Witam poświątecznie.
U nas niestety kryzys - dziś przyszły wyniki kontrolnej TK głowy i płuc. Nie wiem co z głową, Mama nie umiała mi powiedzieć, natomiast widać, że przybywa zmian w płucach (pomimo stosowanej chemii), a także załapał się kawałek wątroby i też tam widać jakąś zmianę, na razie nie do końca wiadomo co to, no ale pewnie kolejny przerzut.
W dodatku Tatę od kilku dni bardzo boli krzyż
Widzieliśmy się wczoraj, jeszcze przed odebraniem wyników, i niestety był w kiepskiej formie psychicznej, kręgosłup bardzo mu się dawał we znaki... Tata wyraźnie się postarzał na twarzy, bardzo długo nie było widać, że jest tak poważnie chory, ale chyba zaczyna być to widoczne...
Smutno mi dziś i nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
I nie wiem jak te nieciekawe wieści przekazać mężowi - on jest jakoś mocno związany z moim Tatą i przeżywa to wszystko...
Ech... Ciężkie to życie
kretka83, Kochana bardzo mnie zasmuciła Twoja wiadomość ale może Tatko ma gorszy dzień i źle się czuje ,nie umiem Tobie nic mądrego napisać oprócz tego ,że jestem z Tobą całym serduchem i mocno Cię tulę
_________________ Tatulek [*] 12-12-2011 godz 7:50 .Spoczywaj w Pokoju.
Jakieś odrętwienie dziś na mnie spadło. Tata chyba dziś ma mieć usg jamy brzusznej, ale spodziewam się samych najgorszych wieści. Jakoś nadzieja uciekła ze mnie.
Jestem poddenerwowana, krzyczę na synka o byle co, a on przecież nawet nie rozumie, czemu mama jest smutna...
[ Dodano: 2012-04-12, 16:18 ]
Jest jedna zmiana na wątrobie, reszta czysta.
Sama już nie wiem, czy to dobra wiadomość czy zła... Ale dziwnie spokojna jestem...
Dziękuję
Nie wiem, czy w innych rodzinach onkologicznych też tak jest, może tylko w tych, które walczą od dawna i dużo złych wiadomości mają za sobą, ale jakoś przetrawiliśmy informację o kolejnych zmianach, nastawiamy się na dalsze leczenie i... żyjemy dalej normalnie. Martwimy się, pewnie że tak. Od czasu do czasu podupada w nas nadzieja, ale potem wszystko wraca do dziwnej normy. Wiemy, że rak jest w Taty organizmie, że poczyna sobie bezczelnie i jednocześnie przez większość czasu zachowujemy się, jakby go tam nie było...
Domyślam się, że ta walka już jest skazana na przegranie, ale wiem też, że Tata da dziadowi jeszcze ostro popalić, zanim to wszystko się skończy...
Piotrch22 na tym forum napisał (niestety nie mogę tego znaleźć teraz, ale wtedy to sobie zapisałam w swoich ważnych notatkach), i teraz zacytuję:
"Chciałem się z Wami podzielić moją myślą.
Po 3,5 letniej walce z chorobą przegrał ją mój Tato.
Jednak do końca wierzyliśmy, że ją pokonamy i walczyliśmy z nią.
To jest najważniejsze w życiu żeby się nie poddawać i nie załamywać.
Z perspektywy miesięcy wiem, że każda walka przedłuża życie (w naszym przypadku to aż 3,5 roku!)
Każdy dzień jest na wagę złota!
Wszyscy umrzemy i nie mamy na to wpływu - ale możemy umrzeć jak bohaterowie! - walcząc do końca!
W pewnym filmie główny bohater chciał uciec z pewnego miejsca. Wszyscy mu odradzali wiedząc, ze mu się nie uda. Byli jak żywe trupy - zrezygnowani, tak jak by nie żyli. On jeden podjął walkę. Nie udało mu się. Wtedy inni powiedzieli - a nie mówiliśmy ci.. A on na to mówiliście - ale ja przynajmniej spróbowałem...
To jest tylko przegrana walka...
Prawdziwa wojna toczy się o duszę!
Żyje teraz jak by mi zabrali część siebie ale wiem, że to nie koniec i że w końcu się spotkamy
PS. Walczcie, choćby inni przestali walczyć. "Wymagajcie od siebie, choćby inni przestali od Was wymagać" - Piotrch22
Pozdrawiam Cię serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Justyno, dziękuję za te słowa. Są bardzo mądre i kojące dla duszy.
My wywalczyliśmy już tak naprawdę prawie 5 lat, bo tyle minie niedługo od pierwszej diagnozy. To bardzo wiele i wiem, czuję, że jeszcze trochę czasu przed nami. To wielki dar i najprawdziwszą prawdą jest to, że walka przedłuża życie.
Pozdrawiam również.
To wielki dar i najprawdziwszą prawdą jest to, że walka przedłuża życie.
Tak naprawdę (filozofując) co każdy z nas robi na ziemi, jak nie co dzień przedłuża sobie życie o kolejny dzień.
My ze swojej strony możemy się starać jak najlepiej przeżyć nasze życie.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Niedobrze mi ze strachu
Tata miał dziś wejść na chemię. Napisał niedawno, że jest w domu, że wieści niedobre, ale że nie chce o tym pisać. Nie dopytuję, bo skoro nie chce pisać, to nie chce. Ale to nie w jego stylu, naprawdę musiał się czegoś złego dowiedzieć
Ręce mi się trzęsą i nie wiem, co ze sobą zrobić.
Oj nie, on niejedną złą morfologię miał podczas choroby i raczej lekko to przyjmował. Obawiam się najgorszego - że już nie chcą go leczyć
Tak czy owak dziękuję za pocieszenie.
Witaj.
zawsze czuję opór gdy mam się odezwać, wynika to z prostego faktu, że nie niosę ze sobą wiedzy, fachowej porady, merytorycznego wsparcia...
Wybacz, jeśli w jakiś sposób urażę Ciebie "kretko" ale zastanawiam się dlaczego starasz się za wszelką cenę szkodzić sama sobie, a pośrednio swojemu Tatusiowi.
Wymyślasz dziwne nieuzasadnione pytania, snujesz jakieś scenariusze, przypuszczenia... to w żaden sposób nie pomaga ani Tobie ani Tatusiowi.
Jeżeli Tatuś ma słabsze dni, a ma do tego pełne prawo... to Ty i cała rodzina musicie być silniejsi...Musisz znaleźć drogę do Taty, porozmawiać z nim o tych złych wieściach, to że nie chce pisać, nie znaczy że nie chce rozmawiać...
Pozdrawiam
Tak jak myślałam - jest źle. Nie mają już jak Taty leczyć. Ponieważ ta chemia nie działa, a to już były 3 rzuty chemioterapii, to nie ma już żadnego standardowego leku, jaki mogliby mu dać. Onkolog obiecał dowiedzieć się o jeszcze inne możliwości, ale nie daje dużych szans, że coś mu się uda wykombinować.
W dodatku podejrzewa, że ból kręgosłupa może być związany z przerzutem i dał skierowanie na rentgen.
Płakać mi się chce.
[ Dodano: 2012-04-16, 14:24 ] Romku, nie uraziłeś mnie, ja się łatwo nie obrażam.
Wiem, że musimy być silni, że zamartwianie się nikomu nie służy, ale trudno jest w pierwszej chwili walczyć z tymi złymi przeczuciami...
Asia, dziękuję, że pytasz, ale chyba nikt nie może pomóc ani mnie, ani mojej rodzinie teraz. Musimy po prostu zebrać siły i żyć dalej. Nic mądrzejszego tu się nie wymyśli...
Siostra mojego Taty umówiła go do profesora Szczylika na 7 maja.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum