Witajcie,
wiele tu tematów o smutku,pustce. Może wyda się to dziwne co napiszę ale szukam odpowiedzi na pytanie Co zrobić,co zrobiliście z rzeczami, ubraniami Waszych bliskich? Nie wiem co zrobić z Mamy ubraniami. Nie chcę ich po prostu wyrzucić, na mnie nie pasują a nie chcę widzieć kogoś, kto mógłby mijać mnie gdzieś blisko w rzeczach Mamy. Nie wierzę w kontenery na odzież, bo znajdowałam na ciuchach rzeczy własne. Napiszcie
A ja właśnie oddałam za darmo część rzeczy takim paniom które handlują używanymi ciuchami na ulicy. Prosiłam tylko żeby sprzedały tanio. Potrzebujących jest dużo tylko instytucje nie chcą przyjmować używanych rzeczy. Można w osobnych siatkach powiesić przy śmietniku rzeczy które jeszcze mogą "pójść w świat". Nie uwierzysz jak szybko znikają. Co masz przeciwko żeby ktoś pohandlował tymi rzeczami? Nikt kokosów na tym nie zbija i to lepsze niż marnotrawstwo na śmietniku (lub w szafie - jak coś lata wisi to nawet nowe do niczego się nie nada).
W naszym wypadku pooddawałam pościel, ręczniki, piżamy, szlafroki, koce do hospicjum pod które mama podlegała. Odzież natomiast oddałam fundacji, która rozprowadza dla ludzi potrzebujących. U nas co jakiś czas jeździ samochód z takiej fundacji, wcześniej o tym informują kiedy będą i odbiera przygotowane paczki. Oczywiście wszystko musi być czyste i posegregowane.
Smutny to obowiązek ale niestety trzeba i z tym się jakoś uporać psychicznie.
Spakowałam wszystko, łącznie z kołdrami i zadzwoniłam do fundacji opiekującej się biednymi i chorymi. Przyjechali, zabrali. Nim lepiej, bo wiemy , że zostanie wykorzystane dobrze, a u nas nikt nie założyłby ubrań. Z powodu wspomnień...
[ Dodano: 2016-01-14, 19:50 ]
Ale długo trwało, zanim zabraliśmy się za te rzeczy- prawie rok nic nie ruszaliśmy
U nas po śmierci Mamy czyste i posegregowane rzeczy po uzgodnieniu przekazaliśmy do DOMU OPIEKI, przyjęli bardzo chętnie.
Rzeczy po Mężu oddałam tak samo jak Marzena do Fundacji zbierają samochodem, wcześniej zawiadamiają o terminie zbiórki.
Muszę przyznać, że prace te kosztowały mnie dużo zdrowia, dużo wylanych łez, przeżywania wielu wspomnień, upłynęło dużo czasu. Nie jest t łatwe ale konieczne.
Ja niedawno dopiero dojrzalam do tego kroku. Mieszkam z mamą i nie jako nie miałam prawa ruszać czegokolwiek w jej sypialni. A tam 8 miesięcy po śmierci taty nic się nie zmieniło, leza jego piżama po drugiej stronie łóżka, jego pantofle i wszystkie inne rzeczy. Wyglądało to tak jakby zaraz miał wrócić. Nawet torba z rzeczami ze szpitala była nie rozpakowania. Impulsem do działania była choroba mamy i strach że ją też mogę stracić. Gdy mama przebywała w szpitalu bez jej wiedzy, własnoręcznie zrobiłam generalny remont i pozbylam się dosłownie wszystkiego (łącznie z meblami i łóżkiem małżeńskim). Może było to drastyczne posunięcie ale mama poczuła się lepiej psychicznie zwłaszcza kiedy na ścianie zawisł kolaż ze zdjęć całej rodziny (z ich ślubu, nawet z ich studniówki) Ubrania oddałam potrzebującym, a i nie mam problemu z tym że widzę wójka (brat taty)w jego rzeczach, teraz już nie.
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Ja po śmierci babci zrobiłam tak, jak sugeruje Gaba. Posegregowałam odzież do osobnych worków, każdy worek opisałam czarnym markerem ( worki były niebieskie ściągane taśmą-takie na śmieci 60 litrowe). Na początku miałam zamiar oddać odzież i inne rzeczy do kościoła,ale..ksiądz odmówił twierdząc, że nie będzie się bawił w Caritas . Fundacji na naszym terenie nie ma żadnych, są jedynie schroniska Brata Alberta- tam też mi odmówiono, chyba że dostarczę worki sama. Było tego sporo i musiałabym wynająć większy samochód. Dałam sobie w końcu spokój i zrobiłam jak zrobiła. Opisane worki ( odzież ciepła, odzież letnia, bielizna w tym pościelowa, ręczniki, piżamy itp, buty) postawiłam przy śmietniku, oparłam o ścianę wejścia do boksu z koszami na śmieci. Po kilku godzinach worków nie było. Nie wiem czy zostały sprzedane, czy ktoś je wykorzystał, nieistotne. Ważne, że się komuś przydały.
Natomiast swoją odzież, z której "wyrosłam" w miarę utraty wagi staram się oddać komuś u nas na wsi. Są to młode dziewczyny, a że ja stara baba, lubię się ubierać na sportowo, młodzieżowo to chętnych nie brakuje. Obecnie czekam na papiery z fundacji i wiele rzeczy moich pójdzie na aukcje charytatywne na Allegro.
Przygotowałam sobie strój "na śmierć". Leży zapakowany w kolorowy papier w szafie. Mąż nie może na to patrzeć, każe usunąć, bo to za wcześnie. Może i za wcześnie, ale chcę mieć na sobie to co lubię, a nie czarny strój, bo taka jest tradycja. Ale to inny temat i nie będę się rozpisywać.
Pozdrawiam Gabi
Spakowałam wszystko, łącznie z kołdrami i zadzwoniłam do fundacji opiekującej się biednymi i chorymi. Przyjechali, zabrali. Nim lepiej, bo wiemy , że zostanie wykorzystane dobrze, a u nas nikt nie założyłby ubrań. Z powodu wspomnień...
[ Dodano: 2016-01-14, 19:50 ]
Ale długo trwało, zanim zabraliśmy się za te rzeczy- prawie rok nic nie ruszaliśmy
No właśnie wolałabym podarować je komuś potrzebującemu tylko w mojej okolicy nie ma takiej organizacji :( Dziękuję Tobie za życzliwą odpowiedź. Sama nie wiem kiedy się odważę
_________________ Zbyt szybko zgasła Twoja gwiazda Mamo 18.12.2015r.
Gabi mąż ma rację, weź rozpakoj "te"rzeczy bo dodatkowe cierpienie nie jest mu potrzebne. Jeśli przyjdzie taki moment on sam będzie wiedział co ma zrobić bez twojej"instrukcji,gdyż zna Cię jak nikt inny. Moja mama gdy szła na operację w listopadzie też próbowała mnie zdołować czymś takim, ale się nie dałam obracajac wszystko w żart. Co czułam to wypłakałam w łazience gdy nie widziała. Oszczędź mu tego
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Ja po śmierci babci zrobiłam tak, jak sugeruje Gaba. Posegregowałam odzież do osobnych worków, każdy worek opisałam czarnym markerem ( worki były niebieskie ściągane taśmą-takie na śmieci 60 litrowe). Na początku miałam zamiar oddać odzież i inne rzeczy do kościoła,ale..ksiądz odmówił twierdząc, że nie będzie się bawił w Caritas . Fundacji na naszym terenie nie ma żadnych, są jedynie schroniska Brata Alberta- tam też mi odmówiono, chyba że dostarczę worki sama. Było tego sporo i musiałabym wynająć większy samochód. Dałam sobie w końcu spokój i zrobiłam jak zrobiła. Opisane worki ( odzież ciepła, odzież letnia, bielizna w tym pościelowa, ręczniki, piżamy itp, buty) postawiłam przy śmietniku, oparłam o ścianę wejścia do boksu z koszami na śmieci. Po kilku godzinach worków nie było. Nie wiem czy zostały sprzedane, czy ktoś je wykorzystał, nieistotne. Ważne, że się komuś przydały.
Natomiast swoją odzież, z której "wyrosłam" w miarę utraty wagi staram się oddać komuś u nas na wsi. Są to młode dziewczyny, a że ja stara baba, lubię się ubierać na sportowo, młodzieżowo to chętnych nie brakuje. Obecnie czekam na papiery z fundacji i wiele rzeczy moich pójdzie na aukcje charytatywne na Allegro.
Przygotowałam sobie strój "na śmierć". Leży zapakowany w kolorowy papier w szafie. Mąż nie może na to patrzeć, każe usunąć, bo to za wcześnie. Może i za wcześnie, ale chcę mieć na sobie to co lubię, a nie czarny strój, bo taka jest tradycja. Ale to inny temat i nie będę się rozpisywać.
Pozdrawiam Gabi
Dziękuję Gabi za odpowiedź,
nie chodzi mi o to czy ktoś by na tym zarobił. Po prostu wolę przekazać z ręki do ręki osobie potrzebującej. Na księży nie ma co liczyć dla nich takie rzeczy są nie ważne. Co do stroju na pochówek masz rację. Moja Mama była pochowana w swojej ulubionej garsonce w odcieniu turkusu i białej bluzce.
Widocznie do wszystkiego potrzebny jest czas Dla mnie to nowe doświadczenie w życiu jeszcze nigdy nie byłam tak blisko śmierci i pierwszy raz organizowałam pogrzeb. Najgorzej jak trzeba samemu z tym wszystkim się uporać i być podporą dla innych
_________________ Zbyt szybko zgasła Twoja gwiazda Mamo 18.12.2015r.
Śmierć jest naturalnym, końcowym etapem życia, a więc i jego częścią. Gdy umiera się świadomie (jak w przebiegu ciężkiej, przewlekłej choroby) można odejść spokojnie tylko wtedy gdy się jest do tego etapu przygotowanym. Wszelkie niezałatwione sprawy czy lęk, że ktoś w tym czasie może postanowić coś za nas (nie tak jak byśmy tego pragnęli) jest ciężarem i sprawia, że odejść jest znacznie trudniej.
Każdy, póki może, chce decydować o sobie i o tym co po nim pozostanie. Przykładem jest artystyczny testament Davida Bowie. W tym, co pozostawił widać wyraźnie, iż miał potrzebę świadomego umierania, a nie chaotycznego "pakowania się" na ostatnią chwilę.
W Anglii (i pewnie nie tylko) naturalne jest to, że testament sporządza się za życia i w pełnym zdrowiu. Funkcjonują także firmy pogrzebowe, które gwarantują za życia zdrowego człowieka ustalenie szczegółów dot. pogrzebu gdyby ten nagle zmarł (np. na skutek nieszczęśliwego wypadku).
W Polsce nie ma takiej tradycji, by myśleć o śmierci póki jesteśmy zdrowi i pełni sił. Kiedy jednak przychodzi świadomość o możliwym czy zbliżającym się końcu życia większość pragnie się do tego faktu przygotować. I jest to tak naturalne, jak i stanowi pełne prawo człowieka. Prawo do umierania w spokoju i godności. I do końca stanowienia o sobie samym.
Bardzo, bardzo długo nie mogłem zdobyć się na "porządkowanie szaf".
Czyste, posegregowane rzeczy przydały się potrzebującym.
Pozostałe lekarstwa itp. spakowałem oddając do hospicjum.
Ubranie na stosowną okoliczność "śmierć"-czekało również na swój czas.
Ewa sama je przygotowała -nie było to łatwe do przełkniecia dla mnie.
Broniłem się przed myśleniem - właśnie -nie myśląc
(Nie jest mi łatwo o tym teraz pisać. Notariusz spisała ostatnią wolę Obojga w testamentach. Na dziś resztę spraw swoich "doczesnych"z marszu uporządkowałem -ot tak na wszelki wypadek, by potem syn nie miał z tym ambarasu. Dawno temu ludzie u nas żyli ze śmiercią często za "pan brat" był to kolejny nieuchronny etap bytu- odejście -dziś ludzie nie chcą często o tym myśleć, mówić- jakby to mogło coś zmienić-oddalić tę chwilę- a często przesądnie myślą o kuszeniu złego. Chcę póki żyję mieć wpływ na to "co będzie potem" ).
Zresztą nie miałem na to zbyt wiele czasu- codzienna walka skutecznie zajmowała myśli- choć, gdy chwila wytchnienia przychodziła- myśl ewoluowała.
Z każdą chwilą zmieniało się moje myślenie.
Emocje zawsze są i będą- a z upływem czasu inaczej sie ułożą.
Może powinienem jak Karina zrobić rewolucję w domu?
Tylko czy się na to zdobędę?
Gabi30 to bezpośrednia dziewczyna.
Nikt tak twardo po ziemi nie stąpa jak Ona.
Choć pod twardą jej skórą kryje się serce -jak eliksir bogów Ambrozja jakowa czy Małmazja.
Obertas ,ja też nie wiedziałam czy"ta rewolucja " przyniesie coś dobrego, czy skutek będzie wręcz odwrotny. Zaryzykowałam i poniekąd odzyskałam mamę. To chyba był ten czas. Wiem że to jest trudne, a niektórzy ludzie traktują to jak zbeszczeszczemie pamięci o zmarłym ale jest to czasami jedyna szansa powrotu do wmiare normalnego życia. Bo przecież obraz naszej bliskiej zmarłej osoby najpiękniejszy jest w naszym sercu, w naszych wspomnieniach. ...pozdrawiam Cię serdecznie
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
niektórzy ludzie traktują to jak zbeszczeszczemie pamięci o zmarłym
masz rację. U nas , oprócz osobistej niegotowości do uporządkowania rzeczy teściowej i "po" teściowej, dochodził bardzo wyrażny opór teścia. Kilka razy temat podjęliśmy bezpośrednio i widać było jego strach. Odpuściliśmy na kilka miesięcy. i znów pytanie... Jednocześnie, gdy wykonywałam rutynowe czynności i podczas większego sprzątania, po prostu chowałam do szuflad przedmioty teściowej. Pewne wyrzuciłam- np. kosmetyki. Teść się oburzył, ale stanowczo powiedziałam , ze nikt szminką używaną się nie będzie malował. Powoli , powoli ,aż wreszcie pozwolił. Sam sie zamknął w drugim pokoju. A my działaliśmy jak automaty- skutecznie i szybko, żeby nie dać się wspomnieniom...
Obertasie dziękuję za ciepłe słowa i za wsparcie ( wiesz jakie).
Robert ma rację, skórę mam twardą, ale to zasłona dymna. Nie wiem czemu ale nawet idąc do lekarza reaguję jak idiotka. Brzuch boli, że ściany bym gryzła a na gębie banan. Nie mam pojęcia czemu mój mózg tak reaguje, a raczej ja. Uśmiechem chyba próbuję rozładować napięcie i stres, tak sobie to tłumaczę.
Jeśli chodzi o paczuszkę na dnie szafy, pomimo sprzeciwów męża zostanie tam ona. Mąż do szafy praktycznie nie zagląda, ubrania przygotowuję mu ja. Kiedyś powiedziałam mu, że tam leży coś co ma mi posłużyć po śmierci. Nie chciałabym być ubrana w cokolwiek, choć to i tak bez znaczenia, bo zażądałam spopielenia i wydałam kategoryczny zakaz wylewania łez nad otwartą trumną. Nie chcę , żeby trumna była otwarta takie jest moje życzenie i już. Wiedzą o tym wszyscy domownicy, czyli synowie i mąż.
Kurcze, to wątek o odzieży po zmarłym, a ja piszę o swojej ostatniej podróży
Przepraszam, już nie będę.
Ale dodam jeszcze tylko, że DSS ma rację ze świadomym odchodzeniem. Chcę mieć wpływ na pewne sprawy, chcę móc część spraw uporządkować. Nie wiem kiedy przyjdzie mój czas ( oby jak najpóźniej) i dlatego rodzina musi oswoić się z tym, że póki mogę chcę zaplanować niektóre sprawy, jak choćby formę pochówku.
Pozdrawiam Gabi
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum