Pomarańcza,
Bardzo szybko i niedobrze się to wszystko rozwija. Na pewno warto mieć wparcie hospicjum, tak jak napisała marzena66 - nie zwlekajcie.
Co do ewentualnej biopsji i chemii to chciałabym tylko napisać, że to niekoniecznie musi się gładko udać. Przed biopsją wątroby lekarze muszą sprawdzić Mamie cały koagulogram, żeby nie ryzykować wywołania krwawienia - w pierwszych zamieszczonych przez Ciebie wynikach szpitalnych było trochę nieprawidłowości w koagulologii i można się obawiać, że obecnie ( przy uszkodzonej wątrobie) sytuacja się pogorszyła.
Ogromnie mi przykro..
Moja Młodsza jest strasznie wrażliwa, temat śmierci jest w tym momencie dla niej straszny i przerażający. Wiem, że przykład nie na miejscu, ale jak nasz chomik padł (po chorobie, młoda była z nami u weterynarza) to Miśka miała ataki paniki, problemy ze snem, bała się, że jak ktoś zachoruje to zaraz umrze, więc nie mam pojęcia co będzie przy postępującej chorobie i dalszych wydarzeniach odnośnie babci...chyba skorzystam z pomocy psychologa, bo sama nie wiem czy dam radę z lękami Michalinki.
Hospicjum domowe załatwię jak najszybciej będę mogła, wiem, że może być ciężko i pomoc może okazać się nieoceniona.
Mama wczoraj po powrocie ze szpitala wymiotowała, nie mogła nic zjeść, i dziś też nic nie chciała, wypiła tylko niecałą połowę szklaneczki nutridrinka....i mówi, że ją wszystko boli, teraz znów śpi.
Co do biopsji to powiedzcie mi , co jej wynik może w tym momencie zmienić? jeśli z powodu żółtaczki i tak żadnego lecenia nie da się włączyć - a może ja źle zrozumiałam, to co mówiła do mnie pani onkolog?
[ Dodano: 2015-10-05, 09:31 ]
Nie wiem, co robić...
Miałam zawieźć mamę dziś do onkologa (w szpitalu zrobili usg, ocenili możliwość zrobienia biopsji i kazali zgłosić sie dziś do onkologa), ale to jest raczej niewykonalne.
Mama wymiotuje (a w zasadzie ciągnie ją na wymioty, bo nie ma czym wymiotować) , nie jest w stanie sama chodzić, ubrać się, nie zdążyła dojść do ubikacji itd. nic nie zjadła, nie wzięła leków- masakra. W takim stanie nie da rady wieźć ją do lekarza...
Mam skierowanie do tego hospicjum domowego, ale nawet nie mam jak jechać tego załatwić, bo jej samej nie moge zostawic.
załączę wyniki ze szpitala (z soboty) może ktoś z Was rzuci okiem i ewentualnie porówna z poprzednimi, ja czytam 10 raz i nie mogę wiele wywnioskować..chyba mi się logiczne myślenie wyłączyło
Pomarańcza,
Jest źle, oprócz pogorszenia się wyników wątrobowych widać w badaniach, że przestają pracować nerki ( poziom kreatyniny, eGFR, mocznik). Obawiam się, że oprócz niewydolności wątroby ( w szpitalu napisano odręcznie o encefalopatii wątrobowej) u Mamy rozwinie się za moment niewydolność wielonarządowa.
Na pewno sama nie przewoź nigdzie Mamy, jej stan nie jest stabilny. Ja sugerowałabym telefon do hospicjum i jasne, zdecydowane przedstawienie ciężkiej sytuacji ( fatalne wyniki biochemiczne plus ogólne objawy zatrucia z powodu niepracującej wątroby i nerek). Wyraźnie powiedz, jak dramatycznie szybko pogarsza się stan Mamy i poproś o pomoc na teraz. Wzywanie pogotowia i wizyta na SORze to nie jest wg mnie to, czego Mama teraz potrzebuje.
Jeśli hospicjum nie będzie w stanie pomóc od ręki, to wtedy pogotowie.
Mama dopytywała kiedy pojedziemy do tego onkologa - zawiozłam ją i weszłam poza kolejnością. Lekarz obejrzał mamę, wypytał mnie o to jak się czuje, posprawdzał wyniki ze szpitala, wypisał reecptę na leki przeciwwymiotne i plastry przeciwbólowe. Żadne leczenie już nie wchodzi w grę, dał jeszcze skierowanie na jakieś kroplówki przeciwwymiotne i nawadniające
Mama osłabła na tyle, że nie była w stanie iść na kroplówki, zawiozłam ją na wózku... Widzę jak słabnie na moich oczach
Po kroplówkach była troszkę "żywsza" i cieszyła się, że jedziemy do domu.
Teraz śpi, a ja zaraz jadę po leki i mam nadzieję, że załatwię to hospicjum domowe
Strasznie boli ta bezsilność...
Pomarańcza,
missy, już napisała wszystko jak jest, sama widzisz, że stan mamy jest zły na co wskazują wyniki a przede wszystkim mamy stan. Nie ciągaj już mamy po lekarzach bo dla niej to niczym wyprawa na Mont Everest, mama nie ma siły a i tak już żaden lekarz nie podejmie się leczenia mamy. Teraz trzeba zadbać żeby mama nie cierpiała, żeby miała opiekę lekarsko-pielęgniarską w domu i to jak najszybciej.
Pomarańcza napisał/a:
Mam skierowanie do tego hospicjum domowego, ale nawet nie mam jak jechać tego załatwić, bo jej samej nie moge zostawic.
Ja też nie mogłam wyjść z domu, żeby pojechać do hospicjum, wszystko załatwiłam telefonicznie, wręcz wybłagałam lekarza, chyba nawet ze łzami w oczach, że potrzebuje pomocy na już. Przyjechali, pomogli, zajęli się mamą a wszystkie dokumenty, które są potrzebne dałam na pierwszej wizycie lekarskiej w domu, da się załatwić i działaj szybko.
Pomarańcza,
Wierzę Ci, bezsilność w starciu z chorobą jest po prostu nie do zniesienia. Ale myśl teraz o tym, że nie jesteś bezsilna wobec konkretnych dolegliwości Mamy, wyłapujesz wszystko naprawdę świetnie, nie siedzisz bezczynnie, zorganizowałaś już prawie wszystko, żeby ulżyć, pomóc. Dzięki Twoim działaniom w nadchodzących chwilach, ogromnie ciężkich, możliwe będzie uniknięcie dramatycznej paniki, zagubienia i w jakiejś części cierpienia fizycznego i psychicznego. Wszystkiego nie możesz. Ale możesz całkiem sporo i to właśnie teraz robisz.
Myślę o Was ciepło, m.
Pomarańcza, pięknie sobie ze wszystkim radzisz, bardzo pomagasz Mamie. Tak jak już to zostało napisane, tym, że nie możesz zlikwidować dramatu, jakim jest cała choroba, że nie możesz znaleźć sposobu na wyleczenie Mamy - nie możesz się zamartwiać, bo to nie jest absolutnie Twoją winą. Nie jest zresztą niczyją winą. Tak to niestety jest, od momentu narodzin dążymy nieuchronnie do śmierci... poprzez szereg chorób, tych wyleczalnych i niewyleczalnych.
Teraz najważniejszym jest podnieść Mamie komfort życia, czyli maksymalnie osłabić dolegliwości. I to właśnie robisz.
Prócz tego po prostu bądź przy Mamie. Siedź, trzymaj za rękę, mów jak bardzo kochasz.
I jak najszybciej skorzystaj z pomocy psychologa, jeżeli chodzi o Córeczkę. Na szczęście tak małe dzieci łatwo uspokoić i przekonać, aby się przestały bać. O wiele trudniej jest z dorosłymi...
Pozdrawiam Was Serdecznie
_________________ Monika -------
Gdzie jest mój Tatuś?
Przykleiłam plaster przeciwbólowy, mam nadzieję,że zadziała.
Oby zadziałało ale choroba postępuje i różnie może być z bólami, dlatego tak ważne jest szybkie załatwienie hospicjum. Niestety pogotowie, SOR nie bardzo są chętni do pomocy jak nasi chorzy są już bardzo cierpiący i tutaj hospicjum jest ogromną pomocą i dla chorego i dla nas opiekunów.
Pomarańcza napisał/a:
pewnie jeszcze nie raz się tu wypłaczę
Płacz w samotności, płacz nam jaki Ci to pomoże, tylko nie przy mamie, my wszyscy tutaj jesteśmy z takim samym doświadczeniem życiowym
Dzięki Kochane!
Przy mamie jestem twarda i staram się być uśmiechnięta, choć wiadomo jak jest ciężko...
Płaczę, a raczej ryczę nocą u siebie w łóżku...z bezsilności
Mama przed chwilą wymiotowała znów, no i pyta mnie do jakiego teraz lekarza pojedziemy, żeby ją postawił na nogi ona wierzy, że się jej poprawi
Jeszcze nie pytała co z biopsją, ale na to już mam odpowiedź..
Wiem,że tu wszyscy mają takie doświadczenia...niestety
Monika_Maria_Marika, pewnie tak powiem - na pewno mama potrzebuje nadziei, choćby nierealnej...
Dziękuję
[ Dodano: 2015-10-06, 12:39 ]
Zawiozłam rano skierowanie do hospicjum domowego.
Wróciłam i zmierzyłam mamie cukier, a tu 540 na czczo
Szybko pobiegłam do przychodni,a tam kazali mi jechać do doktora, który zajmuje się również chorymi znajdującymi się pod opieką hospicjum domowego. Pan doktor od razu zadzwonił do pielęgniarza, który w ciągu paru minut był u nas i podłączył mamie kroplówkę z insuliną i morfinę -porozmawiał, zagadał, mnie dużo wytłumaczył -złoty człowiek...dziękuję, że naprowadziliście mnie na szybkie załatwienie hospicjum domowego, są baaardzo pomocni
Cukier spada, a ja czekam na wizytę lekarza z hospicjum
czy to wredne choróbsko może aż tak szybko postępować? czemu??
jeszcze w czwartek czy piątek mama osłabiona bo osłabiona, ale czytała mojej Misi jakąś książeczkę, dziś w nocy nie mogłam się z nią w ogóle porozumieć, teraz rano też nie bardzo...ma chwilowe jakby "przebłyski" i odpowiada, jak np pytam, czy chce pić, ale nie za każdym razem - czasem tylko patrzy na mnie jakby mnie nie widziała w ogóle, albo nie wiedziała kim jestem..
Jak się przebudzi (co raczej bardzo krótko trwa) to patrzy w sufit, albo powtarza "no i dobra, niech tak bedzie.."
Od wczoraj rana nie oddawała moczu, ma jakby mokry kaszel, bulgocze jej coś chyba w płucach, oddycha przez usta, ciśnienie ma niskie...o Boże
Podaję jej morfinę, więc mam nadzieję,że ją nic nie boli, daję też insulinę - cukier spadł z tych masakrycznych wartości, jest w normie, ale czy to możliwe, żeby choroba tak szybko mi ją zabierała ?? jakim prawem?!
nie mam sił
Od wczoraj rana nie oddawała moczu, ma jakby mokry kaszel, bulgocze jej coś chyba w płucach, oddycha przez usta, ciśnienie ma niskie...o Boże
Złe objawy, może poproście lekarza z HD, trzeba osłuchać może płyn się zbiera w płucach, może trzeba dać leki moczopędne, może cewnik założyć, coś trzeba spróbować żeby mama się nie męczyła. Tak, w tej chorobie tak bywa, że jednego dnia możemy być chodzący i kontaktowi a na drugi dzień źle, bardzo źle albo i koniec.
Powinnaś Pomarańcza, przygotować się na wszystko, choroba postępuje a objawy mogą sugerować zbliżający się koniec, przykro mi, że tak piszę i obym racji nie miała.
Pomarańcza napisał/a:
nie mam sił
Na pewno ale teraz jesteś mamie bardzo potrzebna a siły zobaczysz same się znajdą, nie wiem skąd ale człowiek wiele może.
Przytulam Cię ciepło do serca i życzę sił w tym cierpieniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum