Wczoraj pierwszy raz mama się dusiła Kur...wo postępuje masakrycznie. Nie ma już u mamy woli walki.
Zaparcia jakoś zwalczyliśmy ale powracają jak bumerang. Ciągle coś, bez wytchnienia.
Opisu RTG nie mam, będę miał prawdopodobnie jutro, w środę spotkanie z onkologiem tylko ciekawe co nam powie. Obawiam się scenariusza najgorszego tzn. informacji, że już wszystko co było do zrobienia to zrobiono. Z mamą ciężko się teraz współpracuje, robi mi ze wszystkim tak pod górkę, że czasami brak mi sił. Wczoraj pierwszy raz miałem ochotę potrząsnąć mamą - 3 minuty na balkonie pomogły mi ochłonąć. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem mama nie ma przerzutów do OUN bo jeśli sytuacje z wczoraj będą się powtarzać to ja się szybciej wykończę.
Pozdrawiam serdecznie
awilem, ,mój braciszku w tej bitwie,tak mi przykro.
Doskonale wiem co czujesz.
U nas noc też tragiczna i nadal jest źle.
Obawiam się,że możecie usłyszeć u onkologa to co my-że to już ostatnia wizyta--czego oczywiście Wam nie życzę.
Pozdrawiam i życzę ogromnej siły..
Spokojnie chłopie, dasz radę! nie wykończysz się! to tylko choroba, Twoja mama nadal jest tą dawną, kochającą, wspaniałą mamą!
Czy chcesz dopuścić do tego aby ta wrednizna rakowa czyniła dodatkowo spustoszenie w Waszych wzajemnych relacjach?
Kiedy czujesz, że dopadają Cię złe emocje wykonaj 10 głębokich oddechów i pokaż mamie spokojną, pełną ciepła i miłości twarz. Ona teraz tego bardzo potrzebuje. Daj jej poczucie, że jesteś dla niej opoką, której nic nie jest w stanie naruszyć.
Serdeczności - J.
Avilem - wyobrażam sobie, jak trudno opiekować się "trudną" osobą. Coś o tym wiem, bo widzę, jak sama okresami staje się "trudna". Bywa, że czepiam się naprawdę wszystkiego, mam poczucie krzywdy i osamotnienia w momencie, gdy wszyscy wokół kolo mnie skaczą, wybucham złością, niechęcią.
Ale z wielką wdzięcznością przyjmuję potem uśmiech zrozumienia u najbliższych, takiego natychmiastowego wybaczenia. I to pomaga mi wrócić do normalnej pogody ducha, do pozytywnych kontaktów.
Mam potem poczucie winy - jednak część zwalam na chorobę, na oddziaływanie raka na mój organizm, na mózg szczególnie.
Dużo serdeczności i wzruszenia - że wokół nas wiele jest ludzi naprawdę mądrych i dobrych. Bo przecież wytrzymujesz, prawda?
Andrzeju, nie pozwól, żeby ta walka zepchnęła Cię na dno beznadziei... Powściągnij trudne emocje - dla siebie, dla Mamy, dla całej rodziny...bądź opoką...jesteś wspaniałym, kochającym synem - niech takiego Mama Cię widzi...Życzę Ci spokoju przede wszystkim, pogody ducha w obliczu trudnej walki...a Mamie - kolejnej szansy wyszarpanej bestii...mam nadzieję, że Wasza wizyta w CO nie będzie ostatnia, że można coś wywalczyć...choćby kilka chwil szczęścia, spokoju, wytchnienia...
Mocno Was przytulam, wierzę w moc bliskości i dobrego dotyku...
Jesteśmy z Tobą, wspieramy dobrymi myślami...
Agnieszka
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Andrzeju jest mi bardzo przykro, że to świństwo w tak błyskawicznym tempie postępuje w organiźmie Twojej mamy. Życzę Ci dużo wytrwałości i siły w tym trudnym czasie. Jesteś wspaniałym synem swojej ukochanej mamy. Wiem że dasz radę....
Dziękuję Wam za wsparcie. Jakoś tak cieplej na sercu jak wiem, że są obok mnie osoby, na których pomoc choć dobrym słowem można liczyć.
Oczywiście z tym potrząsnąć to tak dla zobrazowania sytuacji. Mam dla mamy spory zapas cierpliwości a nawet jak już to wychodzę 10 głębokich wdechów jakoś mija.
Nie wojuje z mamą bo świetnie zdaję sobie sprawę z czym walczymy i mamie jest jeszcze ciężej. Najgorsza to bezradność, żal mi mamy a nie mogę jej pomóc co jest wkurzające na maksa.
Pozdrawiam serdecznie
Andrzeju, w tych trudnych chwilach życzę Ci dużo siły i cierpliwości. Powtórzę za innymi, jesteś wspaniałym synem, a obecna sytuacja jest trudna dla Was wszystkich. Przykro mi, że stan Twojej mamy tak szybko się pogarsza.
Andrzeju, to dla Ciebie ( i dla innych walczących na tym forum):
Marie von Ebner-Eschenbach : Kto powiada - cierpliwości, mówi - odwagi, wytrwałości, siły.
Antoine de Saint-Exupéry : Nigdy nie trać cierpliwości - to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi.
Stan mojego taty jest w porównaniu z innymi w miarę dobry i oby długo tak zostało, ale wiem, że wkrótce i nam potrzeba będzie ogromu cierpliwości i coraz więcej cierpliwości i pogodzenia
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Andrzej jak czuje się Mama? Czy był to pojedynczy atak? Pełna nadziei zaciskam kciuki za jutrzejszą wizytę, niech wniesie w tą walkę jakieś nadzieje, może wymyślą jakieś rozwiązanie przynoszące ulgę w tej walce.
Andrzej tylko święci nie tracą cierpliwości (u nas spowodowane jest to niemocą), ale tak jak piszesz parę oddechów na balkonie (lub 20km po mieście w kółko- to ja) i znów walczymy.
Pozdrawiam M.
Mama cały czas jest strasznie słaba a dziś to była masakra. Całe szczęście, że byliśmy w szpitalu na RTG i dało się wszystko załatwić. Nabiegałem się po schodach jak idiota i byłem u onkologa, pulmunologa, ratunkowa izba przyjęć i okazało się, że nasilenie duszności nastąpiło po odstawieniu dexamethazonu ( tabletki nam się po prostu skończyły).
Mama dostała zastrzyk i receptę na tabletki i minęło mamie ale miałem pełne gacie. Profilaktycznie dostałem skierowanie do szpitala na oddział pulmunologii ale mama narazie nie chce iść.
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum