renbaz,
morfologia jest bardzo kiepska. Zmęczenie, bladość skóry i zażółcenia, brak apetytu itp. są wynikiem niedokrwistości. Przy stężeniu hemoglobiny poniżej 10 g/dl trzeba wdrożyć leczenie erytropoetyną (w Polsce wskazaniem do takiego leczenia jest m.in. niedokrwistość będąca skutkiem leczenia onkologicznego bądź niedokrwistość towarzysząca guzom litym - tak więc bezdyskusyjnie leczenie takie, choć jego koszt jest wysoki, po prostu się Twojemu tacie należy).
Niedokrwistość może być groźna w skutkach i powodować niewydolność wielu narządów (w tym nerek, serca itp.). Tłumacząc w skrócie - następuje patologiczna centralizacja krążenia i tachykardia ; serce pracuje szybciej, co bardzo je obciąża, jednak nie daje efektu - i krew obwodowa nadal nie dostarcza odpowiedniej ilości tlenu innym narządom. Narządy te są więc niedotlenione i przestają funkcjonować prawidłowo.
Pogłębiająca się i nie leczona niedokrwistość może doprowadzić do trwałych zniszczeń narządowych i zgonu.
Pomijając powyższe zagrożenie - niedokrwistość po prostu bardzo obniża jakość życia (patrz stan Twojego taty) oraz w znaczącym stopniu obniża skuteczność leczenia onkologicznego.
Cytostatyki bowiem docierają do guza naczyniami krwionośnymi. Właściwe stężenie hemoglobiny powoduje dobre utlenowanie i unaczynienie guza - i tym samym właściwy 'transport' cytostatyków do tkanki guza. Niedokrwistość zaś łączy się ze zjawiskiem przeciwnym: transport i penetracja leku stają się upośledzone i komórki guza go 'nie chłoną' w należytym stopniu - skutkuje to oczywiście gorszą reakcją guza na leczenie chemiczne i szybkim zyskaniem przezeń chemiooporności.
Tak więc w obecnym stanie tata nie może przyjąć kolejnego wlewu - po pierwsze niedotlenione i i tak już osłabione narządy mogłyby tego dodatkowego obciążenia po prostu nie wytrzymać, po wtóre leczenie chemioterapią i tak byłoby mało skuteczne lub nieskuteczne.
Taty niedokrwistość powinno się jak najszybciej zacząć leczyć.
Domyślałam się, że nie tata nie będzie mógł teraz dostać wlewu, ale Twoje słowa utwierdziły mnie w tym i dlatego jutro (bo tak pani dr taty jest dostępna) skontaktuję się z lekarzem i będę twardo stała przy opcji leczenia niedokrwistości!!! Bez względu na koszty, gdybym nawet musiała całe CO postawić na nogi
DSS, to jak jasno przedstawiasz sytuację i z jaką wiedzą, powoduje, że człowiek (czytaj ja) wie, co ma robić, o co walczyć...pomagasz nam wszystkim. Za to dziękuję
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Zadzwoniłam dziś do pani dr z CO w celu skonsultowania wyników i "pogadania" na temat leczenia erytropoetyną...
Pani dr usłyszawszy wyniki (podane w moim poprzednim poście) stwierdziła, że faktycznie morfologia spadła i żeby tata nie przyjeżdżał na wlewkę teraz ( to chyba jasne) tylko - uwaga - JAK MU SIĘ KREW POPRAWI!!!! I tyle i w zasadzie koniec rozmowy Wtedy zapytałam o w/w leczenie, a pani dr, że nie może tata dostać...więc powiedziałam to, że napisała DSS, że mu się należy itp....no i wtedy pani dr zmiękła...ale przecież nie da tacie leczenia przez telefon Sugerowała, że krew chyba ma sama się odbudować!!!! Pewnie na pokrzywie i czerwonym barszczu
Tydzień temu tata wyjechał z żoną do swojego domu, do Sanoka, w związku z tym nie mógł dziś dojechać do CO...
I wiecie co? I całe szczęście...pojechał do szpitala w Sanoku, a tam zajęto się nim całkiem dobrze, porobili badania itp. i zostawili na oddziale pulmunologicznym. Wieczorem tata miał przetaczaną krew, mam tam zostać kilka dni i mam nadzieję, że ustabilizują jego stan. Podchodzą do pacjenta lepiej niż w warszawskiej "fabryce" CO.
Pani dr z Sanoka stwierdziła, że podawanie tacie w tej chwili zastrzyków nie spełni swojej roli, ponieważ morfologia jest baaardzooo słaba, dopiero jak ją doprowadzą do przyzwoitego poziomu, wtedy zastosują zastrzyki. Jest to jakiś sposób...
Oto dzisiejsze wyniki mojego taty - załamałam się
WBC 5,06
RBC 2,43
HGB 7,9
HCT 22,4
PLT 66
Mocznik 55
CRP 98,1
WSK 80
INR 1,25
Mocz b/z, a kreatynina całe szczęście spadła do 1,09
Morfologia spadała mojemu tacie od jakiegoś czasu, hemoglobina już dość dawno jest <10, RGB i HCT ciągle spadające, więc pytam dlaczego lekarze z CO nie zaproponowali wcześniej "wspomagania"??? Czy musi dojść do takiego stanu, żeby pacjent zszedł z powodu anemii, niewydolności wielonarządowej, posocznicy????
Cholera jasna, w jakim my żyjemy kraju, na starość musi prosić "łaskawców" o możliwość leczenia, o drogie leki??? Ile w tym kraju jest warte ludzkie życie??? Chyba tylko wtedy, gdy rozpoczyna się debata nad eutanazją i aborcją!!!!
Chory to kraj, który nie szanuje swojego narodu!!!!
Jestem wściekła na cały ten system
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Bardzo silna infekcja.. Szpik tak, jak by nie pracował, wyniki fatalne. Dobrze, że przetoczyli krew, powinno się też w zasadzie wykonać transfuzję preparatu z koncentratem płytkowym - bo tu najmniejsze zadrapanie grozi wykrwawieniem się , nie mówiąc o możliwości krwotoku wewnętrznego..
Transfuzja działa natychmiast, w trybie 'ratunkowym', ale na b.krótko, erytropoetyna natomiast, zgodnie z info od pani Dr z Sanoka, nie poprawia wyników od razu - jednak gdy poprawa nastąpi, to zazwyczaj na dłuższy okres.
Oj, oj Gdzie ten biedny tata się wybrał w takim stanie .. Dobrze natomiast, że otrzymał profesjonalną pomoc, b.się cieszę.
DSS, mam nadzieję, że stan się poprawi...myślę, że w szpitalu pomogą tacie...to był w zasadzie ostatni dzwonek, prawda? Myślisz, że może się to skończyć zejściem?
Dlaczego lekarka z CO nie reagowała na takie wyniki wcześniej??? Czy to pacjent musi o wszystkim wiedzieć, że najzwyczajniej nie umarł?
Przecież gdyby nie TY, droga DSS, to ja bym nic nie wiedziała...
Myślę, że nie wypuszczą taty ze szpitala, zanim nie uznają, że jest bezpiecznie.
Wisi nad nim wizja przeszczepu szpiku?
Gdzie się tata wybrał? Do siebie, do swojego nowego domu...bardzo chciał tam jechać, bo praktycznie od sierpnia nie mieszkają u siebie...tam jest przestrzeń, cisza, powietrze, wolniej się żyje. Byłam temu przeciwna, ale uparł się...al myślę, że poza leczeniem, komfort pacjenta jest ważny i skoro było to dla niego takie ważne... I powiem szczerze, nie do końca jestem przekonana, że W CO zajęto by się tatą jakoś specjalnie lepiej
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Renbaz, trzymam kciuki mocno mocno i mam nadzieje, ze Tatke Ci podlecza...
Wiesz, i mysle, ze dobrze, ze Tata pojechal do siebie...tam, gdzie czuje sie dobrze, gdzie ma swoja przestrzen...to wazne...
Pozdrawiam cieplo
a
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Dziękuję Agatko...
Powiem tak, mój tata urodził się i całe dotychczasowe życie mieszkał w Warszawie...12 lat temu odeszła nagle moja mama...był sam...aż do 24 października, kiedy to wziął ślub bardzo dobra kobietą, ciepłą, wyobraź sobie zakochali się w sobie na tzw. "stare lata" (ona ma 65), Halina (bo tak ma na imię) wiedziała, że tata jest chory , a mimo to, zdecydowała się być z nim.
Halina jest z Sanoka, mieszkali tam chwilkę i tacie bardzo się spodobało, wiesz, cisza, spokój, wolniejsze życie niż w stolicy. Ze zdumieniem zauważyłam, że teraz TAM jest jego dom, a podobno nie przesadza się starych drzew :-)
Dlatego właśnie pojechali do Sanoka, do domu..., żeby zaczerpnąć sił, a tu ...szpital.
Ale jak pisałam, nie jestem pewna czy to był zły wybór (choć wkurzałam się, jak jechał w takim stanie), myślę, że w CO nie pomogliby mu bardziej...
Tata wczoraj miał transfuzję,, dostał 900 ml krwi ARh- i jeszcze coś w mniejszej torebeczce nie wiem co, ale popołudniu będzie lekarz prowadzący, to wszystkiego się dowiemy.
Mam nadzieję, że morfologia zacznie się poprawiać.
W tym wszystkim tata przybiera na wadze, ma apetyt, praca nerek się poprawiła, tylko ta morfologia...chemia może zabić:-(((
Tata ciągle jeszcze ciężko oddycha (rozmawiałam z nim rano), męczy się...może transfuzja nie pomogła??? a może trzeba jakiś czas poczekać??? Ile czasu musi upłynąć, żeby można było powiedzieć o skuteczności przetoczenia krwi?
Generalnie mówi, że jest ok, ale jest słabiutki.
Sanok jest daleko...
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
renbaz, jak widać CO to kombinat, w którym jak nie dociśniesz to zgubią Twój trybik Chodź podróż pewnie była ponad siły dla Taty to dobrze, że w konsekwencji tego trafił pod dobrą opiekę. Lekarze w mniejszych szpitalach mają więcej empatii i wnikliwości w samopoczucie niż obcujący z tą chorobą onkologowie w dużych centrach. Powinno być inaczej i chodź się z tym nie godzimy nie możemy wiele zrobić, są to nasze pojedyncze walki z systemem.
Wierze, że pani doktor w Sanoku, zadba o Twojego Tatę i podniesie parametry krwi, którą niestety ktoś w CO zaniedbał na maxa.
Trzymam kciuki M.
Najbardziej mnie wkurza w CO zmowa milczenia, wszystko trzeba wyrywać siłą z ust lekarza, o wyniki musieliśmy pisać podania!!! Oszczędności na pacjencie (tym bardziej starszym)...
Pani dr z Sanoka obejrzała historię choroby, wyniki badań i stwierdziła, że reakcja nowotworu na chemię jest całkiem dobra, tylko nie mogła sobie wyobrazić, dlaczego doszło do takiego zaniedbania krwi.
Tacie morfologia "leciała systematycznie" od jakiegoś czasu i...żadnej reakcji lekarza, poza - "proszę przyjechać za tydzień, za dwa tygodnie..."...a skąd tata, albo inny pacjent ma wiedzieć jakie powinien mieć parametry krwi, żeby był bezpieczny???
No cóż smutna, szara, polska rzeczywistość
Mam nadzieję, że Endriu podniesie się, chociaż kryzys jeszcze nie zażegnany...boję się
[ Dodano: 2010-01-22, 15:51 ]
No niestety, tata nie zareagował na transfuzję parametry krwi nie uległy poprawie (dobrze, że nie jest gorzej). Stan jest poważny, ale stabilny. Lekarz nie powiedział wprost o zagrożeniu życia, ale przy takim zaawansowaniu choroby nowotworowej...
Wieczorem ma dostać kolejną dawkę krwi, ale ponieważ jest to ARh-, to nie ma jej w banku krwi, więc muszą ją sprowadzić.
Jeśli będzie potrzeba, to dostanie kolejne dawki, żeby mogli tatę wypisać w stanie ogólnym dobrym...mam nadzieję, że to nastąpi:-(
Na oddziale obowiązuje zakaz odwiedzin (grypa), ale to z jednej strony to dobrze, bo lekarz powiedział, że mój tata nie ma teraz żadnej odporności i każdy najgłupszy katarek może go zabić!!!
DSS, napisałaś, że transfuzja pomaga, ale na krótko...a może być tak, żeby organizm wcale na nią nie reagował?
Mam dość
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Renbaz, trzymam kciuki!!! Mam nadzieje, ze Tacie uda sie poprawic te parametry krwi...widzisz, dobrze sie stalo, ze pojechal do Sanoka, ma tam duzo lepsza opieke - tak przynajmniej sie zdaje...moze na poprawe trzeba zaczekac ???...nawet jesli reakcja na transfuzje powinna byc szybka, to moze potrzeba troche wiecej czasu, skoro Tata byl zaniedbany pod tym wzgledem??? Wierze, ze Cie zlosc zzera, ale nie daj sie!!!
Slicznie napisalas o swoim Tacie i jego historia jest piekna...milosc nie dba o wiek - jest to wielka pociecha!
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Witaj renbaz, wiesz tak sobie myśle że to musi być przeznaczenie....Twoja mamusia odeszła, żeby Twoj tatuś mogł poznać Halinkę ktora jest z Sanoka....Twoj tata pojechał do siebie do Sanoka dzięki czemu w odpowiedniej chwili znalazł się pod opieką odpowiednich ludzi, ktorzy zauważyli a może inaczej...zwrocili uwagę na cos co innych w wielkim mieście nie zainteresowało....to przeznaczenie....opatrzność....nie wiem jak jeszcze to wytłumaczyc
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy i wsparcie. Bez Was i DSS błądziłabym dalej we mgle
Wiem już z doświadczenia, że więcej człowiek dowiaduje się z forum niż od lekarzy operujących, prowadzących
Kiedy szłam na operację kręgosłupa, nie wiedziałam, czy będę chodziła...znalazłam forum (neurologiczne) i wiele osób z tamtego forum pomogło mi zrozumieć, mówiło co robić, jak walczyć!!!
W walce Endriu (taty) pomagacie nam Wy...chylę czoła
Krwi dla taty ciągle nie ma ma być dostarczona jutro rano, żeby tylko wreszcie pomogła
Nie wiem co w sytuacji, jak kolejna dawka nie wzmocni parametrów krwi???? Co wtedy??? Czy to możliwe, żeby transfuzja nie pomogła???
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum