Witam!
Jestem tutaj nowa i nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała skorzystać akurat z takiego forum :(
Historia mojego taty, który ma 56lat zaczęła się w zeszłym roku. Tata nie widzi na jedno oko, bo dawno temu miał wypadek i zaczął miewać mroczki przed oczami. Ciągle mówił że mroczy mu się przed okiem na które nie widzi. Z czasem mroczki nasilały się do tego stopnia, że tata tracił równowagę i ledwo stał na nogach. Zachowywał się jakby był kompletnie pijany. Zapominał gdzie jest i co się dzieje. Wymusiliśmy na nim konsultację u lekarza, a że mamy wspaniałego lekarz ogólnego, więc od razu wypisał tacie skierowanie do szpitala neurologicznego zapisując na recepcie "PILNE" dzięki czemu tata dostał się do szpitala od razu. Oczywiście rozpoczęła się seria badań, tomografia i najgorszy wynik - guz mózgu. Wszyscy się załamaliśmy. Tata walczył a my go wspieraliśmy na ile mogliśmy. Przeszedł operację. Guza wycięto i zdiagnozowano jako "adenocarcinoma" czyli gruczolakorak złośliwy, z tego co udało mi się wyczytać na necie Bo oczywiście lekarze nie mówią nic po diagnozie zaczęto szukać ogniska przerzutowego. Tata wylądował na płucnym zrobili mu bronchoskopie i tysiące innych badań, zaliczył też urologa. Niby z wyników wychodziło że jest wszystko ok. Nawet markery nowotworowe miał w normie. A ogólne wyniki rewelacyjne. Jelita i żołądek, nerki, wątroba, tarczyca wszystko ok. W międzyczasie przeszedł 19 dniową radioterapię. Naświetlali mu głowę. W końcu wizyta u onkologa wykazała raka płuc. I tu zaczynają się moje pytania i wątpliwości, na które mam nadzieję, pomoże mi ktos odpowiedzieć. Pani onkolog powiedziała mu, że ten rak (wykryty na podstawie tomografii płuc) ma gdzieś ok 2cm średnicy i pani doktor stwierdziła, że nie jest duży dlatego najpierw potraktuje go chemią, bo może się "rozbije" czy wchłonie (nie wiem dokładnie jakiego sformułowania użyła, bo wyciągnięcie jakichkolwiek informacji od taty graniczy z cudem ) tak czy inaczej zleciła chemię. Pierwszą jakąś dużą, a potem 4 kolejne. W zeszłą niedzielę, tata miał pierwszą chemię. Nie wiem jaki był jej skład, bo tak jak pisałam, tatę to nie interesuje, a też niechętnie pokazuje mi zlecenia od lekarza, bo wie że będę szperać na necie Po pierwszej chemii pierwszy dzień był ok. ale od wtorku, tata zaczął czuć się coraz gorzej. Zaczęło go mdlić i co mnie bardzo martwi narzeka na ból w nerkach i straszliwy ból kości, mówi że jest tak strasznie słaby, że dziś położył się spać juz o 18!!! :( ( a do niego to niepodobne) :( Dlatego mam kilka pytań :(
1. Czy to możliwe, że takiego raka z płuc można najpierw "rozbić" chemią, zamiast go zoperować? Bo wydawało mi się, że najpierw się operuje, a potem ewentualnie traktuje chemią
2. Czy to możliwe, że sama chemia mu pomoże?
3. Dlaczego bolą go tak nerki? Czy jest taka możliwość, że ten rak przerzuciłby się na te nerki? dlatego go tak bolą? Lekarka zleciła po tej drugiej chemii (która tata ma teraz w niedzielę) zbadanie kreatyniny, bo jak będzie za wysoka, to będzie trzeba przerwać chemię.
4. Czy ten ból nerek i taka straszna słabośc organizmu jest spowodowana tą chemią? Może to głupie pytanie, ale mnie zawsze chemia kojarzyła się z brakiem apetytu (co niestety też doskwiera tacie) ale nie przypuszczałam, że człowiek mógłby być aż do tego stopnia słaby. A w tej chwili, każda najmniejsza słabość, kaszlnięcie, grymas na twarzy taty to dla mnie jak jakaś szpilka w serce Czy to możliwe żeby aż tak źle się czuł? Jak długo to potrwa ta słabość?
5. I co najdziwniejsze. Tata miał wynik badania histpat tylko tego wycinka z mózgu który właśnie wykazał to adenocarcinoma. I mnie dziwi to, że nie było żadnych określeń, jak bardzo jest złośliwy, żadnych nazw, cyfr nic. Zwykły jednowyrazowy wynik. Dlaczego? Dlaczego nie określiło to badanie, jak złośliwy był ten guz? Tzn. w jakim stopniu. Przy żadnym wyniku tata nie ma podanych żadnych cyfr bądź dodatkowych nazw, które byłyby pomocne w określeniu tego co mu jest. Zwykle tylko jednowyrazowe określenia. To mnie bardzo dziwi, bo w sumie nie wiemy nawet jak bardzo jest złośliwy ten rak.
To tak po krótce opisane. Nie wiem, czy o czymś nie zapomniała, ale to pewnie mi się przypomni i wtedy dopiszę. Byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś mógł chociaz po części odpowiedzieć na moje pytania.
Będę bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam i wszystkim życzę dużo siły!
P.S. Zapomniałam właśnie dodać - tata nie narzekał i właściwie nawet teraz nie narzeka na ból w płucach. Nie ma kaszlu, oprócz jakiegoś drobnego kaszlu, który większośc z nas ma. Żadnej chrypki, żadnych duszności, nic. Czy to może być dobrym znakiem? Że ten rak który ma w płucach, mimo tego, że się przerzucił do mózgu, nie jest jeszcze aż tak zaawansowany??
Witaj Daisy_2810,
Niestety fachowa odpowiedz to ode mnie raczej nie bedzie, poniewaz opiera sie na tylko na naszej osobistej walce.
Odnosnie stopnia zaawansowania to na pewno pojawia sie fachowe wypowiedzi od strony moderatorow.
Po chemii moj Tata byl bardzo slaby, w szczegolnosci klopoty z miesniami, ktore byly jakby calkiem zwiotczale, apetytu tata tez nie mial.
Mniej wiecej po tygodniu stan sie zaczal stopniowo poprawiac, zyskiwal na sile i jadl prawie tyle co zawsze.
Chyba jednak kazdy organizm reaguje inaczej, na forum znajdziesz wiele watkow, gdzie chory duzo lepiej znosil chemioterapie.
Przykro mi, ze i Ty musialas zawitac tu do nas z tym paskudztwem w rodzinie, ale lepiej trafic nie mozesz, wiedza, pomoc i duchowe wsparcie emanuje od kazdego.
Dla mnie to jak zaoczna "rodzina"
Zycze sily i wytrwania w walce
Daisy_2810 witaj mnie rowniez bardzo przykro ,ze musiałas dołaczyc do naszego grona oby wszystko potoczyło sie jednak pomyslnie.
Ja z pewnoscia wiele nie bede mogła Ci pomoc nie jestem fachowcem co najwyzej moge podzielic sie moimi doswiadczeniami ,ale czytajac Twoj watek mysle ze mogła bys podac wiecej szczególów opist TK BF rtg cokolwiek masz czy jest mowa w opisie o jakichklwiek naciekach ,węzły chłonne czy sa powiekszone etc...w ten sposób łatwiej i szybciej beda mogli odpowiedziec Ci fachowcy
Co do chemiotreapii skutki uboczne sa naprawde rozne kazdy przechodzi inaczej ,każdy organizm reaguje "troche"inaczej musisz poczytac tu na forum jak najlepiej złagodzic te objawy .
witaj Daisy,
Wasza sytuacja przypomina nieco tę, z którą zmaga się nasza monika30,
jej wątek w tym samym dziale, polecam - przeczytaj. O efektach leczenia przerzutów do mózgu gruczolakoraka płuca piszę w wątku moniki np. -> TUTAJ <-
I po kolei:
Daisy_2810 napisał/a:
1. Czy to możliwe, że takiego raka z płuc można najpierw "rozbić" chemią, zamiast go zoperować? Bo wydawało mi się, że najpierw się operuje, a potem ewentualnie traktuje chemią
Chemioterapia jest właściwym postępowaniem w tym stadium zaawansowania choroby. Operacja nic nie da, jeśli nastąpił rozsiew do narządów odległych, przysporzy tacie jedynie niepotrzebnego cierpienia.
Daisy_2810 napisał/a:
2. Czy to możliwe, że sama chemia mu pomoże?
Przedłuży mu życie.
Daisy_2810 napisał/a:
3. Dlaczego bolą go tak nerki? Czy jest taka możliwość, że ten rak przerzuciłby się na te nerki?
To po chemioterapii. Tata powinien jak najwięcej pić, by 'płukać' nerki - cytostatyki (a w szczególności cisplatyna, którą pewnie tata otrzymał) wydalają się z moczem i osadzają w nerkach - pić, pić i jeszcze raz pić (wodę niegazowaną, herbatę - byle sporo).
Daisy_2810 napisał/a:
4. Czy ten ból nerek i taka straszna słabośc organizmu jest spowodowana tą chemią?
Niestety tak. Reakcje są różne, jednak i takie się zdarzają i to nie rzadko.
Daisy_2810 napisał/a:
5. I co najdziwniejsze. Tata miał wynik badania histpat tylko tego wycinka z mózgu który właśnie wykazał to adenocarcinoma. I mnie dziwi to, że nie było żadnych określeń, jak bardzo jest złośliwy, żadnych nazw, cyfr nic. Zwykły jednowyrazowy wynik. Dlaczego? Dlaczego nie określiło to badanie, jak złośliwy był ten guz? Tzn. w jakim stopniu. Przy żadnym wyniku tata nie ma podanych żadnych cyfr bądź dodatkowych nazw, które byłyby pomocne w określeniu tego co mu jest. Zwykle tylko jednowyrazowe określenia. To mnie bardzo dziwi, bo w sumie nie wiemy nawet jak bardzo jest złośliwy ten rak.
Komórki guza przerzutowego są zazwyczaj już tak odróżnicowane, że trudno jest określić jakie mogło być zróżnicowanie guza pierwotnego. Generalnie więc określa się - jeśli da radę - chociaż rodzaj histologiczny raka, tu zdiagnozowano gruczolakoraka.
Gruczolakoraki, jako guzy pierwotne, spotyka się najczęściej w płucach i dolnej części układu pokarmowego. 'Szukanie' ogniska pierwotnego rozpoczyna się w takim przypadku od klatki piersiowej. TK to badanie b.ważne. I tu obraz guza może być jednoznaczny. Na tyle, by (w sytuacji gdy mamy w ręku wynik histpat guza przerzutowego) zakończyć diagnostykę i postawić rozpoznanie: rak płuca (tu: z przerzutem do mózgu).
Niezależnie do stopnia złośliwości histologicznej (cecha "G") leczenie w przerzutowym raku płuca pozostaje takie samo: chemioterapia. Nie ma więc większego znaczenia, jakie "G" pod guzem pierwotnym się kryje.
Jednak w takiej sytuacji jak Wasza, najprawdopodobniej jest to guz niskozróżnicowany (a więc o wysokiej złośliwości histologicznej) - wnioski takie można wyciągnąć na podstawie wymiarów guza pierwotnego i faktu istnienia przerzutu w mózgu. Im złośliwszy guz - tym szybciej bowiem daje przerzuty.
Daisy_2810 napisał/a:
tata nie narzekał i właściwie nawet teraz nie narzeka na ból w płucach. Nie ma kaszlu, oprócz jakiegoś drobnego kaszlu, który większośc z nas ma. Żadnej chrypki, żadnych duszności, nic.
Tkanka płucna nie jest unerwiona. To niestety sprawia, że rak płuca jest tak groźną i najczęściej śmiertelną chorobą - wszelkie bowiem objawy typu: kaszel, duszność, chrypka związane są już z bardzo zaawansowanym procesem nowotworowym (np. masywne naciekanie oskrzeli płatowych, dużych naczyń krwionośnych, nerwu krtaniowego wstecznego, tchawicy itp.). Niestety nieduży guz, i to jeszcze usadowiony obwodowo wzrasta bezobjawowo. I - niestety! - na tym etapie również może już spowodować rozsiew do narządów odległych.
Daisy_2810 napisał/a:
Czy to może być dobrym znakiem? Że ten rak który ma w płucach, mimo tego, że się przerzucił do mózgu, nie jest jeszcze aż tak zaawansowany??
Może o tyle, że guz powinien się 'ładnie' poddać leczeniu chemioterapią (im mniejszy guz, tym łatwiejsza penetracja jego masy przez leki cytotoksyczne). Może się to również przełożyć na długość czasu przeżycia.
Jednak nadal oczywiście jest to choroba nieuleczalna...
Przykro mi, że musicie przez to przechodzić. Ściskam mocno i bądź z nami,
jest tu wiele osób w Twojej sytuacji, będzie Ci raźniej niż samej..
pozdrawiam ciepło.
Z dużym współczuciem. Z tego, co piszesz wynika, że jesteś nadwrażliwa - co na pewno w życiu Ci nie pomaga. Twój ojciec na pewno cierpi - ale dobrze byłoby, gdybyś nastawiła się bardziej na pomaganie mu, niż na odczytywanie tego cierpienia. Sorry za zbyt bezpośredni może przekaz, ale za bardzo sama sobie szkodzisz.
Z tą wodą po chemii - to ważne. Minimum 1 butelka dziennie - niech stoi przy łóżku i co pół godziny godzinę szklaneczka.
Ja przy tej okazji odsoliłam się zanadto i mdlałam przy byle okazji. Więc dobre są tu b. słone rosołki Knorra na przykład.
W każdym razie pytaj tu o wszystko, mi forum naprawde bardzo pomaga
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za odpowiedzi.
Harieta dziękuję za ciepłe słowa Co do drugiej "rodziny" to ja już na jednym forum taką znalazłam, bo jestem po dwóch stratach ciąży więc zaczepiłam się na jednym z forum i wszystkie dziewczyny tam są już moją drugą rodziną Wiem, że tutaj też wszyscy są bardzo pomocni, chociaż mam nadzieję, że ze swoim problemem nie będę musiała zawracać wam głowy i że jednak wszystko skończy się dobrze
Cleo33 jeśli chodzi o jakiekolwiek dodatkowe opisy z rtg czy tk to nic niestety nie mam :( Tata wszystko zawozi do onkologa i nikomu tego nie pokazuje. Jedyne z czego ponoć onkolog wywnioskowała raka płuca to ostatnio właśnie zrobione TK chociaż nie wiem czy coś więcej poza tym guzem na ok 2 cm było i drzewo oskrzelowe, które tata miał badane jest w porządku. Wszystkie pozostałe wyniki też w porządku wszystko w normach. Powiem szczerze, że jest przebadany od stóp do głów i ma wyniki lepsze od moich ale to szczegół Dlatego mam gorącą nadzieję, że skończy się to dobrze :(
JaInka masz rację i nie masz za co przepraszać, jestem bardzo nadwrażliwa, a to bierze się stąd, że zawsze (jak wiele osób) myślałam, że mnie i mojej rodziny to nie dotknie :( martwie się każdym najmniejszym negatywnym faktem z życia taty. Zwłaszcza, że już z nim nie mieszkam i nie mogę go osobiście pocieszać, a widzę, że tata niechętnie rozmawia na temat swojego samopoczucia i choroby, co oczywiście też jest zrozumiałe :(
Jeśli chodzi o picie, to tata mówi, że pije dużo, bo ma strasznie sucho w gardle.
DSS bardzo Ci dziękuję za szczegółowe odpowiedzi. Piszesz, że jest to choroba nieuleczalna a chemia przedłuży tacie tylko życie. Czy już naprawdę nie ma szans na wyleczenie? Przecież ludzie czasem są wyleczeni i pokonują raka. A może, gdyby udało się faktycznie "rozbić" tego guza w płucach i miałby jeszcze później radioterapię, a w międzyczasie guz ten nie przerzuciłby się na inne organy to może byłaby szansa dla niego?Czy już naprawdę nie ma żadnych nadziei?
Jeśli chodzi o historię Moniki, to czytałam ją zanim tutaj napisałam, jedyna róznica w naszej sytuacji to fakt, że jej tata ma już bardzo rozwiniętą chorobę.
Jedyne co mnie martwi, to fakt, że tata jest już tydzień prawie po pierwszej chemii a mdłości i osłabienie nadal go trzyma, a z tego co czytałam to ludzie raczej już tak 4 - 5 dni po chemii czują się lepiej
Wiem, że tutaj też wszyscy są bardzo pomocni, chociaż mam nadzieję, że ze swoim problemem nie będę musiała zawracać wam głowy i że jednak wszystko skończy się dobrze
Czy już naprawdę nie ma szans na wyleczenie? Przecież ludzie czasem są wyleczeni i pokonują raka. A może, gdyby udało się faktycznie "rozbić" tego guza w płucach i miałby jeszcze później radioterapię, a w międzyczasie guz ten nie przerzuciłby się na inne organy to może byłaby szansa dla niego?Czy już naprawdę nie ma żadnych nadziei?
Niestety, jeśli mamy do czynienia z rakiem płuca z przerzutami do mózgu, to nie ma mowy o całkowitym wyleczeniu. Co nie znaczy, że nie można skutecznie przedłużyć życia we w miarę dobrym stanie!
Cytat:
Jedyne co mnie martwi, to fakt, że tata jest już tydzień prawie po pierwszej chemii a mdłości i osłabienie nadal go trzyma, a z tego co czytałam to ludzie raczej już tak 4 - 5 dni po chemii czują się lepiej :/
Każdy reaguje bardzo różnie na chemię, wszystko zaleczy od osobistej wrażliwości na leki i rodzaju chemii. Jedni czują się lepiej 4-5 dni po chemii, inni dopiero wtedy zaczynją odczuwać jakiekolwiek dolegliwości, a inni są osłabieni przez większość dni między kolejnymi cyklami. Ważne, żeby tata teraz jadł wartościowe posiłki, na które ma ochotę i je z apetytem, i dużo pił, to na pewno pomoże mu nieco zregenerować organizm. Ale mdłości i osłabienie są zupełnie normalne przy chemii i nie ma się czym martwić.
Podpytałam dziś tatę i powiedział, że jego chemia którą dostał tydzień temu i ta którą dostał dzisiaj nie była w żaden sposób zabezpieczona. Tzn. rurki nie były ciemne a butelka nie była owinięta niczym ciemnym tak żeby nie miało to styczności ze światłem dziennym. Dlaczego jedni dostają tak bardzo zabezpieczoną chemię a mój tata nie? I w ogóle to powiedział mi, że dziś niby miał jakąś oczyszczającą chemię. A tydzień temu dostał 2 litry chemii i butlę potasu i butlę magnezu. Zastanawia mnie tylko dlaczego ta jego chemia nie była zabezpieczona przed światłem dziennym, tak jak opisują to tutaj niektórzy
Nie wszystkie cytostatyki są wrażliwa na światło. Wspominana tutaj cisplatyna jest wrażliwa, dlatego podaje się ją w "skarpetach" i rurki są ciemne. Inne leki już niekoniecznie.
Tak jak pisała DSS Twoja historia jest bardzo podobna do mojej....dlatego zapraszam do przeczytania mojego wątku. Byc moze znajdziewsz tam odpowiedzi na kilka dręczących Cię pytań.
Moj Tatuś podobnie nie miał apetytu po chemii, przyżądzane jedzenie Mu śmierdziało ale duzo pił wody niegazowanej i choć troszkę ale jadł....dopiero kiedy po chemi został skierowany na naświetlanie głowy wszystko się zmieniło, teraz ma wrecz wilczy apetyt. Kiedy tylko jestem u rodziców moj Tatuś jest w ciągłym jedzeniu....przytył sporo, ogólnie wygląda bardzo ładnia i czuje się dobrze...
Życzę duzo cierpliwości i siły w dalszej walce z tym paskudztwem....
5. I co najdziwniejsze. Tata miał wynik badania histpat tylko tego wycinka z mózgu który właśnie wykazał to adenocarcinoma. I mnie dziwi to, że nie było żadnych określeń, jak bardzo jest złośliwy, żadnych nazw, cyfr nic. Zwykły jednowyrazowy wynik. Dlaczego? Dlaczego nie określiło to badanie, jak złośliwy był ten guz? Tzn. w jakim stopniu. Przy żadnym wyniku tata nie ma podanych żadnych cyfr bądź dodatkowych nazw, które byłyby pomocne w określeniu tego co mu jest. Zwykle tylko jednowyrazowe określenia. To mnie bardzo dziwi, bo w sumie nie wiemy nawet jak bardzo jest złośliwy ten rak.
Będę dość dosłowny - usunięty przerzut do mózgu ma często konsystencję papki - zabieg usuwa jedynie masy guza z minimalnym ingerowaniem struktury otaczające. Dlatego w preparacie histopatologicznym nie można zazwyczaj ocenić stosunku do struktur otaczających, czy wymiarów guza. Niekiedy wykonuje się badanie immunohistochemiczne, żeby przybliżyć do określenia miejsca pierwotnego. Nie zawsze jest to wskazane i możliwe.
DumSpiro-Spero napisał/a:
I po kolei:
Daisy_2810 napisał/a:
1. Czy to możliwe, że takiego raka z płuc można najpierw "rozbić" chemią, zamiast go zoperować? Bo wydawało mi się, że najpierw się operuje, a potem ewentualnie traktuje chemią
Chemioterapia jest właściwym postępowaniem w tym stadium zaawansowania choroby. Operacja nic nie da, jeśli nastąpił rozsiew do narządów odległych, przysporzy tacie jedynie niepotrzebnego cierpienia.
DSS ma rację. Leczenie chemiczne jest postępowaniem zalecanym w IV, ostatnim stadium zaawansowania gruczolakoraka płuca. Obecnie musicie skoncentrować się na chemioterapii, gdyż jest ona najważniejsza, a tata przechodzi ją z problemami.
Nie chciałbym wam robić złudnej nadziei. W wyjątkowych sytuacjach gdy:
-jest jeden przerzut co jest wiarygodnie potwierdzone,
-jeden przerzut jest skutecznie wyleczony, co potwierdza kilkumiesięczna obserwacja,
-pacjent odpowiedział dobrze na chemioterapię,
-jest w dobrym stanie ogólnym,
-zmiana w płucu jest mała,
-nie ma przerzutów w węzłach chłonnych śródpiersia,
można myśleć o leczeniu z intencją radykalną - radioterapia lub nawet leczenie operacyjne. Niemniej, takie leczenie jest niestandardowe. Jest możliwe bardzo, bardzo rzadko. Kwalifikacja do niego jest bardzo trudna. Nie powinna być podejmowana przez jednego lekarza. Konieczne jest konsylium onkolog-torakochirurg-radiolog-pneumonolog-patomorfolog.
Obecnie skupcie się na problemach w trakcie chemioterapii. To jest najważniejsze.
Tati - z tego co piszesz wynika jakby dla taty nie było już żadnego ratunku, czy dobrze to zrozumiałam? Rozumiem, że nie ma szans na całkowite wyleczenie, ale czy nie ma również szans na ZNACZNE przedłużenie życia? W sytuacji gdy np. nie byłoby kolejnych przerzutów, a guz który ma w płucach wchłonął się po chemii zgodnie z tym co mówiła pani onkolog, może przedłużyć jego życie na kilka lat. Czy nie?
Fakt, chemię znosi bardzo źle. Mówi, że czuje się dobrze tylko jeden dzień po chemii. Później jest już coraz gorzej. Jest strasznie słaby i nie je zbyt dużo, bo kompletnie stracił apetyt. Kupiłam mu ostatnio Nutridrink, żeby go troszkę wzmocnić. Proszę napisz mi czy sposób w jaki przechodzi chemię (czyli wcale nie najlepszy) jest znakiem jakimś? Może cokolwiek sugerować? Że np. jest bardzo źle z nim, albo że choroba się posuwa? To dla mnie bardzo istotne, bo nie wiem jak go wspierać. Im jest słabszy, tym mniejsze chęci do życia. Proszę, jeśli ktoś orientuje się, czy sposób w jaki przechodzi chemię może cokolwiek oznaczać, prosze napiszcie.
Wczoraj dostał podwyższonej temperatury. Miał 37,7 a dziś 37,5 wziął apap i mu przeszło. Bo w sumie nie wiemy nawet czy ta podwyższona temperatura to od chemii czy może się zaziębił Nie wiemy też co może brać, bo bierze tam jeszcze jakieś leki co mu onkolog przepisała, a lekarz ogólny nie chce sam podejmować decyzji. Więc wziął tylko Apap. Prosze napiszcie co to wszystko może oznaczać. Czy to jakiś bardzo zły znak?? :( Jak mamy mu pomóc żeby ułatwić mu przejście przez tą chemię?? Aha i ciągle śpi Wiem, że jest słaby i najlepiej to mu się leży i odpoczywa, ale łóżko też "wyciąga" z człowieka siły, a chodzić znów nie ma sił :( Nie wiem jak mu pomóc a widzę, że kompletnie opada z sił :( Czy aż taka słabość może być spowodowana chemią? I żeby trzymało go to aż tak długo? Myślałam, że po chemii może coś takiego trwać dzień do trzech dni a on jest z dnia na dzień coraz słabszy :( a do tego jeszcze problemy z jedzeniem :(
Tati - z tego co piszesz wynika jakby dla taty nie było już żadnego ratunku, czy dobrze to zrozumiałam? Rozumiem, że nie ma szans na całkowite wyleczenie, ale czy nie ma również szans na ZNACZNE przedłużenie życia? W sytuacji gdy np. nie byłoby kolejnych przerzutów, a guz który ma w płucach wchłonął się po chemii zgodnie z tym co mówiła pani onkolog, może przedłużyć jego życie na kilka lat. Czy nie?
Przebieg choroby nowotworowej jest nieprzewidywalny. Codziennie widzimy chorych, którzy żyją dłużej i w dobrej formie niż przewidywali to najwięksi optymiści, codziennie widzimy też takich, którzy umierają w trakcie diagnostyki, w kolejce do chirurga/onkologa/radioterapeuty.
Tata jest leczony, żeby przedłużyć życie. Mamy nadzieję, że się to uda. Jednak choroba jest w IV stopniu zaawansowania.
Daisy_2810 napisał/a:
Miał 37,7 a dziś 37,5 wziął apap i mu przeszło.
Paracetamol jest dobrym i bezpiecznym lekiem. Gorączka w czasie chemii, wraz z pogorszeniem stanu ogólnego może być objawem niepokojącym. Pomyślcie o konsultacji lekarskiej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum