wczoraj na mszy po prostu walczylam z sama soba zeby sie nie rozbecz3c....te wszystkei stacje drogi krzyzowej.... boze....dlaczego i nasi bliscy musieli tak cierpiec dlaczego musieli upadac pod swoim "rakowym" krzyzem a my nie moglismy nic zrobic ;((((((((( bucze dzis caly dzien, ze swieconka wyslalam siostre.....wszystko tak beznadziejne jak ta dzisiejsza pogoda.....;(((((((((
Pozwolicie, że i ja do Was się dołączę. Wszystko jest bez sensu i nic nie będzie takie samo. Kiedy inni się szykują do świąt ja pytam ;Mamo gdzie jesteś? Tak Ciebie kocham.
Nie mogę pocieszyć samotnego taty nie mogą pójść na grób, bo jestem tysiące kilometrów stąd.
Ale u mnie świeci słońce i mam nadziję, że nasi najbliżsi patrzą na nas i wolni są od cierpienia.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Ktos podrzucił pomysl by załozyć taki temat, gdzie moglibysmy się wymieniać wrazeniami po pierwszym tak ważnym święcie bez naszych znajomych jakim było teraz "Wszystkich Świetych"... póżniej Boże Narodzenie i inne
Moj Tato zmarl niedawno bo 13 października. Juz myslalm, że sie pozbierałam troszeczkę do kupy. Znaczy jest mi bardziej cieżko ale do swiadomosci juz dotarło.
Myślałam ze skoro wytrwałam na pogrzebie to wytrwam i to - wydawało mi się ze bedzie to łatwiejsze.
jednak chyba blokada szoku ktora wtedy mnie jeszcze trzymała w ryzach teraz opadła.
Najpierw odwiedzilam inne groby - taty zostawiając na koniec.
Gdy tylko podeszłam i zobaczyłam tę masę zniczy, coś we mnie pękło i się rozpłakałam. Dobrze ze bylo ciemno bo łzy płyneły i nie chciały przestać.
Powiedziałam, do męża juz rycząc, że nawet nie mam gdzie postawić zniczy ....
Bardziej to był placz nad sobą niż nad Tatą, bylam tak rozbita, że z tego wszystkiego zapomnialam z nim w myslach porozmawiać, choć sobie to obiecałam.
Stalam tak i płakalam i płakałam, az zobaczylam że mojego męża stojacego obok trzepie z zimna. A ja tego zimna wcale Nie czułam !!! Miałam gorącze ręce. Musiałam odejsc choć wcale nie miałam na to ochoty. gdybym byla tam sama to pewnie stałabym tam do później nocy.......
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
rozumiem ciebie doskonale..... gdy stanęłam nad grobem mamy a ksiądz rozpoczął mszę słowami "Spieszmy się kochać ludzki tak szybko odchodzą...zostaną po nich buty i telefon głuchy...." zaczęły mi ciurkiem lecieć łzy dobrze że lał deszcz...stałam pod parasolem i zuzyłam chyba z 3 paczki chusteczek.......kupilismy mamie takie piekne biale roze i bylo tyle zniczy.....;((((((((((( niedlugo znow swieta bozegonarodzenia ..... nic nie jest lzej......łatwiej..... a to dopiero poczatek drogi bez niej raptem od 1 rok za soba...... ;(((
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum