Witaj Justynko.
Wrócę na moment do Twojej wypowiedzi: jak rozmawiać z chorym...
Myślę, że skoro my będący w dalszym ciągu chorymi nie potrafimy to tego nie potrafi nikt.
Jest normą, że każdy z nas jest indywidualnością i tak musi być traktowany, tego nie da się zaszufladkować w jakąś regułę czy szablon, ale na 1000% nie możesz mieć do siebie pretensji że Tobie udaje się walczyć skutecznie ze swoją chorobą, ze skutkami choroby, z balastem jaki będzie Ci towarzyszyć przez następne 100 lat.
To nie jest dobry pomysł aby czuć winę za to że jedni wygrywają w totka, a inni kupują tylko zakłady.
Jestem tylko kilka miesięcy na Forum, w tym czasie odeszło od nas bardzo wiele osób, z którymi jako Forumowicze byliśmy związani emocjonalnie, zaprzyjaźniliśmy się, cierpieliśmy wspólnie z Rodzinami tych osób.
W kręgu moich znajomych, których poznałem w trakcie leczenia odeszło co najmniej już 3 osoby.
Staszek, który zmarł na początku tego roku, którego odprowadzałem w dzień rozpoczęcia swojej radioterapii... do dzisiejszego dnia jest ciągle w moich myślach, choć był tylko facetem z sali szpitalnej...
Justynko, to nie poczucie winy, to nie zazdrość, że jednemu się udaje a drugiemu nie jest problemem...
Dlaczego Ty jesteś wzorem do naśladowania dla wielu z nas?
Dlaczego Twoja postawa budzi tak wiele sympatii i nadziei u innych?, dlaczego wielu z nas podziwia Cię szanuje i zwyczajnie kocha?
Na pewno nie dlatego że Tobie udaje się osiągać pozytywne wyniki badań i nadzieję na całkowite wyleczenie.
To Twoja postawa, umiejętność rozmawiania z ludźmi powoduje, że chcą przebywać w Twoim towarzystwie, że chcą uczyć się od Ciebie.
Nie wiem ile osób fascynujesz, a ilu zwyczajnie drażnisz swoją osobą...
Bo sądzę że tacy też są, statystyka wskazuje na to wyraźnie,
Tylko jakie to ma znaczenie?
Nawet gdybyś była tylko zwykłą zjadaczką chleba, też miałabyś swoich sympatyków i tych którzy nie trawią Cię zwyczajnie i w sposób naturalny..
Nie mam wyrzutów sumienia że jeszcze żyję a tysiące innych już musiało odejść, któregoś dnia ja też podzielę los tych którzy są po drugiej stronie Styksu...nie wyznaczam sobie żadnego terminu, ale staram się żyć ze świadomością, że bez względu na to jak długo jeszcze będę żył, będę starać się aby każdy mój nowy dzień był wartościowy, aby niósł radość zarówno mnie jak i mojemu otoczeniu... nie staram się myśleć o dniu kiedy odejdę, staram się żyć jak najlepiej, najpożyteczniej z wiarą, że decyzja odnośnie długości mojego życia zapadła na tak wysokim szczeblu, że tylko moja akceptacja tej decyzji jest jedynie słuszną drogą do osiągnięcia prawdziwego spokoju i autentycznego szczęścia.
Ze względu na fakt, że nigdy nie rozmawiam na temat Wiary, nie czuję w sobie zapału ewangelizatora, ale... to może w naszych rozmowach (z chorymi) powinno też odgrywać znaczenie i to wcale niebagatelne...
Może pogodzenie się ze sobą zależy od pogodzenia się z Bogiem, nawet jeśli ktoś deklaruje ateizm... to za każdym razem czysto indywidualna sprawa, tak jak sposób rozmawiania z chorym.
Justynko Twoje impresje fotograficzne są zabójcze, Gratuluję