !
Podczas mszy ksiądz krótko opowiedział o chorym, którego kiedyś odwiedził.
O chorym na raka już w bardzo ciężkim stanie.
Ten chory powiedział do księdza tak: " jaka to "dobra" choroba , jaka to "dobra" choroba. Sprawiła, że całe życie stanęło mi przed oczami, zacząłem zastanawiać się nad życiem i śmiercią. Jaka to "dobra" choroba. Ludzie, którzy do tej pory się mną nie szczególnie interesowali teraz robią wszystko aby mi pomóc, rozmawiają ze mną inaczej, choroba stawiła wszystkich do pionu. Zmieniła nie tylko mnie ale i całą rodzinę.... "
"dobra choroba"-było to oczywiście tak w przenośni powiedziane.
Na koniec ksiądz zapytał : dlaczego człowiek zmienia się (spogląda na życie, świat, otaczających go ludzi inaczej) dopiero podczas takich sytuacji ?
Niestety to prawda. Wiele ludzi, których nie dotknęła jakaś tragedia nie myślą nad sobą, nad Swoim życiem i nad innymi tak samo jak ludzie, których spotykało lub spotyka coś strasznego. Mogę to potwierdzić na Swoim przykładzie. Przed chorobą nie byłam tak bardzo mocno zżyta z tatą. Były to takie zwykłe relacje między córką a tatą. Dopiero choroba sprawiła, że zbliżyłam sie BARDZO do taty - dlaczego dopiero wtedy ? Dlaczego nie wykorzystałam tak całego życia ?
Dopiero wtedy zaczęłam bardziej dostrzegać to czego nie dostrzegałam wcześniej. Choroba, walka a następnie śmierć taty sprawiła, że zaczęłam dużo nad Swoim życiem myśleć, dużo zmieniać, czynić więcej dobra, inaczej spojrzeć na świat i ludzi ...
Kiedyś byłam wierząca ale nie praktykująca. Może to dziwne ale po śmierci taty stałam się wierząca i praktykująca...
JustynaS1975 napisał/a:
To wspomnij o mnie w swojej modlitwie
Przeczytałam dopiero teraz (po Mszy) ale mimo to co tydzień podczas mszy myślę i modlę się za forumowiczów, o tych walczących i o tych którzy przegrali.
Justynka dziś o Tobie pierwszej pomyślałam szczerze z ręką na sercu.
Przepraszam, że się rozpisałam na ten temat. Jakoś tak mnie natchnęło po dzisiejszej Mszy. Popłakałam troszkę, teraz jest już lepiej.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Niestety nie.. wspominalam, ze mialam wypadek dosc powazny i ja , jak to ja olalam rehabiltacje. Mialam poskrecana noge , do tej pory jest sztywniejsza niz lewa... i jakos nie chce sie rozruszac ..Ale nie idzie mi najgorzej i mam piknei obciagniete stopki :D I piruet tez zrobie :D
My ciut bardziej skomplikowanych i intensywnych rzeczy sie uczymy ...ale moge potwierdzic - widac kazda czesc ciala :P KAZDA :d hihihihihih
[ Dodano: 2012-02-05, 00:49 ]
To co jest na linku , to podstawowy kurs i podstawowe kroki salsy :)tez to kiedys przerabialismy . wiec mozna sie uczyc smialo - nie jest trudne
A sam instruktor nie daje wytchnienia i jest bardzo wymagajacy do tej pory mam zakwasy od rozcigania :P
Witaj Anelko.
Trochę mnie nie było... ale wróciłem, mam trochę kiepskie dni, więcej śpię niżeli żyję, ale skoro tak ma być, to trudno.
Tancerz ze mnie żaden, więc nie wpuszczam się w ten temat, zawsze zazdrościłem tylko 2 rzeczy umiejętności tańca i grania na jakimś instrumencie.
Opanowałem podobno do perfekcji grę na nerwach kilku osób a tańczyć się nie nauczyłem... Są tacy co mają "dębowe ucho", ja jestem "drewniany chłopczyk" (kołek).
A może nie trafiłem jeszcze na swoją partnerkę...
Zaglądam do Gazdy... ale ze względu na wrodzoną nieśmiałość nie ujawniam się
przynajmniej na razie.
Odnośnie kazania i mszy o której piszesz...
Zastanawiałem się kiedyś nad zmianami jakie choroba wprowadziła w moje życie, zrobiłem coś w rodzaju bilansu "zysków i strat" związanych z tym faktem.
Nie cieszę się że jestem chory, ale gdybym w dalszym ciągu był zdrowy na 100% nie zauważyłbym jak wiele spraw umknęło mi, na jak wielu problemach nie zatrzymywałem się nawet na sekundę, mimo że taka postawa krzywdziła inne osoby...
To w jakimś sensie jest dobra choroba, niekiedy człowiek wyje z bólu, rozpaczy i zwykłej bezsilności czy gniewu... ale gdy przychodzi uspokojenie, ma szansę zauważyć wiele spraw...i dokonać zwykłego rachunku sumienia, a co za tym idzie zadośćuczynienia i naprawy swoich błędów.
Jeżeli nawet ktoś nie wierzy w Boga, nie potrafi pogodzić się z kanonami wiary a zwłaszcza z hierarchią kościelną, to takie przełomowe chwile w naszym życiu skłaniają do refleksji i powodują, że coś zmieniamy w swoim życiu i jest to zmiana zawsze pozytywna, powoduje, że jesteśmy trochę lepsi dla siebie i dla tych którzy nas otaczają (chyba się zamotałem, ale nie skasuję tego tekstu), czyli jak mawiał p. Wałęsa są dodatnie minusy.
Muszę częściej pisać ale krócej, tak wychodzi mi tylko słowotok.
Pozdrawiam serdecznie
roman1130, no i tak się ucieszyłam widząc, że napisałeś
roman1130 napisał/a:
Trochę mnie nie było... ale wróciłem, mam trochę kiepskie dni, więcej śpię niżeli żyję, ale skoro tak ma być, to trudno.
Mam głęboką nadzieję, że stan w jakim się znajdujesz szybko minie. Jak sam wiesz, leczenie nie należy do lekkich i na efekty trzeba zaczekać cierpliwie. Mam nadzieję, że cierpliwości masz dużo...
roman1130 napisał/a:
Opanowałem podobno do perfekcji grę na nerwach kilku osób
witaj w klubie
roman1130 napisał/a:
A może nie trafiłem jeszcze na swoją partnerkę...
znajdzie się i partnerka
Dziewczyny do tablicy !!!
roman1130 napisał/a:
Zaglądam do Gazdy...
I to już pierwszy krok w przełamaniu nieśmiałości Ja też zaczęłam od zaglądania do Gazdy wątku
roman1130 napisał/a:
Zastanawiałem się kiedyś nad zmianami jakie choroba wprowadziła w moje życie, zrobiłem coś w rodzaju bilansu "zysków i strat" związanych z tym faktem.
Nie cieszę się że jestem chory, ale gdybym w dalszym ciągu był zdrowy na 100% nie zauważyłbym jak wiele spraw umknęło mi, na jak wielu problemach nie zatrzymywałem się nawet na sekundę, mimo że taka postawa krzywdziła inne osoby...
To w jakimś sensie jest dobra choroba, niekiedy człowiek wyje z bólu, rozpaczy i zwykłej bezsilności czy gniewu... ale gdy przychodzi uspokojenie, ma szansę zauważyć wiele spraw...i dokonać zwykłego rachunku sumienia, a co za tym idzie zadośćuczynienia i naprawy swoich błędów.
Jeżeli nawet ktoś nie wierzy w Boga, nie potrafi pogodzić się z kanonami wiary a zwłaszcza z hierarchią kościelną, to takie przełomowe chwile w naszym życiu skłaniają do refleksji i powodują, że coś zmieniamy w swoim życiu i jest to zmiana zawsze pozytywna, powoduje, że jesteśmy trochę lepsi dla siebie i dla tych którzy nas otaczają (chyba się zamotałem, ale nie skasuję tego tekstu), czyli jak mawiał p. Wałęsa są dodatnie minusy.
fajnie to wszystko napisałeś !!!
Romku pisz tyle ile serce Ci podpowiada
Ja na prawdę lubię czytać Twoje wpisy, mogą być nawet taaaaaaaaakie długaśne
Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że kiedyś zaproszę do tańca
[ Dodano: 2012-02-08, 21:43 ]
Aaaa jeszcze coś ! Jakby co mamy tu taką jedną tancerkę na pewno z chęcią nauczy Nas kilka kroków
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum