27 marca był tk klatki piersiowej (opis Pani wysłałem) a na poczatku maja przed pierwszą chemią klatka piersiowa i jama brzuszna (opisu jeszcze nie widziałem)
Chyba każdy kto dowiedział się o chorobie bliskiej osoby myśli : może akurat nam się uda,może pobijemy rekord.
Sama osobiście tak myślałam, nawet mówiłam tacie żeby się nie poddawał tylko walczył że statystyki są do przeskoczenia.Po 2 chemii zaczął bardzo dobrze się czuć i chyba nawet sam w to uwierzył że może akurat...
Statystyka w przypadku taty mówiła 7-9 miesięcy ,żył 10 miesięcy od diagnozy.
mi dawali 2 miesiące. od tamtego momentu upłynęło już 5 lat. ale każdy jest inny i gdzie indziej ma tego dziada
życzę wam przeskakujcie statystyki
plamiasta, bardzo się cieszymy, że Tobie udaje się pokonać statystyki - i oby tak dalej, trzymamy kciuki! - tyle że tutaj mówimy konkretnie o DRP, to jednak zupełnie inny rodzaj nowotworu z innym (niestety) rokowaniami... /absenteeism
robert, Witaj. My dowiedzieliśmy się o chorobie 30 lipca 2010 roku. Moje Kochanie odeszło 6 stycznia tego roku. Od momentu zdiagnozowania drobnokomórkowca walczyliśmy dzielnie. Wierzyłam, że może Nam się uda. Niestety. Na dzień dzisiejszy medycyna jest bez szans. Cieszcie się życiem, celebrujcie każdy dzień, każdy nawet maleńki sukces. Życzę wam dużo siły i pięknego każdego dnia.
Pozdrawiam ciepło.
Po naświetlaniach kontrolne TK robi się po 6-8 tygodniach.
chyba już jestem na etapie gdzie nie chce oglądać i słuchać wyników. Wszystko trwa od 27 marca i od tego czasu usłyszeliśmy jedną "dobrą" wiadomość i był to wynik wycinka - drobnokomórkowiec. W innym przypadku, przy tej wielkości guza i naciekach już nie byłoby tematu pod tytułem "mój tato"
Wolę się teraz skupić nad tym jak mu uczynić ten czas lepszym i nieustannie szukam nowych sposobów aby to wszystko wydłużyć.
Witam Cię Robercie. Bardzo mi przykro z powodu nieszczęścia jakie Cię spotkało. Moja mama również jest chora. Z początku lekarze mówili że jest to najprawdopodobniej DPR, ale koniec końcem okazał się to rak niedrobnokomórkowy. Piszesz, że zastanawiasz się jak to wszystko ogarnąć i przedłużyć ukochanej osobie życie. Otóż powiem Ci, że poprostu się nie da. Ponieważ każdy człowiek jest inny i inaczej jego organizm walczy z chorobą. Ta niestety jest bezlitosna i my jako bliscy ani nawet lekarze póki co, nie są w stanie uratować wielu ludzi. Tak jak Ci pisali inni forumowicze dbaj o siebie i o rodzinę. Nie zastanawiaj się ile czasu Wam zostało. To bez sensu. Nikt tego nie wie. Najprawdopodobniej nie dużo. Ale Ty potrzebujesz być silny i musisz dbać o swoje zdrowie i psychiczne i fizyczne, by móc wspierać , załatwiać różne rzeczy itd. Inaczej się zadręczysz. Umieramy wszyscy. Czasem nagle i gwałtownie. Nie ma nieraz czasu żeby się pożegnać. Moja szwagierka (26l) wychodząc za mąż bardzo ubolewała nad choroboą nowotworową swojej teściowej. Umarła przed nią , rok po ślubie-na raka jelita grubego. Nigdy nic nie wiadomo. Liczy się to abyś był wsparciem dla ukochanej osoby i tak jak pisałam wcześniej dbał o siebie. Będzie Ci potrzebna odwaga i dużo cierpliwości. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci dużo siły w tej nierównej walce.
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
witam
moja mama chorowała na ten sam typ nowotworu u nas "rekord" to 29 miesięcy od chwili rozpoznania choroby a wszystko zaczęło się ok dwa miesiące wcześniej
pozdrawiam i życzę dużo siły
witam
moja mama chorowała na ten sam typ nowotworu u nas "rekord" to 29 miesięcy od chwili rozpoznania choroby a wszystko zaczęło się ok dwa miesiące wcześniej
pozdrawiam i życzę dużo siły
Super
W jakiej formie mama była przez większość choroby?
robert, Witaj.
Myślę że trochę bez sensu jest szukanie rekordów, porównywanie przypadków, szukanie stycznych momentów w przypadkach opisanych wspólną nazwą ale za każdym razem indywidualnych i jednostkowych.
Wyciąganie wniosków jest praktycznie niemożliwe ze względu na zbyt wiele zmiennych elementów.
Myślę że każdy z nas szuka nadziei dla swoich najbliższych, chciałby przedłużyć ich życie nie zawsze i nie do końca mając świadomość czego naprawdę chce i jak bardzo odbiega to od wyobrażeń o życiu.
Robert jest mi przykro że Twojego Tatę dotknęło nieszczęście, choroba nowotworowa jest trudną chorobą, niesie ze sobą niekiedy dramatyczne cierpienia zarówno osobie chorej, jak też bliskim osobom, bo obserwacja chorego to też cierpienie, niekiedy cięższe niżeli chorego, który doznaje ulgi pod wpływem leków, rodzina cierpi w pełni świadomie.
Robercie skoncentruj się nad tym w jaki sposób pomóc Tatusiowi w danym dniu, w danym momencie.
Nie szukaj złudnych nadziei w leczeniu metodami które tak naprawdę nikogo nie uleczyły, nikt ich ci nie zabroni ale jeżeli zdecydujesz się na cokolwiek, informuj o swojej decyzji lekarza prowadzącego, chyba, że chcesz zadawać sobie pytanie czy stosując jakieś cudowne leki nie pogorszyłeś stanu, lub nie przyspieszyłeś końca.
Wybacz, jeśli uraziłem Cię swoją bezpośredniością mam świadomość, że przeżywasz w tej chwili naprawdę trudny czas, ale pamiętaj, że same dobre chęci nie wystarczają, musisz naprawdę zachować zimną krew i rozsądek pomimo wszystkich emocji które w tym momencie podpowiadają Ci różne rozwiązania.
Pozdrawiam
Myślę że trochę bez sensu jest szukanie rekordów, porównywanie przypadków, szukanie stycznych momentów w przypadkach opisanych wspólną nazwą ale za każdym razem indywidualnych i jednostkowych.
Wyciąganie wniosków jest praktycznie niemożliwe ze względu na zbyt wiele zmiennych elementów.
Romek bardzo dobrze napisał.
Inne wątki radzę prześledzić, bo z nich bardzo dużo można merytorycznie o chorobie się dowiedzieć.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Oczywiście ,jest to niestety prawda co piszą przedmówcy
Ale prawdą jest również ,że każdy z Nas szuka pozytywnych aspektów danej choroby ?
I wydaje mi się ,że jeżeli dowiadujemy się o pozytywnych przypadkach łatwiej jest przejść całokształt chorowania ,pomimo niewdzięcznych statystyk
Romek bardzo dobrze napisał.
Inne wątki radzę prześledzić, bo z nich bardzo dużo można merytorycznie o chorobie się dowiedzieć.
Nie napisał dobrze. Jeden post w którym dowiedziałem się ze można z tą chorobą życ 2 lata dał mi więcej niż 100 przeczytanych wiadomości w których podaje się średnią przeżycia.
Jak się czyta taką informację ze średnią, to chcąc nie chcąc człowiek myśli ze ma czas do grudnia w najlepszym przypadku i to nie jest dobre.
To ze próbuję się dowiedzieć co nas czeka i że szukam jakieś deski ratunku nie oznacza że nie cieszymy się każdym dniem i cała energia idzie na umartwianie się.
To też nie jest tak, ze wciskam ojcu wszystko co przeczytam. Wyleczyłem się z witaminy b17, wyleczyłem się z vilcacory a teraz czytam o selolu i leczeniu wirusem onkolitycznym. Zmieniliśmy trochę kuchnię na zdrowszą ale nie ma to nic wspólnego z dietą.
Nie robię też niczego na siłę. Wiem że tutaj szczególnie trzeba uważać o co się prosi i nie zamierzam taty torturować.
Dla mnie newsem dnia jest to że są 2 letnie przeżycia bo to jest okres tak odległy że nie myśli się o rozstaniu. Madzieniam super napisała o lekarzach, którzy w większości przypadków nie chcą nawet oglądać pacjenta i zadając pytania nie czekają na odpowiedź. Niektórych dałoby się spokojnie zastąpić maszynami które kierowałyby na leczenie. Ja na szczęście tylko na jednego takiego trafiłem a o pozostałych postaram się niedługo napisać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum