MADZIOREK, ANA7- wczoraj wpadliśmy na pomysł- jedziemy do mojej babci na wieś- jakies 60 pare kilometrów od TG... Pojechaliśmy, byliśmy na miejscu po 18.00Posiedzieliśmy z rodzinką (siostra mojego taty z mężemi moja babcia)... Irek odpoczoł, zadowolony z wieczoru i dnia dzisiejszego... Karolina nie spała całą noc... A ja razem z nią- no może przesadziłam, spała os 23.30 do 1.30 a ja razem z nią.później zasneła dopiero po 6.00 rano. Dobrze ze Irek widząc moje zmeczenie sam zajoł się Maciusiem, ja z Karoliną przespałam sięd o 8.45... później dzień spokojny bez gotowania i całej reszty. Prasowanie? prasuję tylko ciuszki Karoliny, a Maciusiowe jak widac ze są pogniecione
nie wyrobiła bym. A pochwalę się, zjadłam jak człowiek normalnie śniadanie zaraz jak wstałam i obiadek o normalnej porze... :D . Powoli wprawiam sie wryt,- choć dzisiaj znów KArolinie wyszło coś- jak by przepuklina. Będę poraz drugi konsultowała się z chirurgiem dla spokoju... I musze w końcu umówić moje dzieciaki (oboje
) do kardiologa. Maciek ma szmery Karolina też coś ma z serduszkiem...
MADZIOREK- piszesz koleżanki- ja nie mam tutaj takich- ogólnie od kad zaszłam w ciążę i urodzilam Maciusia moje koleżanki stiwerdziły ze nie warto się już ze mną "kolegowac" szczególnie ze przeprowadziłam się do innego miasta- miałam jedynie Kasię. Sąsiadki... bardziej je plotki interesują... A ja tego nie cierpię... Rodzeństwo
ana7 - mam brata, mieszka teraz w Holandii... dziś moja chrzestna również stwierdziła "gdybym mieszkała blizej" kochana kobieta ,równiez Elżnieta jak moja mama i obie to samo nazwisko po mężach noszą
. Ja znów mam harakterek mamy- uparta zawzięta i zawsze uwazam ze musze sobie dac rady- sama bo sama ale rade trzeba dac
Jak się już wszystko uspokoi to napewno zadbam o siebie- jak już wejdę w odpowiedni rytm- w ońcu nie ja pierwsza i nie ostatnia mam dwoje dzieci (co by to było jak bym miała bliźniaki
) z niewielką róznicą wieku.
madziorek- do 28 daleko, i w sumie nie mają po co mamę trzymac tak długo w szpitalu.mieli dzsiaj zakładac port. Ale nie załozyli z niewiadomego powodu. Moze zrobią to jutro... Wtedy mama zostanie 1 dzień na obserwacji i puszczą ja do domu (tak mówi mama) jutro nie dam rady ale po jutrze sie do niej wybieram. Choć jak mi coś odbije to może jeszcze jutro pojadę...
Dziś po rozmowie z ciocią dziwnie się poczułam. Jej słowa "nie ma się co czarować- mama umiera- nie wiemy ile to potrwa ale teraz musimy się powoli przygotowywac psychicznie"... dotarło do mnie ze jeżeli rozsiew bedzie nadal tak szybko postępował, a lekarze nadal będa zwlekali- to byćmoże zostało nam bardzo niewiele czasu...
poczułam się bezradna... i cholernie "sama" a ciotka jako jedyna potrafiła powiedziec poprostu słowo umiera... Wszyscy w okół mnie zachowuja się jak by nie zdawali sobie sprawy z powagi choroby i stanu mamy. Zachowują się jak by to była zwykła grypa
no nic- przepraszam - ale musiałam pomarudzić.