Witam Was. Siedzę nad klawiaturą i ryczę. Muszę się wygadać a ostatnio mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. We wtorek mama miała planowaną chemię. Mama nie wstała z łóżka. Wszystko ją bolało i nie była w stanie stanąć na nogi. Zostawiłam więc ją w takim stanie i pojechałam na oddział porozmawiać z lekarzem. Ale było jeszcze wcześnie. Pielęgniarki zmusiły mnie, żebym wróciła do domu i zadzwoniłą na pogotowie. Tak też zrobiłam. Nie powiedziałam, że mama choruje onkologicznie bo bałam się, że nikt nie przyjedzie (jakie to trudne - bać się, że karetka nie przyjedzie - dlaczego żyję w takich czasach znieczulicy i braku zrozumienia?). Przyjechali - po dyskusji zabrali mamę. Onkologia. Z mamą było źle. Ledwo oddychała. Podali tlen. Nic do mamy nie docierało. Zrobiła się blada jak ściana. Szybki oddech. Wciąż podnosiła ręce. Wiecie co wtedy myślałam? Powiedzieli mi ,że jest bardzo źle, że walczą o jej życie. Wszystko we mnie wirowało. Mama miała jakiś problem z krwią. Nie potrafię Wam powtórzyć - zespół wypiętrzenia krwi (pewnie gadam głupoty). Było bardzo bardzo źle. Sugerowano mi, żebym wezwała księdza. Zostawiłam mamę w szpitalu bardzo późno w nocy. Do szpitala pojechałam następnego dnia o 6 rano. Wchodziłam tam do pokoju z duszą na ramieniu. A mama podniosła się z łózka - zapytała to już rano? Mówię tak mamusiu rano. Nie uwierzycie - zmiana o 180stopni. Fakt słaba ale zupełnie kumata i o własnych siłach usiadła na łóżko. Lekarze też są zdziwieni, że opanowano ten wielki kryzys tak szybko. I tak minęły kolejne dni. Dzisiaj lekkie załamanie. Mama trochę słabsza ale wciąż z nami. Wciąż ją przydusza i taka słabiutka uwiązana do łóżka. Jak mi jest jej szkoda. Biedna . bezbronna jak małe dziecko tylko dużo bardziej świadoma. Dzisiaj umyłam mamusię, całe ciałko nasmarowałam oliwką pachniała dokładnie jak małe dziecko. Pupę umyłam, nasmarowałam sudacrem em. Koszulkę zmieniłam. Chyba żadne słowa nie oddadzą jak bardzo ją kocham. Nie wiem co dalej z nami. Ale wiem jedno - nigdy nie należy się poddawać. Nigdy nie należy myśleć, że to już koniec. A moje łzy to emocje, które wciąż próbowałam dusić w sobie. /aga ps trochę mi lepiej ale uwierzcie nie o mnie tu w tej historii chodzi...
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
DSS - dokłądnie. jakie są szanse, że to się cofnie? Nie dość, że Mamy rak to poważne rokowania to jeszcze ten zespół. Może się to cofnąć? Jestem załamana......../aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Bblondi, nic Ci nie napiszę na temat DIC, bo nie mam o tym zielonego pojęcia ale chciałam dac tylko znać, że zagladam na Twój temat i trzymam kciuki za Mamusie. Ściskaj swoją Mamę, całuj i mów, że jest ważna - codziennie, przy każdej nadarzającej się okzaji. To sa bardzo cenne minuty spędzone razem.
Co do jedzenia to może słyszałaś o Nutridrinkach ? Wysokokaloryczne "jogurty" (ale i zupki) do kupienia w aptece bez recepty. Moja Mama lubiła smak czekoladowy. Polecam.
Trzymajcie się obie. Pozdrawiam,
Ewelina
Witajcie, u nas stan jest permanentnie zły. Mama jest tak słaba i tak ją przydusza, że tracę nadzieję, ze jeszcze coś się polepszy. Wdrożono dożylnią morfinkę, żeby choć trochę jej ulżyć. Boli - tak bardzo mnie boli jej stan, że nie umię sobie z tym poradzić. Proszę mnie źle nie zrozumieć - nie chodzi o moją duszę tylko jej cierpienie - za co??? pytam się za co???? Dzisiaj dwukrotnie rozsypała mi się ziemia - raz w domu - w nocy spadł kaktus w łazience a drugi raz w mamy domu spadła doniczka z parapetu. Myślę, ze to jakiś znak dla mnie - aga dobiega koniec. Tracę wiarę w lepszy dzień...... Moja mama dzisiaj pytała mnie jak to jeszcze długo potrwa - co ja mam jej w takiej chwili powiedzieć?? To okrutne! starszne!niesprawiedliwe! Powiedziałam nie wiem mamusiu. Z jednej strony chciałabym aby jak najmniej cierpiała nawet kosztem szybszego odejścia z drugiej strony chciałabym aby nigdy nie odeszła.. Trudny dla mnie okres /aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Nie wiem co mogłabym Ci napisać aby choć troszkę pomóc. A bardzo bym tego chciała.
Mogę Ci tylko napisać, że wiem przez co przechodzisz, bo i ja przez to przechodziłam
Bblondi napisał/a:
Moja mama dzisiaj pytała mnie jak to jeszcze długo potrwa - co ja mam jej w takiej chwili powiedzieć?? To okrutne! starszne!niesprawiedliwe! Powiedziałam nie wiem mamusiu.
I powiedziałaś prawdę mamusi. Tego nikt nie wie.
Bblondi,
Jedyne co mogę zrobić to pomodlę się również za Twoją mamusię.
Boże kochany Bblondi, życzę Ci aby mama mniej cierpiała i abyście miały jeszcze troszkę czasu ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Bblondi strasznie przykro że was to spotyka , wiem co czujesz - niestety wiem .
Nie znajdę słów które były by Ci w stanie ulżyć - choć troszku .
Ale jestem tu zawsze - pozdrawiam Cię Różowy kwiatuszku
_________________ " Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
Dziękuję - ciężka noc przede mną - mi to się chce wyć.... Zawsze podkreślałam - moja mama to bardzo skromna osoba - nie była wyjątkowa dla świata - ale dla mnie - dla naszych bliskich jest wyjątkowa. Jedyna.
A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść- spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę- Co wtedy?- Nic wielkiego- zapewnił go Puchatek. Posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha,to ten ktoś nigdy nie znika, tylko siedzi gdzieś i czeka na ciebie. /aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum