Tak sobie mysle Madziorku ("a to dobre przyzwyczajenie Prosiaczku" powiedzial Kubus), ze najsampierw trzeba Mami troche podrasowac tzn poprawic ta krew...Bo mam takie niejasne wrazenie, ze 3 cykle chemii to troche malo i nie do konca w zgodzie ze standardem...I oczywiscie ryzyko, ze poniewaz chemia nie zatlukla skorupiaka, to teraz wlasnie i w tej chwili jakies oporne na chemie komorki zaczynaja sie mnozyc...wiec na moj niewielki rozumek nalezaloby jak najszybciej kontynuowac lecznie i tez wykorzystac to, ze raczysko na chemie zareagowalo dobrze...
Madziorek, czy Wy macie Waszego onkologa w przychodni onko? Bo ja bym sie wybrala na rozmoze na temat: co dalej? Wiem, ze pierwsze TK nie wypadlo dobrze, ze byly przerzuty do wezlow odleglych, ze IIIB, ale teraz sytuacja sie zmienila...
trzymam kciukasy niezmiennie
a
[ Dodano: 2010-01-13, 15:47 ]
...ze byly przerzuty do wezlow odleglych, ze IIIB, ale teraz sytuacja sie zmienila...
nie skonczylam mysli..i moze jakis torakochirurg zapaleniec podjalby sie radykalnego ciecia?
spytac zawsze warto...
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Właśnie jestem po rozmowie telefonicznej z naszym doktorem. Z racji ilości pacjentów rozmowa wygląda ciut śmiesznie tj.najpierw przedstawiam się,potem mamę później lecę historie choroby od września (wynik tk, ilość i dawki chemii, ostatnie daty) aż dojechałam do ostatniego wyniku tk. I słyszę no pięknie, pamiętam - Pani się nie da zapomnieć. I bardzo się cieszę i gratuluje poprawy. Doktor pyta o samopoczucie Mami, jest ok, tylko ten kaszel bardzo się ostatnio nasilił . Na moje pytanie kiedy możemy przyjechać, usłyszałam, że: jeśli kaszel nie ustąpi po DHC i będzie "wkurzał" Mami to możemy podjechać za tydzień i podejdziemy do radiologów żeby ustalić naświetlania paliatywne... Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie spytała o szanse naświetlań radykalnych skoro są takie efekty po chemii i co usłyszałam? A i owszem,możemy naświetlić paliatywnie a po 6 tygodniach dorzucić drugą dawkę co w sumie da radykalne.
o takim rozwiązaniu przyznam się nie słyszałam. A Wy?
Myślałam, że to działa tak albo zaginamy parol na raczka albo już się nie da go zagiąć.
Agakata chyba nie mam co łudzić się operacyjnością bo raczysko opiera się na tchawicy, no i wcześniejsze wielkości węzłów były znaczące -ale spytam na pewno.
I tak to mam wrażenie jak prosiaczek że"im bardziej tam zaglądam,tym bardziej Kubusia tam nie ma"
Mami naciska żeby wiedzieć co dalej a ja nie wiem co jej mówić, bo może się okazać jak kaszel się uspokoi to wcale nie będą chcieli naświetlać, cała głupia jestem i co gorsza mam wrażenie, że ten stan jest stabilny, w swojej wiedzy nie posuwam się do przodu...
madziorek nie chciałabym Ci macić w głowie, nie znam sie na tym, mam informacje tylko z forum, z neta i od pacjentów których poznałam w szpitalu jak jeździłam z mama. Powiem Ci tak, jeżeli chodzi kaszel to może być większy od chemii Moja mama tak własnie miała, zarówno przed operacja jak i po operacji miała większy kaszel w czasie chemii. Druga sprawa jest taka że moja mama też miała powiekszone węzły, z tym że nie miała nacieku ani guz do niczego nie przylegał i po dwóch chemiach jak okazało sie ze sie zmniejszył torakochirurdzy podjęli sie operacji Z moją mama leżał facet który miał powiekszone węzły (i to dużo węzłów) miał naciek na aorte, albo guż przylegał, juz dokładnie nie pamiętam. Na dzień dobry powiedzieli mu ze jest nieoperacyjny, a po 4 chemiach zrobili mu operacje i wycięli całe lewe płuco.
Nie chciałabym ci robić zbytnich nadziei bo tak jak mówie nie znam sie na tym i nie wiem dlaczego jedni w takim stadium operują a inni nie, ale myślę ze zapytać warto.
Ja ze swojej strony życze Mami duuuuuzo zdrówka i trzymam kciuki aby zapadła decyzja o leczeniu radykalnym. Pozdrawiam
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
banialuka, dzięki Ci kotku za podpowiedzi, na pewno będę rozmawiać z torakochirurgiem który robił Mami bronchoskopie z igłą. Zobaczymy, na 22 jestem umówiona w CO z onkologiem i razem z nim udamy się do radiologa.
Odnośnie kaszlu to Mami jest już prawie 2 miesiące bez chemii, więc nie mam pojęcia czy to jeszcze jej efekty...
Ja również się cieszę :-)
Każda krok do przodu w leczeniu, to szansa...to wygrana bitwa :pifpaf: oby takich było więcej.
Czego Tobie, sobie i Wam wszystkim życzę
Marzy mi się, żeby nastąpił cud i mój tata też mógł radykalnie powalczyć z tym g*****
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
renbaz, dziękuje, ale wiesz, nie chce zapeszać, bo w tej chorobie i w tej walce nigdy nie wiadomo co będzie jutro i gdzie jest front.... ale szczerze dziękuje i trzymam kciuki za Twojego Tatę
Madziorku, w tej trudnej walce każde małe zwycięstwo jest wielkie.
Rozumiem Twój oszczędny optymizm, ale ciesz się każdym dniem...każdy jest na wagę złota...
Tulę i trzymam kciuki!
a
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
3 cykle chemii to troche malo i nie do konca w zgodzie ze standardem...
Ano racja, remisja jest, wielka szkoda, że nie dało rady kontynuować chemioterapii, chociaż jeszcze jednego kursu - być może nie doszło jeszcze do chemiooporności i możnaby liczyć na dalszą regresję zmian. Nic to jednak - nie dało się, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
agakata napisał/a:
na moj niewielki rozumek nalezaloby jak najszybciej kontynuowac lecznie i tez wykorzystac to, ze raczysko na chemie zareagowalo dobrze...
Tak należałoby zrobić gdyby było możliwe lecznie radykalne. W przypadku leczenia paliatywnego zasady są inne - niecelowe jest 'wystrzelanie się' od razu 'ze wszystkich naboi'.
agakata napisał/a:
Wiem, pierwsze TK nie wypadlo dobrze, ze byly przerzuty do wezlow odleglych, ze IIIB, ale teraz sytuacja sie zmienila...
W kwestii możliwości leczenia radykalnego (a raczej braku takiej możliwości) nie zmieniła się.
agakata napisał/a:
moze jakis torakochirurg zapaleniec podjalby sie radykalnego ciecia?
Każdy 'zapaleniec' musiałby widzieć choć cień sensu tego co robi. Tu działałby na szkodę pacjentki, wątpię więc by łatwo można było kogoś 'poszturchać' by się do czegoś podobnego zapalił
madziorek napisał/a:
A i owszem,możemy naświetlić paliatywnie a po 6 tygodniach dorzucić drugą dawkę co w sumie da radykalne.
Czy to ten sam pan doktor, który niegdyś stwierdził, ze chemioterapia miała być paliatywna a zaczyna być radykalna?..
Małe sprostowanie: 30 Gy + 30 Gy (zakładając takie dawki naświetlań paliatywnych) to 60 Gy ; teoretycznie dawka radykalna.
Jednak naświetlanie radykalne to naświetlanie BEZ PRZERWY. Nie dające szansy na zregenerowanie się naświetlanych tkanek (tak zdrowych, jak i nowotworowych). 6 tygodni przerwy (rozumiem po to, by nie uszkodzić np. tchawicy) daje 2 x naświetlanie paliatywne.
banialuka napisał/a:
moja mama też miała powiekszone węzły, z tym że nie miała nacieku ani guz do niczego nie przylegał i po dwóch chemiach jak okazało sie ze sie zmniejszył torakochirurdzy podjęli sie operacji
banialuka, chciałam sobie przypomnieć jak u Was sprawy wyglądały, ale w Twoim wątku ani TK przedoperacyjnego nie mogę znaleźć, ani histpat pooperacyjnego , a może nie dowidzę... (całkiem możliwe). Nie umiem się więc odnieść do tego co piszesz, jednak sądzę, że zmiany węzłowe w śródpiersiu nie były masywne i nie tworzyły pakietu węzłów; co czyni zresztą ogromną różnicę - bowiem ocena obrazowa i ew. makroskopowa (mediastinoskopia) cechy N2 przesądza o operacyjności lub nieoperacyjności zmian. Możliwe do resekcji w śródpiersiu są jedynie węzły z 'drobnymi' przerzutami, nie przekraczającymi torebki węzła i nie powodującymi jego znaczącego powiększenia.
banialuka napisał/a:
Z moją mama leżał facet który miał powiekszone węzły (i to dużo węzłów) miał naciek na aorte, albo guż przylegał, juz dokładnie nie pamiętam. Na dzień dobry powiedzieli mu ze jest nieoperacyjny, a po 4 chemiach zrobili mu operacje i wycięli całe lewe płuco.
Które węzły miał powiększone? Wnękowe czy śródpiersiowe? Przerzutowo czy odczynowo? Jak bardzo powiększone? Tworzyły pakiety? W śródpiersiu? To naciek na aortę czy 'przyleganie'...? banialuka, ilość danych, które przytaczasz nie pozwala na jakiekolwiek porównania, bo nie daje szansy na obiektywną ocenę zaawansowania choroby tego pana.
madziorek napisał/a:
Odnośnie kaszlu to Mami jest już prawie 2 miesiące bez chemii, więc nie mam pojęcia czy to jeszcze jej efekty...
Raczej nie. Albo stan zapalny mamy, albo progresję.
banialuka napisał/a:
trzymam kciuki aby zapadła decyzja o leczeniu radykalnym
Taka decyzja skrzywdziłaby mamę madziorka. Z całą pewnością nie prowadziłaby do wyleczenia, a 'obdarowałaby' dodatkowym cierpieniem - popaliłaby tchawicę (bo rozumiem, że myślicie tu o radioterapii), przysporzyła kłopotów z oddychaniem i sprezentowała ból, z którym trudno byłoby walczyć czymkolwiek, nawet morfiną. Owszem, czytuje się w piśmiennictwie o próbach osłaniania tchawicy, ale jak ją osłonić, skoro guz ją 'obejmuje'?? (wg. TK nadal ją bowiem modeluje).
Na koniec przepraszam Was za chyba trochę obcesowy ton Ja wiem, że macie dobre serduszka i wolę pomocy i pragnienie by towarzyszom niedoli udało się...
Mi serce trochę 'uschło' po ostatnich wydarzeniach; w klatce piersiowej w każdym razie zamiast stukania słyszę skowyt.
Ale 'zreperuję się', obiecuję...
madziorek, tak czytam co piszesz i wiem, że Ty wiesz.. I że chcesz wiedzieć i zrozumieć. Jesteś mądrą i dzielną kobitą, jestem z Tobą całym swoim 'wyschniętym' sercem..
jak zresztą z Wami wszystkimi .
DSS BARDZO dziękuje i ja wiem że obie wiemy...
DSS zrób proszę coś w poprzek- odreaguj........ wiem jest ciężko ale to forum to nasza nadzieja w Was... jest źle a może być jeszcze gorzej, czasami tak być musi. Ten na górze tak chciał.... a my wpływu nie mamy.... więc jak feniks z popiołów-powstańmy..
DSS, napisz mi tylko czy dobrze myślę:
a)skoro guz jest jaki jest i przylega tam gdzie lubi. to zwalczyć kaszel-mimo remisji raka DHC i nie pchać się na siłę na radio choćby paliatywne
b) zostawić radio paliatywne w momencie regresji- na razie jej nie ma tk z 6dni wstecz
c) TK w marcu i wtedy podjąć decyzje
dobrze kombinuje ??? bo ja w zasadzie po pierwsze nie szkodzić....Mami chce w wakacje na mazury - dziś mi tak wyskoczyła- oby jej dane było...
Najpierw trzeba by było ustalić przyczynę kaszlu - może jest to jednak stan zapalny; osłuchać mamę, może RTG wykonać (chyba, ze kaszel nie nasila się tak, by widać było różnicę: tydzień temu / a teraz ? Bo TK tydzień temu była?), morfologia by się przydała bieżąca.
Czy mama tak samo kaszlała gdy zdiagnozowano chorobę?
Progresja wbrew pozorom może być. Mamy TK , które pokazało remisję, ale nie wiemy jaka była remisja np po drugim cyklu (mogła być większa) i czy nie doszło w międzyczasie do chemiooporności i nawrotu. Poza tym minęło już trochę czasu od ostatniego wlewu.
Znamy jedynie status quo na dzień wykonania tomografii.
I tu rola onkologa: powinien ustalić czy to infekcja czy progresja.
Naświetlania paliatywne przede wszystkim mają za zadanie zniesienie dolegliwości (czas przeżycia wydłużają naprawdę nieznacznie) więc 'zgodnie ze sztuką' stosuje się je gdy się stwierdza progresję powodującą przykre objawy kliniczne lub takowymi grożącą (np naciek i ucisk na ŻGG 'wróżący' w bliskim czasie wystąpienie ZŻGG).
'Na zapas' więc naświetlań paliatywnych się nie stosuje.
To samo dotyczyło dotąd chemioterapii II linii, jednak ostatnie badania kliniczne dowiodły, że remisja dłużej była udziałem pacjentów, u których 'nie zwlekano' z jej wdrożeniem (czyt. nie dopuszczano do poważnej progresji w postaci pojawienia się nowych masywnych zmian).
Tu wydaje się sensowna następująca kolejność: chemioterapia I linii -> radioterapia paliatywna -> chemiotrapia II linii -> ew. ponowna radioterapia paliatywna w przypadku np. wystąpienia ZŻGG. Kwestia wyczucia co i kiedy - najlepiej byłoby wdrażać kolejne etapy leczenia w stosunkowo niedużych odstępach czasu, jako czujną i sprawną odpowiedź na stwierdzenie rozpoczynającej się progresji.
Jednocześnie bez stwierdzenia progresji szkoda mamę obciążać bez potrzeby leczeniem onkologicznym, tym bardziej, że szpik w trakcie chemioterapii dostał naprawdę 'w kość'. A niskie wartości krwi także obniżają jakość życia, i to bardzo.
ściskam.[/color][color=red]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum