Wiesz radiologiem nie jestem ale moja mama miała naświetlane śródpiersie i jak widziałem miejsca gdzie mama była naświetlana to tchawica na pewno dostała dawkę i to pewnie nie małą a jakoś mama to zniosła. Oczywiście, że przełyk tchawica były naświetlone, mamie ciężko się jadło, piekło w gardle dlatego jadła jogurty lekko chłodne to pomagało w obrzęku. Nie martw się będzie dobrze, ważne żeby mamie pomogło.
Pozdrawiam serdecznie
Kurka wodna ja też radiologiem nie jestem więc Ci nic nie doradzę. Mogę tylko trzymać kciuki i przypomnieć Ci że nie jesteś sama. Będzie dobrze...dacie radę.
Zawsze mówię żeby było lepiej, musi być gorzej!I mam nadzieję że tak u Was będzie!
Madziorek -jak pare razy zawoziłam mamcię na naświetlania to widziałam osoby, które miały naswietlania na szyje - utkwiła mi szczególnie w pamieci jedna Pani - jej szyja była wręcz sino-bordowa!!! ale przychodziła do pielęgniarek i dostawała jakąś maść na złagodzenie skutków ubocznych zewnętrznych - a sama mówiła, że mimo, ze z zewnątrz boli to wewnetrznie jest zdecydowanie lepiej niz przed naswietlaniem i że zniesie to byle lepiej jej sie oddychało!!!
Oczywiście, że nie życze Mami, żeby cierpiała - ale myśle, że to jej pomoże!!!
Trzymam kciuki - bedzie dobrze
Madziorek, trzymam kciuki!
Mamie duzo siemienia lnianego, kisiel, prztarte zupy, miekkie i z poslizgiem, zeby bylo latwiej przelykac, siemie na ochrone...musicie tez zadbac o higiene jamy ustnej, zeby nie przyplatala sie jakas infekcja...
Poza tym - Madziorek, spokojnie, spokojnie.
I szykuj juz wakacje na Mazurach!
Tule moooccnooo
a
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Wróciłyśmy . Padły dwa aparaty do naświetlań, w tym jeden dziś o 8 rano . Najbliższe terminy koniec kwietnia, wkręciłam Mami na 12.04. W coi wszyscy wkurzeni na maxa, pacjenci bo naświetlania przerwane lub robione nawet późno w nocy, lekarze bo próbują jakoś to ogarnąć (o terminy zaczynają już skakać sobie do gardeł), stażystów brak, bo akurat odbywa się kurs onkologiczny,same punkty zapalne przed świętami.Braki sprzętowe i kadrowe. Ot, to jest Polska właśnie.
Madziorek - przypomniały mi się z naświetlań dwie rzeczy. Pierwsza to pyszny budyń Słodka chwila, robiony na mleku skondensowanym z kartonika (1/3 szklanki mleka, 1/3 wody - zagrzać, dosypać budyń). Bardzo kaloryczne - da się na tym przeżyć naświetlania spokojnie. I druga - to siemię lniane robione do termosu, żeby było ciepłe cały dzień - do popijania w minimalnych ilościach, kiedy dokucza przełyk.
Spróbuj. I zazdroszczę już Mazur. Ja ew. na Zalew Zegrzyński na 2-3 dni.
Pierwszy raz dziś (od wielu dni) Mami czuje się dobrze , chodź na spacer nie dało mi się jej namówić. Nie kaszle, zjadła normalnie i się uśmiecha wiosennie . Tato dziś na gigancie pojechał do siebie do domu o czym poinformował nas telefonicznie już z autobusu- a mówił, że na spacer idzie
mały off topic- źli ludzie ukradli mi autko- czuję się jak bez ręki i bez nogi
Madziorku - większy off topic: wredni, parszywi, paskudni ludzie ukradli Ci autko. Nie wiem, dlaczego, ale natychmiast równie paskudna myśl: dlaczego akurat Tobie, jak jest tyle aut na ulicy.
Z dużym współczuciem - i do samopoczucia, i do załatwiania, i do poruszania się.
Za to z mamą świetnie. Może tak już dłużej potrwa - czego Ci życzę. Ojciec też niezły (he, he)
Ja też radiologiem nie jestem, ale radioterapeutą owszem, więc napiszę trochę o idei paliatywnego napromieniania.
Celem paliatywnego leczenia jest przede wszystkim złagodzenie objawów.
Wykorzystując fakt, że tkanka nowotworowa rozwija się szybciej niż normalne tkanki organizmu, stosuje się w leczeniu raka albo chemioterapeutyki, albo radioterapię, które to metody uszkadzają DNA komórek dzielących się bardziej, niż tych, które się nie dzielą.
Dlatego w leczeniu paliatywnym stosuje się krótkie, pięciodniowe schematy radioterapii, z wysokimi dawkami jednorazowymi. Całkowita dawka uszkodzi niewielki odsetek zdrowych tkanek w okolicy, za to powinna na jakiś czas spowolnić rozwój raka (w miejscu napromienianym).
W paliacji nie bawimy się w finezyjne metody leczenia, przede wszystkim ze względu na ideę - leczenie powinno być proste, szybko zaplanowane, żeby chorego nie obciążać zbytnio czasem spędzanym na aparacie i na różnych etapach planowania terapii.
_________________ Medycyna to nie matematyka, tu 2+2=3,9 lub 4,1. 4,0 to rzadkość...
dlaczego akurat Tobie, jak jest tyle aut na ulicy.
bo to nieszczęście (odnośnie popsutych aparatów) pary nie miało.
Chodź czasem myślę, że u mnie to jak w kolumnie, czwórkami lub szóstkami idą Hmm i mam wrażenie, że Mama tylko lekko przejęta tym zdarzeniem, bo mniej lotna jestem
Ciumkam Cię mocno.
[ Dodano: 2010-03-31, 18:16 ] AK, dziękuje Ci bardzo za wyjaśnienie, jestem o wiele spokojniejsza, gdy znam szczegóły. Najbardziej martwi mnie tchawica, którą guz nacieka od tylnej ściany- to miejsce jest najbardziej "uciążliwe" dla mamy. W jaki sposób jest to naświetlane technicznie? z boku? czy poprzez nie nacieczoną tchawicę? Wiem, za dociekliwa jestem, ale zdradź nam tajniki swej pracy
Madziorek, nastepnym razem jak Cie jakies nieparzyste nieszczescie spotka to zastosuj metode mojej babci...zawsze szukala na ochotnika kogos kto da sobie lape drzwiami przytrzasnac ;-) zeby sparowac nieszczescie... tez sposob, no nie?
Tule mocno i trzymam kciuki
A
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Minęło tylko sześć dni, a święta upłynęły przy przeraźliwym kaszlu i przy odruchu wymiotnym, przy co drugim kęsie a dużo ich niestety nie było.
Jak pomyślę, że jeszcze tydzień czekania to mną trzęsie...
....prawie po świętach...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum