Rak migdałka podniebiennego z przerzutem do węzłów chłonnych
Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=.
Cześć,
właściwie, dzięki forum mam niewiele pytań.
Oczywiście po stwierdzeniu u mnie raka wcale w to nie wierzyłam,
cały czas myślałam, że ktoś się pomylił (miałam biopsję cienkoigłową najpierw z migdałka, a potem pod USG z węzła chłonnego).
Potem dowiedziałam się, że czeka mnie w trybie pilnym operacja - usunięcia migdałka wraz z węzłami na szyi, po stronie lewej.
To wszystko, diagnostyka i zabieg, był wykonany w szpitalu WAM w Łodzi,
a na dalsze leczenie skierowano mnie do onkologa, oczywiście w innym szpitalu, bo w Centrum Onkologii w Łodzi.
Chciałabym wiedzieć czy u Was, to znaczy w innych ośrodkach też tak długo czeka się na podjęcie leczenia.
Ja pierwszą diagnozę otrzymałam 02.06.2011 - biopsja z migdałka,
potwierdzenie - 08.06.2011, operację zrobiono mi 16.06.2011,
do onkologa z wynikiem histopatologicznym trafiłam 04.07.11, i tu zaczęły się cuda.
Najpierw wyznaczono mi termin na telefon do Zakładu Teleradiologii, żeby umówić się na termin symulacji wstępnej - 13.07.11,
potem otrzymałam termin na wspomnianą symulację na 20.07.11.
Zrobiono mi wszystko co niezbędne - maskę, symulację oraz CT z kontrastem, po czym dowiedziałam się, że resymulację będę mieć za 2 - 3 tygodnie?!
Czy to jest normalna procedura?
Od radiologa dowiedziałam się, że czeka mnie nie tylko leczenie radiologiczne,
ale również chemia, bo po pierwsze G3, a po drugie wycięto mi migdałka z małym marginesem - 1 mm.
skopiowane z tego posta [2011-10-26, 16:58]:
W końcu dowiedziałam się jaki mam stopień zaawansowania nowotworu T1N1M0 czyli nawet nieźle.
skopiowane z tego posta [2011-11-17, 12:49]:
Leczenie też miałam agresywne, dostałam 70 Greyów na lewą stronę, 60 G na środek i 50 G na stronę prawą - 30 naświetlań - naświetlano 8 punktów, oprócz tego miałam 4 chemie - Cisplatynę raz w tygodniu.
U nas to podobnie działa mąż po operacji jaką miał w sierpniu ub roku dość szybko bo po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala trafił na radioterapie w Szczecinie Tam przez 6 tygodni był naświetlany i podczas tego miał dwie chemie (mówili że uzupełniają leczenie ) przepisane miał 3 ale ostatniej nie dostał poniewąż zbyt słabo się czuł Po wypisie ze szpitala kontrola za kolejne sześć tygodni
U nas jak widac działa tak samo Niestety już dalsza opieka tam dawała tak wiele do życzenia (nikt dosłownie a już zwłaszcza lekarz prowadzący nie przejmuje się pacjętem) że zmieniliśmy ośrodek na inne miasto
_________________ czas nie goi ran ... tylko przyzwyczaja do bólu
Małgosiu, możemy sobie podać rękę.... u mnie też migdałek, też przerzuty na węzły, też operacja.
Ja byłam operowana 1.02, na onkologię trafiłam 14.04, 15-go miałam już pierwszą lampę. Leczona byłam w Gliwicach, wydaje mi się, że czasowo idziemy tym samym trybem. Leczenie lampami i chemią to w tej chwili standart, chemia zwiększa działanie lamp.
Nie denerwuj się niepotrzebnie, do czasu leczenia onkologicznego będziesz miała wygojone rany pooperacyjne.
Koniecznie przed naświetlaniami zrób sobie kontrolę stomatologiczną, możesz potem mieć kłopoty z zębami jeśli coś jest do leczenia. I staraj się utrzymać wagę a nawet przytyć, później się już raczej chudnie.
Jeśli trafisz na naświetlania po 2 miesiącach, to będzie bardzo dobry czas.
Powodzenia!
I co najważniejsze.....jestem już 16 miesięcy po zakończeniu leczenia, mam się dobrze....Tobie też tego życzę z całego serca!
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Dzięki za szybką reakcję.
Siedzę na tym forum od dłuższego czasu- to znaczy odkąd się dowiedziałam o swojej chorobie. Dzięki temu trochę przytyłam, bo mimo, że mam nadwyższki inflacyjne, jak mawiają moi przyjaciele, po operacji schdłam jakieś 5 kilo, to już to nadrobiałam. U dentysty byłam, chwilowo mam wszystko wyleczone, zrobiłam też sobie flourkowanie zębów i wstępnie jestem umówiona na wizytę w październiku, bo radio.
Ale i tak za wszystko Wam dziękuję.
Nie umiem tylko czekać....Chciałabym mnie to za sobą.
Małgosiu....spokojnie. Wszystko po kolei, na początku też myślałam, że zwariuję, że już powinnam być leczona, że za długo to trwa......
Uwierz mi, za jakiś czas będziesz sama się dziwiła, że byłaś taka niecierpliwa.
Zaakceptuj swój aktualny stan, czekaj spokojnie i z optymizmem na leczenie - sama widzisz jak duża grupa z nas już ma to za sobą....będziesz miała i Ty
Powodzenia, cierpliwości i optymizmu!
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Wiem, ale chciałabym już wrócić do pracy, póki na mnie czeka, bo niestety nie mam za bardzo na kogo liczyć. Poza tym naprawdę lubię swoją pracę i bardzo mi jej brakuje.
Witam Cię serdecznie,
mnie usunięto migdałek 24.05.2011 z podejrzeniem guza, 01.06.2011 otrzymałam wynik histpat. z diagnozą "nowotwór G3 inwazyjny rogowaciejący". 21.06 rozpoczęłam naświetlanie (30 frakcji), jestem po dwóch dużych chemiach, w niedzielę mam ostatnią" lampkę". Zoja ma rację, jedz, póki mozesz nawet za trzech, potem kompletna porażka z apetytem i przełykaniem. Poleciało mi już 12 kg. Pytaj w razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów. Mnie to forum przyniosło ogromne wsparcie, dlatego też pragnę pomóc w miarę możliwości. Pozdrawiam
Dzięki.
Wczoraj byłam na spotkaniu z "moim" lekarzem. Okazało się, że w nowym CT, tym który zrobiono mi 20.07. znaleziono jeszcze 2 powiększone węzły chłonne ( jeden po stronie operowanej, gdzie wg wypisu ze szpitala usunięto "cały pakiet", a drugi po stronie przeciwnej), więc dołożą mi więcej naświetlań. Ostatnio doszliśmy do 35 i 5 chemi. Nie poszło mi to na zdrowie, w sensie stresu .Teoretycznie naswietlania mam zacząć w poniedziałek 08.08, ale to nigdy nic nie wiadomo...
I znowu czekam, tym razem na resymulację (sroda albo czwartek).
No i dowiedziałam się, że mam resymulację 08.08 i zaraz potem zacznę naświetlania. Szczerze mówiąc jestem przerażona, bo tak naprawdę dopiero teraz do mnie dotarło, że jestem chora. Od początku diagnozy czuję się bardzo dobrze, wyjątek stanowił dzień operacji. To był koszmar. Jestem życiową optymistką, ale teraz brakuje mi optymizmu.....
małgosia_43,
Bardzo mi przykro mam nadzieję ,że niedługo wróci do ciebie optymizm ,w najszej chorobie jest to ważne ,bardzo cię rozumniem sama nie raz maiłam załamkę ,która się skończyła u psychiatry. Muszę powiedzieć że bardzo mi pomógł.
Wiara w wyleczenie robi cuda
Pozdrawiam i Trzymam kciuki
Małgosiu, to co przechodzisz to jest normalne. Chyba każdy z nas tak miał: chwile zwątpienia i strachu. Przeczekaj, nie poddawaj się bez walki. Nie może tak być, żeby "padalec" Cię zdominował.
Wyobraź sobie,że jesteś na tym etapie co my......po leczeniu.
Skoro my daliśmy radę, dasz też!
Mnóstwo ludzi na tym forum będzie Ci kibicować!
Odwagi i śmiało do przodu....do leczenia!
Ściskam za Ciebie kciuki, bo wiem co przechodzisz.
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Dzięki, dzięki Wam wszystkim.
Prawdę mówiąc dzięki temu Forum cały czas myślę, że jednak się uda...Tylko strach ma wieeeelkie oczy (i dlatego jest uroczy).
No jestem po trzech naświetlaniach i jednej chemii. Z miską się nie rozstaję. Nie wiem czy to normalne, ale już po pierwszym naświetlaniu było mi potwornie niedobrze. Do rana mi przeszło i tak w kółko Macieju. Po naświetlanich jest mi niedobrze...
A poszłam do Rygi już w czasie chemii, więc z kroplówką siedziałam w toalecie.
Tak nawiasem mówiąc, co do chemii, to trafiłam naprawdę dobrze (chyba sobie odpluję przez lewe ramię). Na nic nie czekałam, wszystko było przygotowane, jedynym mankamentem było siedzenie przez 4 i pół godziny na lekko niewygodnym, plastykowym krzesełku (mój krzyż, mimo jogi czuje to do dziś).
Ogólnie na razie jest nieźle, wraca mi optymizm, tylko piecze mnie buzia i dekolt jakbym się przypaliła na słonku, a tu zalecają tylko zasypkę alantan (?).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum