Dzień Dobry.
Koniecznie napisz na pw do opiekuna działu, moderatora. Załącz co masz z dokumentacji - skany, by mogli rzetelnie przeanalizować, sensownie odpowiedzieć.
Ja usłyszałem od lekarza informację (gdy moja dziewczyna była badana), że decyzja o podaniu kontrastu zapada w trakcie badania w przypadku jakiejś wątpliwości, niewyraźnego obrazu organu.
tak jak pisze obertas napisz wiadomość do moderatora z prośbą o pomoc, na pewno mogą.
P.S. czytając Twoją historię lekko się zaniepokoiłam, moja mama miała podobne wyniki do Twoich (clark II, naciek 0,68mm). Życzę Ci siły i zdrowia w walce ze wznową i trzymam mocno kciuki za Ciebie.
Pozdrawiam
_________________ W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. -Paulo Coelho
Zastanawiam się czy podjąć leczenie jakie mi zaproponują w CO w Warszawie czy warto próbować , szukać np. zagranicą ? Czy wszędzie metody leczenia są podobne?
Jeśli leczysz się w Klinice Prof. P. Rutkowskiego - nie ma potrzeby szukania pomocy za granicą. Znajdziesz tam standard leczenia czerniaków identyczny jak w innych, zachodnich krajach Unii Europejskiej, USA czy Kanadzie.
W Polsce jest jedynie mniejsza dostępność do nowoczesnych terapii farmakologicznych, jednak u Ciebie dotychczas była mowa o leczeniu chirurgicznym czy radioterapii. Obecnie rozważane jest leczenie inhibitorem BRAF, jednak jesteśmy niemal w przededniu decyzji Ministerstwa odnośnie refundacji w/w leku.
Ponadto za granicą leczenie drogimi lekami onkologicznymi również nie jest takie proste (wymaga ubezpieczenia na miejscu i/lub spełnienia innych warunków). Myślę, że w tym wypadku i na tę chwilę nie istnieje żadne uzasadnienie poszukiwania pomocy za granicą.
Magda_ada napisał/a:
Sięgnęłam po wynik z 2008r. Wygląda na to , że nawet zawyżyłam…
Wynik : Clark II , Breslov 0,6
Stopień zaawansowania choroby pierwotnie był niski. Jednak nie wiemy nic o innych czynnikach rokowniczych, które obecnie uważa się za ważne: czy był to czerniak z owrzodzeniem czy nie i jaki był indeks mitotyczny.
Aktualnie nie mówi się o czerniaku skóry a o czerniakach skóry. Potrafią być one bowiem zgoła różne, o innym profilu genetycznym i zupełnie innym rokowaniu - pomimo wyjściowo takiego samego zaawansowania u dwóch różnych chorych mogą występować czerniaki o zupełnie innym profilu złośliwości i rokowaniu.
Np. czerniaki z mutacją BRAF (wykrywane u ok. 50% chorych z zaawansowanym czerniakiem) rokują gorzej i mają tendencję do szybkiego wzrostu i tworzenia przerzutów. Twój czerniak miał "od zawsze" mutację BRAF i już jako czerniak "cienki" (tj. w niskim stopniu zaawansowania) był chorobą obarczoną wyższym ryzykiem nawrotu. To jednak tylko jedna z jego cech - pozostałych nie znamy bo albo się tego 5 lat temu standardowo nie badało, albo się jeszcze nie bada; w przyszłości profil genetyczny każdego czerniaka być może będzie badany od samego początku i to on będzie stanowił kluczowy czynnik rokowniczy, istotniejszy nawet niż stopień zaawansowania choroby.
Magda_ada napisał/a:
Nie rozumiem tego, bo w maju w mojej miejscowości miałam limfadenektomię pachwinową i zapewniano mnie , że wszystkie zostały usunięte. Przerzut był w 1 węźle , bez naciekania otaczającej tkanki tłuszczowej. Mówiono mi - choroba się zatrzymała...
myszka napisał/a:
Faktycznie skoro mialaś wycinane wszystkie węzły to to już jest dziwne skąd one się pojawiły.
To, że nowotwór złośliwy zostanie usunięty chirurgicznie w sposób radykalny nie oznacza, że nie może dojść do nawrotu (miejscowego lub rozsiewu).
Przede wszystkim każdy jeden mały guz (mówimy o nowotworze złośliwym) może tworzyć przerzuty drogą krwionośną lub chłonną. Z każdego kolejnego guza (przerzutu) mogą zaś powstać kolejne itp.
Jeśli zatem wykonujemy limfadenektomię i okazuje się, iż był tam zajęty jeden węzeł chłonny (który z powodzeniem usunięto, jak i inne - które okazały się być "czyste") nie oznacza z całą pewnością, że rozsiew na tym się zakończył. Nikt nie jest nam w stanie zagwarantować, że choroba nie powróci.
Można jedynie określić ryzyko nawrotu - czyni się to na podstawie różnych czynników, w przypadku czerniaka m.in. na podstawie ilości zajętych węzłów, wielkości stwierdzonego przerzutu, obecności lub nieobecności naciekania torebki węzła.
Ryzyko nawrotu rośnie wraz z występowaniem pewnych niekorzystnych czynników rokowniczych.
Do tego dochodzi, o czym pisałam wyżej, biologia danego nowotworu (jeden czerniak będzie miał mniejsze zdolności do rozsiewu, inny większe).
W tym przypadku najpewniej doszło do mikrorozsiewu (nie do wykrycia w badaniach obrazowych) jeszcze przed wykonaniem limfadenektomii (węzły pachwinowe) i kliniczne stwierdzenie tego rozsiewu w obrębie węzłów biodrowych było tylko kwestią czasu.
Ten rozsiew nie był pewien: mógł się zdarzyć, ale nie musiał. Niestety tak się stało, do tego doszła wznowa miejscowa.
Odnośnie dalszego postępowania - na pewno konieczne jest wykonanie badań obrazowych jamy brzusznej, miednicy oraz klatki piersiowej. Ma to na celu wybór dalszego sposobu leczenia - jeśli badania obrazowe wykażą, że choroba uległa uogólnieniu dalsze leczenie miejscowe (np. radioterapia) nie będzie zasadne i trzeba będzie się skupić na leczeniu systemowym (tu zapewne inhibitorem BRAF).
Jeśli badania obrazowe nie potwierdzą dalszego rozsiewu - będzie można się zastanowić nad np. radioterapią bądź innym rodzajem leczenia miejscowego (np. elektokoagulacja przerzutów in transit w okolicach blizny /wznowa miejscowa/).
Trzeba przy tym pamiętać, że inhibitor BRAF (wemurafenib, inaczej Zelboraf) stosuje się nie tylko w rozsiewie, ale i w przypadku nieoperacyjnego zaawansowania miejscowego (czyli np. nieoperacyjnej wznowy miejscowej).
Lek nie działa u wszystkich chorych z czerniakiem z mutacją BRAF, jednak u ponad połowy z nich. U części tych chorych lek zahamuje chorobę jedynie na kilka miesięcy, jednak są chorzy, u których leczenie jest skuteczne ponad rok, a nawet kilka lat.
W tym wypadku ryzyko stwierdzenia rozsiewu w badaniach obrazowych teraz lub wykonanych w dalszym okresie jest niestety wysokie. W tej sytuacji oznaczenie mutacji BRAF było oczywiście właściwym ruchem - wiemy już, że w razie potrzeby będzie można sięgnąć po wemurafenib.
Jeśli nie wszystko wyjaśniłam proszę o dalsze pytania.
pozdrawiam ciepło.
Witam,
bardzo , bardzo dziękuję za odpowiedź.
Dostałam w CO w Warszawie skierowanie na badania TK dokładnie takie jak Pani wskazała.
Nie rozumiem jednak dalej tych węzłów chłonnych... Pojawiły się nowe ? Czy przerzuty pojawiły się w nie usuniętych węzłach ? Na wyniku mam napisane dokładnie : 7 węzłów , nie ognisk, czy guzów.
Węzły po usunięciu nie odrastają (o ile nie nastąpi wznowa miejscowa w miejscu, gdzie np. został usunięty węzeł zajęty przez nowotwór z naciekaniem torebki węzła - mogły bowiem zostać "zainfekowane" tkanki otaczające). Wyciętych węzłów już nie ma i nigdy nie będzie.
Wykonując limfadenektomię chirurg-onkolog określa obszar największego ryzyka rozsiewu (są standardy terapeutyczne, na podstawie których chirurg czerpie tę wiedzę):
Jeśli nie ma szczególnych wskazań nie wycina się więcej, niż określoną grupę węzłów, ponieważ są to zabiegi okaleczające, a u większości chorych dany zakres zabiegu okaże się wystarczający.
Niestety u części chorych może się okazać, że drogą naczyń chłonnych doszło jednak do dalszego rozsiewu (do innych węzłów, usytuowanych "dalej"):
I w takiej sytuacji, o ile to możliwe (pod kątem chirurgicznym; nie wszystko bowiem i nie w każdym zakresie można bez końca wycinać), konieczne jest poszerzenie zabiegu o dalsze grupy węzłów chłonnych.
Witam,
mam już wyniki -tak jak w poprzednich 1 zmiana w płucach , 2 w wątrobie ( które zdanie specjalistów CO w Warszawie ) wyglądają na zmiany torbielowe .. Czyli na razie dziadostwo się nie rozsiało . Wiem , że przerzuty w przyszłości to duże prawdopodobieństwo ok. 70 % . Mam więc spokój ... do następnych badań.
W tym przypadku propozycja lekarzy to radioterapia. Znalazłam artykuł z maja 2012r. (wyniki randomizowanego badania klinicznego, w którym oceniano efektywność adiuwantowej radioterapii u chorych na czerniaka skóry po chirurgicznej resekcji przerzutów do regionalnych węzłów chłonnych, z którego wynika : ,,Zaobserwowano istotne statystycznie obniżenie ryzyka wznowy regionalnej u chorych otrzymujących radioterapię w porównaniu do badanych poddanych obserwacji (wznowa regionalna u 20 chorych, u których zastosowano radioterapią i u 34 obserwowanych; HR 0.56, 95 CI% 0.32-0.98; p=0.041). Jednak nie zaobserwowano różnicy w medianie przeżycia wolnego od nawrotu (RFS – relapse free survival) – 70 vs 73 zdarzenia (HR 0.91, 95% CI 0.65-1.26; p=0.56) oraz mediany całkowitego przeżycia chorych (OS – overall survival) – 59 vs 47 zgonów (HR 1.37, 95% CI 0.94-2.01; p=0.12) odpowiednio u chorych poddanych radioterapii i obserwacji.'' Zastanawiam się , czy nie zrezygnować z radioterapii... jak wiadomo ma skutki uboczne Proszę Pomóżcie podjąć decyzję...
Witaj
Ja mam limfadenektomie tylko że pachową.
Radioterapia ma oczywiście skutki uboczne, jednak ja zdecydowałem się na taką formę leczenia, bo to w zasadzie wszystko, co mogę na dzień dzisiejszy zrobić.
Lekarze w Opolu proponowali mi jeszcze leczenie interferonem, jednak w CO w Warszawie zapadła decyzja o radioterapii.
Tez czytałem ten artykuł o którym piszesz, jednak moim zdaniem każdy organizm inaczej reaguje na radioterapię.
Pozdrawiam i życzę dużo pogody ducha
dzięki Radi
przepraszam wszystkich, którzy mi doradzają, a którym nie dodałam punktu za pomoc...
Zapominam.... Ale jak mi się przypomni to uzupełniam
pozdrawiam
To zależy z których badań. Każde z badań klinicznych może zawierać inne warunki (kryteria włączające i wyłączające).
W aktualnie prowadzonych badaniach:
niestety nikt mi nie zalecił, konsultowałam u 3 onkologów
teraz to i tak nie ma znaczenia , prawdopodobieństwo dalszych przerzutów to 70%. Siedzę na bombie , tylko nie wiem kiedy wybuchnie , dziś, jutro za tydzień
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum