Dziękuje wam wszystkim.
Teraz kiedy jest siostra ona jest tą silną, ja mogę się spokojnie wypłakać. Na rozmowie z lekarzem pytała rzeczowo i w przeciwieństwie do mnie się nie rozpłakała. Jest silniejsza a przy niej ja nie muszę udawać że daję radę sama przed sobą. Mąż stwierdził,m że teraz tylko chwilami "jestem taka jak dawniej" z reguły jestem przygaszona i taka jest prawda. Mama też o wielu sprawach rozmawia z siostrą bo wie, że ona jest silniejsza a ja jestem "jej małą córeczką", martwi się jak damy sobie radę bez niej. le walczy, walczy o życie. Teraz jak jest siostra wiem, że nie jestem z tym sama.
Nadal nie mogę uwierzyć, że mama ma raka - jak się z tym pogodzić ? Nie wiem czy umiem, wiem że muszę, ale nie wiem czy umiem.
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
Droga kset79 !
Nie wiem, czy jest to możliwe, by pogodzić się,że bliska osoba ma raka....Ja też nie godzę się z tym,ze mój tata jest chory....To ma porażający wręcz wpływ na moją psychikę....Ostatnio byłam na wizycie u psychologa w CO. Usłyszałam,że choroba nowotworowa to ogromny stres dla całej rodziny,że dobrze jest płakać i nie wstydzić się łez....Gdy tłumimy emocje w sobie, nie pokazujemy na zewnątrz- ponosimy wysokie koszty emocjonalne....
Rozumiem Cię, bo też jestem słaba psychicznie, boję się tego co przyniesie ta koszmarna choroba, co jest nieuchronne....
Ściskam Cię mocno! Bądź przy Mamie!
kset79 moja Mama choruje już prawie rok a ja do tej pory nie pogodziłam się, że dotknął ją rak. Staram się jakoś z tym żyć, ale nie zaakceptuję tej choroby- oczywiście Mamie o tym nie mówię, ona i tak wyrzucała sobie, że sprawiła kłopot i tylko udrękę przynosi.
Tłumaczyłam i tłumaczę, że to niczyja wina, że jest chora, że damy sobie radę, bo po to jesteśmy rodziną aby być ze sobą w każdej chwili. Żeby się wspierać i nie opuszczać w trudnych sytuacjach.
Twoja Mama wie, że może na Ciebie liczyć, jednak rozmawiając z siostrą o swoich obawach stara się Ciebie chronić- widzi jak to przeżywasz, jak jest Ci ciężko i pewnie chce Ci oszczędzić dodatkowego bólu.
Taka postawa u chorych zawsze mnie zadziwiała i zadziwiać będzie- ta troska o drugiego człowieka.
Dobrze, że masz przy sobie siostrę i dobrze, że macie zupełnie inne spojrzenie na sytuację. Jest Ci trudno i taka silna osoba, na ramieniu, której możesz się wesprzeć tak realnie przyda się. Jeśli potrzebujesz to się wypłacz, ze swojego doświadczenia wiem, że to bardzo pomaga- zwyczajnie się wyryczeć co jakiś czas komuś innemu jak na co dzień mamy do czynienia.
Pozwól się siostrze zaopiekować Mamą i Tobą jeśli zechce, wykorzystajcie ten czas na bycie ze sobą.
Trzymaj się, wspieraj Mamę i bądź przy niej.
Uściskaj Mamusię.
[ Dodano: 2011-02-04, 21:32 ] agni5 nie uważam abyś była słaba psychicznie. Walczycie z chorobą tak długo i chyba to Cię trochę już zmęczyło. Trzymaj się ciepło.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
kset79, podpisuje się pod tym co czkawka, napisała. Bardzo dobrze wszystko ujeła.
Nikt z nas na tym forum, nie pogodzi się z chorobą naszych chorych.
Ktoś napisał, że na raka choruje cała rodzina.
Nasze życie wywróciło się o 180 stopni, to juz nie jest nasze życie.
Teraz żyjemy z rakiem i to jest najgorsze.
Nie ma takiej osoby, która byłaby w stanie wszysto udzwignąć......
Nie jesteśmy już tacy sami.......
Jednak musimy dawać z siebie wszystko........
Przecież tak bardzo kochamy swoich bliskich.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Ja również podpisuje się pod tym co wyżej napisane. Musimy się przeciwstawić tej wstrętnej chorobie !!! Musimy walczyć i wspierać chorych całym sercem !!!!!!!!!!! Dobrze,że masz siostrę przy sobie. Ja mam dużą rodzinę ale czuję się jakbym była sama ,tylko ja wspieram tatę i jestem dostępna na jego każde wezwanie. Nikt z rodziny mi nie pomaga, wszyscy się odwrócili od taty już kilka lat temu kiedy jeszcze nie był chory lub był ale nie wiedzieliśmy o tym . Brak mi sił . Ja pomagam tacie ale MI nikt nie pomaga, nikt nie widzi jak płacze kiedy jestem sama w domu ... hmmm *rodzina* jak jest mi ciężko. Dobrze,że nie jesteś sama. Myślcie pozytywnie ,cuda się zdarzają !!! Pozdrawiam.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Jak mama zaczęła chorować powiedziała mi coś takiego "dobrze, że to nie złośliwy rak bo wtedy byłby już koniec". Teraz mama już wie, że jej rak jest złośliwy i bardzo agresywny, ale nie mówi co czuje. Zauważyłam jednak, że na początku choroby robiła plany np. na wakacje - teraz ich nie robi. Wiem, że ważna jest teraz każda chwila i każdy wspólny dzień, każdy kolejny miesiąc...
Mamie śnił się jej mąż (nie żyje od 10 lat) we śnie jej powiedział "przepraszam spóźniłem się"... Jak mi opowiedziała ten sen popłakałam się, teraz Wam go opisując też płaczę i zastanawiam się ... co by było gdyby się nie spóźnił ... choć wiem, że nie ma to żadnego sensu.
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
...... bardzo przykre jest to co opowiadasz. Nie wiem jak mogłabym Wam pomóc ale pamiętaj,że macie tutaj wielu przyjaciół,którzy są przy Was sercem. Nie poddawajcie się i cieszcie się z mamusią każdą chwilą!!! Rozmawiajcie na optymistyczne tematy, chociaż wiem,że jest to trudne. Pozdrawiam Ciebie i mamusię.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Okropnie cięzko patrzeć na chorych naszych bliskich, niestey nie zostało nam nic innego jak trwać przy nich i podtrzymywać na duchu.
Bo komu jest najciężej jak nie im.
Masz pełną rację, trzeba się cieszyć każdym dniem, chwilą.
Ja wszystko postawiłam na jedną kartę, podczas trwania choroby spędzałam każdą wolną chwilę z Tatą, poświęcając cały swój czas, znajomych, rodzinę mężą, których nie widziałam już parę miesięcy, bo na wwekendy zawsze jestem w domu, a urlop równiez spędzałam z Tatą.
Nie żałuje tego w ogóle, to było moje postanowianie, żeby mieć w pamieci jeszcze te wesołe chwile, które miały miejsce podczas choroby.
W czwartek w przedszkolu mamy "dzień babci" moja mama nie chce iść. Mówi, że wszyscy będą się na nią patrzeć - z powodu peruki. Chciałabym żeby poszła bo to może być jej ostatni "dzień babci" jednak nie chce jej zmuszać.
Widzę, że jest to dla niej bardzo trudne, dla mnie też, ale to ona cierpi. Czasem chciałabym byc w jej głowie żeby wiedzieć co myśli i czuje a nie tylko domyślać się, żeby wiedzieć jak jej pomóc.
... Kocham cię mamusiu i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie ...
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
Długo mnie nie było na forum, ale tyle spraw jest do zrobienia. Na dodatek mam grypę więc nie zbliżam się do mamy. A mamę boli jajnik więc wygrzewa się w domu, żeby nie rozchorować się na dobre aby nie przesunęli chemii - a co jeśli to jest przerzut do jajnika a nie zapalenie. Wszystko mnie przeraża, jak mamę coś zaboli to się zastanawiam czy to przypadkiem nie przeżuty. Dni bez mamy bardzo mi się dłużą, ale wolę z mamą rozmawiać telefonicznie niż zarazić mamę wirusem.
W środę jak dobrze pójdzie kolejna chemia i prześwietlenie płuc - czy rak się cofa, czy się zatrzymał czy mimo chemii jego rozwój się nie zatrzymał. Boje się.
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
Kset nie ma innej opcji, nowotwór napewno się cofa !
Ja mam tak samo, jak coś mężusia zaboli, to zaraz myśle o przerzutach. Więc chyba to normalne, że tak myślimy, ale nie martw się, to nie przerzuty.
Kuruj się. Pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
odezwij się jak mama się czuje po kolejnej chemii,no i jak twoje zdrówko
a co do obawy o przerzuty to niestety my onkologiczni tak mamy,każdy ból wzmaga w nas tą obawę
raczydło juz zawsze pozostanie w naszej podswiadomości,przykre,ale prawdziwe
uściski dla ciebie i mamusi
jesteście bardzo dzielne
Witajcie. Nie pisałam bo ... czasem wydaje mi się, że to wszystko to zły sen, że to nie może dotyczyć mojej rodziny. Już tyle złego mnie spotkało, czemu jeszcze to. Zawsze z opresji wychodziłam z podniesiona głową, pokonując problemy - tego problemu nie da się pokonać. Nie wyjdę z tego z podniesioną głowa.
Mama jest w szpitalu. Ma kolejną chemię. Mówi, że czuje się dobrze - nie wiem na ile to prawda. Jak mówi to mam wrażenie jakby miała spuchnięty język - nie wiem czemu. Lekarka jeszcze nie podjęła decyzji co do prześwietlenia, może jutro. Cały czas żyje ze świadomością, strasznego końca. Boję siej bólu i mojej niemocy. Gdy odchodzą bliscy - tu na tym forum - to przeważnie bardzo cierpią a z nimi ich bliscy. Najbardziej boli, że nie możemy pomóc im w bólu.
To koszmar !!!
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
Witaj kset79.Ja tez mam caly czas wrazenie ze jestem w jakims koszmarze i nie moge sie z niego obudzic.Ale musimy miec nadzieje ze jeszcze slonce wyjdzie.
iwona2010, mam nadzieje. Jednak realność mnie dobija i słowa lekarki o rokowania, o ... "z reguły półtora roku". Ale mam nadzieję, ze dane będzie nam więcej czasu - choć zawsze będzie go za mało ...
[ Dodano: 2011-02-16, 20:16 ]
Na obchodzie lekarka powiedziała mamie, że w piątek zrobią jej prześwietlenie głowy - nie płuc. Nie wiem co to wszystko oznacza, ale zaczynam się bać coraz mocniej. Czy jest coś o czym nie wiem ?! Te wszystkie niewiadome dobijają mnie.
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum