nie mam pojęcia czy lekarz z naszej przychodni jest dobrym radiologiem...pytałam pielęgniarek - powiedziały żeby on powie czy da radę. Co do sprzętu też nie wiem - miałam kiedyś robione tu usg, po operacji z powodu endometriozy, ale czy sprzęt dobry to ja się nie znam...
Tak- mama ma zażółcone białka oczu
Drżących dłoni nie ma, kubek utrzyma, wczoraj nawet sporo sobie siedziała na fotelu i krześle, przeszła sie do kuchni ze dwa razy, a dziś to dopiero teraz się podniosła na moment, a tak to leży
Nie wiem jaki ma mama poziom bilirubiny w tej chwili ale jak mój mąż przechodził żółtaczkę to nie miał kompletnie sił ani na jedzenie ani na chodzenie, tylko spał całymi dniami. Nawet jak próbował się ruszać to szło to z wielkim trudem. Mama nie skarży się na swędzenie ciała? to też jeden z objawów żółtaczki.
Zróbcie badania z krwi wątrobowe. W ośrodku do którego mama należy na pewno są pielęgniarki środowiskowe i można się do nich zgłosić żeby przyszły pobrać krew do badań.
Mama miała (bo teraz nie wiem jaki poziom ma) 10,99 [mg/dl], na swędzenie się nie skarży, ale osłabiona jest strasznie...
Ośrodek do którego należy moja mama jest 130 km ode mnie...W Ostrowcu Świętokrzyskim - a mamę wzięłam do siebie - do Sokołowa Młp, to jest małe miasteczko, tu niestety materiał do badań pobierają tylko we wtorki, ale znalazłam już ośrodek blisko mnie gdzie codziennie pobierają i nie tylko w określonych godzinach jak u mnie...
Mam nadzieję, że uda mi się jutro wziąć mamę na badania i na usg
No i lekarz z przychodni nie zgodził się wykonać usg...powiedział, że sprzęt się nie nadaje, i on też nie ma odpowiednich umiejętności...Badania jutro z rana, dziś mama nie dała rady jechać
Odebrałam wczoraj popołudniu wyniki mojej mamy, nie jest lepiej - jest gorzej !
Bilirubina 17,10 - ostatnio pomiar 10,99
Alat - 237
Aspat- 263 - było 346
GGTP - 1170
Poszłam z wynikami do lekarza rodzinnego - powiedział, żeby jechać z mamą do szpitala, skierowania nie dał..
Co dalej? czemu ta bilirubina rośnie mimo wykonania protezowania dróg ż.? a mama bardzo osłabiona, podsypia ciągle, co zje to się jej odbija strasznie.
Wyniki są mocno kiepskie. Coś się złego dzieje z wątrobą. Protezowanie nie zawsze jest skuteczne, trzeba by było to sprawdzić, czy to wynik choroby czy może coś się poprzesuwało. U mojego męża jak parametry wątroby mimo protezowania nie poprawiały się sprawdzali protezowanie.
GGTP jest wskaźnikiem zastoju żółci. U Was jest strasznie wysoki poziom. Może mieć na to wpływ protezowanie , może po zaprotezowaniu nastąpiła jakaś blokada żółci i dlatego tak wzrosło GGTP, trzeba to wyjaśnić. Wątroba jest uszkodzona, coś z drogami żółciowymi, może trzustka trzeba jechać do szpitala, najlepiej tam gdzie mama miała protezowanie i sprawdzić. Przy takich wynikach nie dziwię się, że mama słaba, śpiąca czy wszystko Jej się cofa. Nie czekajcie bo można wpaść w śpiączkę wątrobową.
Tam gdzie miała protezowanie nie da rady - było to robione w starachowicach - teraz mama jest u mnie w Sokołowie Młp. - to jakieś pewnie 150 -170 km, w tym stanie nie dam rady jej przewieźć, zresztą tam nie miałby się nią kto zająć.
Wezmę ją do szpitala w Rzeszowie - mam nadzieję, że ją przyjmą i posprawdzają wszystko.
Wczoraj miała straszne opory przed pójsciem do szpitala, udało mi się ją przekonać (to taki typ człowieka z ciężkim charakterem)
Strasznie boję się tej śpiączki- oby nie mieli żadnych "ale" w szpitalu...bo do starachowic nie damy rady jechać
Pomarańcza,
Myślę, że być może problem nie tkwi w protezowaniu, ale w uszkodzeniu miąższu wątroby. Zastój żółci jest wtedy wynikiem nieprawidłowej pracy zrazików wątrobowych, nie mówimy tutaj o jakiejś dużej przeszkodzie mechanicznej w przewodach żółciowych, ale o mikrozastojach w samej wątrobie.
Na pewno trzeba jechać do szpitala, być może lekarzom uda się jeszcze ustalić przyczynę niewydolności wątroby.
Zawiozłam Mamę do szpitala...i przywiozłam z powrotem do domu...
Zrobili badania krwi i usg - drogi żółciowe są nieposzerzone, nie ma zastoju, powiedzieli, że żółtaczka jest miąższowa, że podważają zasadność wykonania tego protezowania...że niepotrzebnie męczyli mamę
Kazali nam iść w poniedziałek na wizytę do onkologa, bo zrobili usg pod kątem możliwości wykonania biopsji, ale czy to coś da? przecież przy takiej żółtaczce nie podadzą chemii
Pani doktor powiedziała, że stan Mamy będzie się pogarszał
No nie za dobrze, wątroba coraz bardziej ulega uszkodzeniu. Raczej mało prawdopodobne żeby podali chemię, zresztą o ile dobrze pamiętam to mama nie wiadomo jaki ma rodzaj raka to o chemii i tak nie ma na razie mowy.
Pomarańcza napisał/a:
Dali skierowanie do hospicjum domowego...
Odebrali ostatnie nadzieje...
To, że dostaliście skierowanie do hospicjum to dobrze, pomoc hospicjum jest bardzo potrzebna i nieoceniona. Odebrali Ci nadzieję? widzisz taka ta choroba jest, że mało kiedy z nią wygrywamy, ale chyba lepsza uczciwość i wiedza co nas czeka niż niepotrzebne dawanie nadziei. Będziecie mogły z mamą wykorzystać wspólnie dany Wam czas. Poczekaj jeszcze co zdecyduje onkolog, wypytaj Go czy decydować się na dalszą diagnostykę, leczenie czy wybrać jakość życia.
marzena66 oczywiście, że lepsza uczciwość i wiedza - sama o to prosiłam! wolę znać prawdę. Nie liczyłam na całkowitą wygraną z tą chorobą, ale to skierowanie do hospicjum niejako potwierdziło, że tego leczyc się wogóle nie da...miałam nadzieję, że może chociaż da się to życie Mamie jakoś wydłużyć, a oni mówią że to raczej kwestia kilku tygodni... chyba nikt nie jest na to przygotowany, prawda? mama nic nie wie o tym "czasie jaki jej dali", nie wie, że to nowotwór (biopsji nie było, ale wszystko na to wskazuje) i chyba wolę żeby tak pozostało...znam jej charakter i wiem, że by się załamała
A szansę na chemię dał mi onkolog (choćby tą paliatywną) - mama nie słyszała tej rozmowy.
jak na to co nas czeka przygotować nas samych i nasze dzieci? ciężko mi...
Załatw jak najszybciej to hospicjum, trochę się czeka ale lepiej mieć zabezpieczenie lekarskie jak najszybciej.
Pomarańcza napisał/a:
chyba nikt nie jest na to przygotowany, prawda?
Prawda ani na nagłą śmierć ani na dłuższe odchodzenie, nigdy nie jesteśmy na to gotowi.
Pomarańcza napisał/a:
A szansę na chemię dał mi onkolog
Póki nie będzie wiadomo z jakim typem nowotwora macie do czynienia to i tak nie ma mowy o chemii w ciemno czy to leczącej czy paliatywnej.
Pomarańcza napisał/a:
jak na to co nas czeka przygotować nas samych i nasze dzieci?
Dobrze wykorzystać czas z mamą i powiedzieć dzieciom jeśli są na tyle duże prawdę, że babcia jest poważnie chora, ja bym tak zrobiła ale sama znasz swoją rodzinę i wiesz najlepiej jak dozować informacje. A Wy przygotujcie się na ciężki czas, który może być przed Wami.
Wiem, że Ci ciężko, mu tu wszyscy jesteśmy po takich przykrych doświadczeniach życiowych i rozumiemy Twój ból i strach.
Dzięki marzena66- dobrze, że znalazłam to forum, oczywiście źle, że musi ono w ogóle istnieć, ale jeśli już takie choróbska są to dobrze mieć takie wsparcie...
Starsza córka (ma 14 lat) to w zasadzie wszystko wie (poza dzisiejszymi wieściami, ale przy Mamie nic nie mowiłam), młodsza ma 4 lata jest baardzo wrażliwym dzieckiem, strasznie kocha babcię i dziś strasznie płakała, gdy babcia miała iść do szpitala...az strach pomyśleć co będzie dalej...
Pomarańczo dzieci są czasem mocniejsze od nas patrzą z innej perspektywy. Mój 8 latek pomagał swojej babci podnosić się z fotela czy łóżka, nakłaniał ciągle do picia, a później był twardszy ode mnie. Trzeba dużo tłumaczyć ale normalnie bez strachu i płaczu dzięki dobrym relacjom i nie unikaniu tematu możemy oszczędzić im później większej traumy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum