mf54, u mnie też kiepsko z grzybkami, same kuraki i podgrzybki a prawdziwka nie uraczysz, a jak już się przypadkiem znajdzie, to franca robaczywa... Poruszyłeś też bardzo ciężki temat. Nie potrafię się wczuć w Twoją rolę, nie mam dzieci i pewnie nigdy już nie będę miała. Wiem co znaczy jak umiera bliska osoba, ale nie tyle bliska jakim jest własne dziecko. Myślę, że limit nieszczęść na jedną rodzinę został już u Ciebie wyczerpany i Ty teraz jeszcze musisz pobyć na tym ziemskim padole, nie tyle dla siebie, co dla reszty rodziny, bo pewnie takową posiadasz Byłam dzisiaj na pogrzebie w sumie prawie obcej dla mnie osoby i tak zaczęłam się zastanawiać, czy lepiej jest kogoś bliskiego opłakiwać, czy samemu być opłakiwanym. No i nie mam żadnej konkluzji, więc póki jakoś ciągniemy, to trzeba się cieszyć, ze jeszcze żyjemy, bo taki udar czy zawał spada na człowieka znienacka i nawet nie ma czasu na takie przemyślenia, a co dopiero żeby się pożegnać. Trzym się
Poczytałem wątek Beaty12.
Już wcześniej pisałem(5 września), jak jej ciężko(bez wymieniania nicku).
Nie traktujcie tego jako wycieczki osobistej, ale jaką lekcję mi dała swoim ostatnim postem.
My, dotknięci wyrokiem, różnie się zachowujemy. Ogarnięci wizją śmierci, możliwe są różne zachowania:
-zamknięcie w sobie
-niewrażliwość na otoczenie
-tumiwisizm
-nie dbanie o siebie
Co jeszcze złego to sobie dopiszcie
I takim zachowaniem, drażnimy osoby bliskie, które bardzo się martwią o nas(bardziej niż my sami o siebie, bo my już wiemy). Możemy nawet nie dostrzegać tego jak się martwią.
Nie dotyczy to wszystkich, ale ja z tego forum znam kilka, i piszą to przeważnie osoby niedotknięte chorobą(partnerzy) ktore takie przypadki opisują.
Od dzisiaj:
- nie zakładam starego dresu
- codziennie się golę
-robię wszystko aby być atrakcyjnym
- staram się być jeszcze milszy dla bliskich (bo i tak jestem miły )
Tak powinni postępować kochający się ludzie, nie mieć do wszystkich żalu, że już się odchodzi.
A teraz napiszę jako "adwokat diabła" (piszę w pierwszej osobie l.p. bo tak mi łatwiej )
Co i jak zrobić aby bliskim których kocham zadać mnie bólu i traumy ?
Ano trzeba tak zrobić, żeby przestali mnie kochać, wręcz znienawidzili mnie. Ja to "wezmę na klatę" bo wiem co robię i dlaczego(jestem "graczem programowanym", jak pisał Miroslv Plzak w książce "Strategia i taktyka w miłości")
Nie będą żałować, że odszedłem, bo już mieli mnie dosyć
Niektórym ta strategia wypada mimowolnie, zamknięci w egoiźmie, bólu, sprawiają przykrość kochającym bliskim.
To na razie tyle.
mf54, dobrze, że choc tu nie trzeba merytorycznie , postawa jaką opisujesz w ostatniej odpowiedzi, tzn zniechęcająca do siebie otoczenie, to moim zdaniem najgłupsze co mozna zrobić
a może tu udzielisz odpowiedzi na pytania zadane przez ethos? takimi doswiadczeniami chyba tez warto sie dzielic, no nie?
dziś byłam na wideodermatoskopii, trafiłam na baaardzo rzetelną panią doktor, przebadała wszystkie moje znamiona (a mam ich sporo), komputer część zapisał jako te do obserwacji, a jeden "kazał" usunąć aha, i nie uważam tych pieniedzy za wyrzucone, absolutnie
mf54, .... postawa jaką opisujesz w ostatniej odpowiedzi, tzn zniechęcająca do siebie otoczenie, to moim zdaniem najgłupsze co mozna zrobić
Takiej odpowiedzi się spodziewałem, i cieszę się, że to napisałaś.
Pozwolę sobie wyjaśnić tok mojego myślenia.
Pierwszą poważną książkę, którą przeczytałem o miłości to Erich Fromm "O sztuce miłości".
I cóż tam możemy się dowiedzieć. Że miłość to dawanie. Że "potrzebuję Cie, ponieważ Cię kocham" a nie "kocham Cię ponieważ Cię potrzebuję".
Ale to mały pikuś. Jest tam także to, że dla osoby którą kochasz jesteś w stanie zrobić wszystko, dla jej szczęścia. Brzmi to jak jakiś slogan. Rozwińmy to. Czy jesteś w stanie zrezygnować z osoby którą kochasz, jeżeli wiesz, że z kimś innym będzie szczęśliwsza ? Jeżeli kochasz to własnie to robisz. Jej szczęście jest Twoim szczęściem. To jest bardzo trudne. To właśnie dawanie szczęścia.
Wracajmy na ziemię. Co zrobić aby nie unieszczęśliwiać osoby którą kocham ? Jak to załatwić, aby nie płakała nad trumną i nie miała traumy przez kilka lat.
Czy dawanie szczęścia to świadomość, że bliscy mają przechlapane przez kilka lat ?
mf54,
Poruszyłeś bardzo ciężki temat. Od razu wiedziałam o kim wcześniej pisałeś ale myślę, że tam są inne "rzeczy na rzeczy", nie tylko choroba, choć nie mi to oceniać a tym bardziej tutaj o Nich rozmawiać.
Myślę, że wszystkim jest bardzo ciężko i rodzinie i choremu, mówię o rodzinach gdzie panuje prawdziwa miłość.
mf54 napisał/a:
Ano trzeba tak zrobić, żeby przestali mnie kochać, wręcz znienawidzili mnie.
A co wtedy kiedy całe życie mąż/żona byli cudowni a tylko przyjęli taktykę gracza na czas choroby, myślisz, że taki kochający partner przestanie kochać, wydaje mi się, że nie bo kochał całe życie a ten okrutny charakter/postępowanie chorego wytłumaczy sobie jest chory, wie, że umiera ma prawo taki wredny być a w nocy ta osoba będzie szlochać do poduszki i pytać dlaczego, przecież ja tak ją/jego kocham.
Po co być chorym złośliwym, czy to zabije miłość według Ciebie?, myślę że nie jak kochamy tak na prawdę to kochamy do końca.
Ja tylko mówię zawsze, że nie można bardzo mocno kochać, gdzie jedno bez drugiego nie wyobraża sobie życia a znam takie przykłady, wtedy jak jedna osoba odchodzi, druga nie potrafi żyć.
mf54 napisał/a:
- nie zakładam starego dresu
- codziennie się golę
-robię wszystko aby być atrakcyjnym
- staram się być jeszcze milszy dla bliskich (bo i tak jestem miły )
Kokietuj Waś ile wlezie- póki chęć i moc jest z Tobą
„Czy jesteś w stanie zrezygnować z osoby którą kochasz, jeżeli wiesz, że z kimś innym będzie szczęśliwsza ? Jeżeli kochasz to właśnie to robisz. Jej szczęście jest Twoim szczęściem. To jest bardzo trudne. To właśnie dawanie szczęścia”.
Zapewniam Cię- drogi mf54, trudne to, nawet bardzo trudne, jednak wykonalne.
„Wracajmy na ziemię. Co zrobić aby nie unieszczęśliwiać osoby którą kocham ? Jak to załatwić, aby nie płakała nad trumną i nie miała traumy przez kilka lat.
Czy dawanie szczęścia to świadomość, że bliscy mają przechlapane przez kilka lat ?”
Przywdziewanie maski nic nie da.
Odejście mniej lub bardziej będzie bolało.
Każdego indywidualnie, inaczej.
Pozostać sobą –tak długo jak się da….To jedynie moje zdanie.
To już łatwe nie jest.
Jak oddzielić serce od rozumu?
I władzy nad tym mieć –nie do końca mamy.
Gdy serce serc mówi do Ciebie, odchodzę- układaj sobie życie na nowo, tylko nie spieprz tego.
Kto kocha -zdolny jest to powiedzieć- choć mylić się mogę…..
Charaktery są różne.
Omylnych mamy pod dostatkiem zaś nieomylnych być może jeszcze więcej?
Gdy przyjdzie mi odejść –wtedy bardzo będzie mi się chciało żyć…
Popełniać błędy, na które teraz sobie nie pozwalam.
Błądzić jak dziecko we mgle… cieszyć się z niczego….
Wtedy będzie za późno…
Pozdrawiam zwyczajnie,
serdecznie
obertas
PS.
Waszmość jest z tych co czytają między wierszami
-to co skrzętnie pominięto w tekście
-co chciano wręcz ukryć.
To teraz z innej beczki
Najpierw odpowiem na 6 pytanie ethos'a
Cytat:
-Czy macie jakieś metody, żeby przestać myśleć o tym gościu na gapę?
Najprostsza metoda to "wyparcie". No nie masz tego bo go wycieli
Jak można myśleć o tym czego nie ma
Tak naprawdę to myślisz o tym, co ci się może zdarzyć. Przerzut ? Czy myślisz o tym, że może cie tramwaj przejechać (wybieram tramwaj, bo już o nim pisałem )
Z kolei "nie myślenie" ma pewne skutki.
Zdarzyło wam się "przegapienie" wizyty kontrolnej u onkologa ? A mi tak . Bo nie myślę o tym. Dzisiaj byłem umówić nowy termin wizyty, i znowu mam 3 tygodnie do przodu Jechałem tramwajem ale uważałem, żeby mnie nie przejechał
Co tu jeszcze chciałem napisać...acha, o tym myśleniu o przyszłości.
Każdy powinien zadbać o załatwieniu wszystkich spraw, bo może się zdarzyć, że Cię tramwaj przejedzie, cegła ci na głowę spadnie albo nawet co jest niemożliwe(bo wycięty )jakiś czerniak
Ja np. muszę wymienić dowód tożsamości bo adres zameldowania (w dowodzie)mam inny, adres w ZUS inny, adres WCO inny, adres zamieszkania inny, adres korespondencyjny inny
No i teraz wyobraźcie sobie co będzie gdy się coś wydarzy.
Lekarz musi stwierdzić zgon. Dane bierze z dowodu. Wypisuje taki druczek A5 (wiem, bo mam doświadczenie)
Co dalej ? Żona idzie do ZUS po zasiłek pogrzebowy a tam, no, pesel się zgadza, ale adres już nie. Błąd w dokumencie.
Specjalnie to opisałem, bo takich niezałatwionych spraw jest na pewno dużo u każdego.(kody, piny, loginy itd...)
Ja dowodu nie wymieniłem z prostej przyczyny. Jak miałem czerniaka to stwierdziłem, że nie zdążę go odebrać. A tu patrzcie jakiego figla mi życie spłatało.
Ale załatwiam. Dobre samopoczucie jest najlepsze do załatwiania zaległości.
To tyle, bo już długo piszę.
Zapomniałbym
Chciałem dzisiaj wziąść coś na wątrobę ale nie udało się i biorę na serce
Tzn. poszedłem do ulubionego sklepu mięsnego po wątrobę, ale niestety nie było i kupiłem serca wieprzowe, i jest gulasz z serc.
A jak wiadomo, jedzenie to lekarstwo. Już starożytni indianie o tym wiedzieli. Na serce serca, na nerki nerki, na płuca płucka itd
Ja np. muszę wymienić dowód tożsamości bo adres zameldowania (w dowodzie)mam inny, adres w ZUS inny, adres WCO inny, adres zamieszkania inny, adres korespondencyjny inny
Jestem właśnie takm urzędasem i dzisiaj miałam do czynienia z Panią, której niedawno zmarł mąż. Cała procedura załatwiania różnych dziwnych papierzysk, zaświadczeń, decyzji jest straszna dla bliskiej osoby zmarłego. Nie żebym Cię popędzała (akurat mój beneficjent zmarł nagle) ale jeśli masz możliwość, to ureguluj wszystkie ważne sprawy. Tak dla swojego świętego spokoju. Ja już się dzisiaj napatrzałam wystarczająco na łzy i nasłuchałam krzyków na naszą biurokrację. Sama też powoli reguluję sprawy, co nie znaczy, że nie mam zamiaru jeszcze trochę pożyć, ale to tak w razie czego
Witam!
Wyparcie to jest jakaś metoda, ucieczka w pracę pewnie też, niektórzy książki piszą...Pytanie moje nieco tendencyjne i ogólne, więc bardziej mi chodziło jak oswoić potwora i sprawić żeby nie przeszkadzał w życiu codziennym. Samo wyparcie dla psychiki jest super rozwiązaniem, ale z drugiej strony trzeba być czujnym i starać się wyprzedzić "go" choć o krok. Dlatego bierność i czekanie nieco mnie frustruje, taką widać mam naturę .
mf54 napisał/a:
Na serce serca, na nerki nerki, na płuca płucka itd
.
Boję się zapytać, co na naszą przypadłość (świńska skórka z pieczątką?)
Pozdrawiam!
ethos
P.S. Oprócz, wyparcia masz szklarnię, to też jakaś metoda !
Czy bierzecie jakieś preparaty wzmacniające układ odpornościowy, jeśli tak to jakie?
Pestki moreli, i OPC.
Brałem, teraz od czasu do czasu, bo lubię
Komentarz?
Nikt nie potwierdzi skuteczności. Moim zdaniem najważniejsza jest wiara, ze coś zadziała. To "wiara czyni cuda".
I tak sobie myślę(nawet jestem przekonany), że nasz organizm jest tak zbudowany, że ze wszystkim da sobie radę. Trzeba mu dać tylko szansę. Trzeba go wzmacniać a nie osłabiać.
To na razie tyle bo impreza się szykuje.
Nie traktujcie moich wypowiedzi jako jakieś porady medyczne itp.
OPC to specjalny ekstrakt z pestek winogron(antyoksydant), ktoś mi polecił. Czy działa ? Nie wiem. Ktoś może powiedzieć, że wszystkie "cudowne" preparaty to jakaś ściema. Ale chcę zaznaczyć, że Detramax, który podawali mi w klinice i kazali brać przez miesiąc po operacji 3x dziennie po 2 tabletki to też wyciąg z pestek czarnej winorośli.
Jeżeli chodzi o pestki moreli, to nie wiem czy działa, ale wolę przyjąć wersję optymistyczną, że gdybym nie brał to może miałbym już przerzuty do organów wewnętrznych
Czy ten cyjanek gromadzi się w komórkach nowotworowych? Jaki jest metabolizm amigdaliny ? Tego nie wiem. Ale może coś w tym jest.
Np o glukozie:
Wiadomo że "Metabolizm fluorodeoksyglukozy jest identyczny z glukozą i dużo intensywniejszy w komórkach nowotworowych, niż w komórkach zdrowych, pozwala to na zlokalizowanie i wczesne wykrycie choroby". To cytat z opisu badania PET
Stąd pewna teoria, że rak odżywia się cukrem I wskazaniem jest dieta niskowęglowodanowa
Może amigdalina też trafia (bardziej) do tych komórek ?
Jest wiele pytań na które nie znamy odpowiedzi.
Wstawię tutaj dwa cytaty do przemyślenia:
W 400 roku p.n.e Hipokrates, ojciec wsółczesnej medycyny, powiedział: "niech żywność będzie waszym lekarstwem"
I taki dłuższy
"Wciąż budujemy nowe szpitale, coraz wspanialsze, nowocześniejsze i coraz liczniej zapełniane chorymi. Bo ciągle za mało dbamy o swoje zdrowie! Sofokles powiedział 2 tysiące lat temu "nie umieramy, ale popełniamy powolne samobójstwo".
Medycyna jest tak zajęta leczeniem, że niemal w ogóle nie zwraca uwagi na profilaktykę. Jesteśmy zdani sami na siebie i tylko od nas zależy stan naszego organizmu. Odpowiednim żywieniem nie tylko można utrzymać zdrowie i wyleczyć z wielu chorób. Racjonalne odżywianie pomaga nie poddawać się stresom i skutkom skażonego środowiska."
To na razie tyle
[ Dodano: 2017-09-17, 14:34 ]
Zmieniłem avatar na antyoxydanta (na pomidory już koniec sezonu)
To czarne winogrono, mam je na wyciągnięcie ręki Sadzonkę przywiózł mój dziadek w ub. wieku z Francji.
Stąd pewna teoria, że rak odżywia się cukrem I wskazaniem jest dieta niskowęglowodanowa
Aż tak bym się z tą teorią nie zgadzała, to trochę głębszy temat i nie ma co popadać z jednej skrajności w drugą, kiedyś słodycze jadłem na potęgę, teraz rak i wyeliminujmy słodycze całkowicie.
Tu tak najprościej to wyjaśniono https://www.zwrotnikraka....ba-nowotworowa/
Wszystko w nadmiarze szkodzi.
mf54 napisał/a:
"niech żywność będzie waszym lekarstwem"
mf54 napisał/a:
Odpowiednim żywieniem nie tylko można utrzymać zdrowie i wyleczyć z wielu chorób.
Tylko pamiętajmy, że jak już zachorujemy to nagłe zdrowe odżywianie i zdrowe życie na niewiele się przyczyni, takie teorie, które zacytowałeś trzeba by było stosować od dzieciństwa i całe życie.
Witam serdecznie!
Cóż pewnie zostaniemy, razem z mf54, spaleni żywcem, lub obetną nam języki za szerzenie herezji, ale ja też spożywam pestki moreli (od około ośmiu miesięcy). Zjadam ich kilka sztuk dziennie, a ich zjadanie zaleciła mi moja dobra znajoma, która krzywdy mojej na pewno by nie chciała, a zawodowo zajmuje się dietetyką (w tym dla pacjentów onkologicznych). Być może to placebo, ale czasem dla głowy lepsze placebo niż statystyczna ścieżka choroby. W Polsce mimo wielu świetnych lekarzy, statystyki rakowe mamy podłe. Jestem świadom, że przy amigdalinie bardziej chodzi o suplementy, i ludzi zarabiających na tym, ale z drugiej strony (tej naukowej, medycznej) też są miliony zarabiających na ludzkim cierpieniu. Komu wierzyć komu? Pewnie samemu sobie....
Ku pokrzepieniu link do stronki o długowiecznych scytosłowianach. Tam w wieku 70 lat zostaje się ojcem.
https://bialczynski.pl/krolestwo-sis-i-jego-cuda/ludy-albo-plemiona-krolestwa-sis/lud-dlugowiecznych-hunzow-czyli-guniow-hakownikow-w-krakorum/
Jestem więc za tym, aby wyrwać się statystykom i nie czekać biernie na kolejne kontrole.
W zakwaszonym organizmie rak szybciej się zagnieździ (tego Ci nie powie lekarz na wizycie) więc zbilansowana dieta, mniej mięcha i cukrów + głowa, i powinno być dobrze.
http://cudph.pl/chroniczn...przyczyna-raka/
Pozdrawiam
ethos
Cóż pewnie zostaniemy, razem z mf54, spaleni żywcem, lub obetną nam języki za szerzenie herezji,
Zastanowię się, przemyślę, pomysły poddałaś dobre teraz mam wybór, stos, uchlastać język a może inna opcja
Nikt nikomu nie broni i nie ma takiego prawa, to Wasze zdrowie, Wasze życie i Wasze wybory i nawet je rozumiem.
Uważam, że wszystko można tylko wszystko należy robić z głową i jedzenie też można wszystko tylko z umiarem.
Uciąć język - spalić?, spalić czy uciąć im język ach taki trudny wybór
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum