Pati, wiesz, że mamy podobne doświadczenia.
Moim zdaniem lekarka miała rację, że kazała odpocząc tacie po radioterapii, bo ona również osłabia. Stąd może również zaburzenia równowagi i kłopoty z chodzeniem. Mój tata przed radioterapią już się przewracał, a po w ogóle nie chodził, tylko z łożka na fotel i z powrotem. Pamiętaj, że guzy na mózgu rosną cały czas, a podczas radioterapii dodatkowo zwiększa się obrzęk, więc może stąd te objjawy. Ale później powinno byc lepiej, tata odpocznie nabierze wiecej siły, może guzy się zmiejszą, albo nie będą rosły w takim tempie.
Chemioterapia jest w tym rodzaju nowotworu niezbędna i to najszybciej, ale jak się sprawy komplikują i łączy się dwie terapie, to trzeba wybierac mniejsze zło:(
Dzisiaj bedzie optymistycznie:)))
Tata w świetnej formie. Jak ja doceniam teraz takie chwile,bo wiem ze moze byc ich juz coraz mniej.
dziekuje wszystkim za dobre slowa.
Patii, nie poddawaj i traktuj wszystkiego na zasadzie
Patii napisał/a:
Jak ja doceniam teraz takie chwile,bo wiem ze moze byc ich juz coraz mniej.
Tych chwil może być jeszcze dużo. Bądź dzielna . Wypłakać i wymarudzić możesz się tutaj, ale przy tacie bądź jego dzielną i optymistyczną córką. Trzymam kciuki "za te chwile"
Popatrz na to z innej strony. Przy takim osłabieniu o jakim piszesz, podanie Tacie chemii tylko by zaszkodziło, a być może przyspieszyło nieuchronny koniec, a w końcu przecież nie o to Ci chodzi, prawda? Chcesz cieszyć się Tatą jak najdłużej jak to możliwe, więc potraktuj ten dany wam czas właśnie tak, jako czas na czerpanie tego, co najlepsze ze wspólnego obcowania. Nie myśl, czy podadzą mu jeszcze chemię, bo to nie o to chodzi.
Mam chyba podobną sytuację. Mama skończyła 2 serię chemii paliatywnej. Zbieramy siły do wizyty kontrolnej wyznaczonej na 7 września, ale widzę jak Mama jest bardzo osłabiona, jak męczy ją wychodzenie po schodach i w takim stanie nawet mam wątpliwości co do tego, jak my na tę wizytę kontrolną pojedziemy. Przecież to okropny wysiłek fizyczny, zdrowemu trudno temu podołać, a co dopiero choremu.
Nie chcę jednak przesądzać niczego, bo chcę być z moją Halusią najdłużej jak tylko się da, więc jeśli niepodanie chemii może przyczynić się tego, to ja nie chcę tej chemii dla Niej. Zbyt ja kocham.
pacjent musi spełniać chociaż minimalne wymogi ogólnego stanu zdrowia.
Jeżeli jest zbyt słaby, chemii nie będzie. Wydaje mi się, że słusznie się obawiasz.
Wszystko rozumiem,tylko dla Taty ta chemia ma ogromne znaczenie.Pomimo tego ze tata zdaje sobie sprawę ze swojego stanu to dla Niego koniec leczenia będzie ogromnym wstrząsem.Powiedział mi,że nawet jezeli chemia ma mu zaszkodzic to chce tego, bo to lepiej niz czekanie na śmierc nic nie robiąc.Boję sie,że calkowice sie załamie.Dzisiaj ja też jestem bliska załamania,ale wyspie sie(mam nadzieje) i jutro wstane z nowymi silami do walki.
Nie wiem co mam robic.Bylam juz wstępnie w tamtym tygodniu w Hospicjum domowym.Rozmawialam tam z przemiłą Panią,ktora powiedziala mi,ze jezeli leczenie onkologiczne sie zakonczy to moge zgłosic do nich Tate.Tylko co to znaczy"zakonczenie leczenia onkologicznego",czy nasza Pani Doktor powie nam to wprost?.Wiem,że wystarczy skierowanie od lekarza rodzinnego.Następna kwestia to taka jak mam powiedziec tacie,że lekarz który bedzie przychodzil to lekarz z Hospicjum.Wiem,że taka opieka lekarza bylaby bardzo pomocna.Co dwa tygodnie musze męczyc Tate i zabierać go do lekarza rodzinnego po L4.Nastepna kwestia to wypisywanie recept.Domyslam sie,ze lekarz z Hospicjum bedzie mógl wtedy na miejscu u nas w domku załatwiac te papierkowe sprawy (Mam racje?).
Nawet nie wyobrażałam sobie,ze to wszystko tak szybko będzie sie działo.jeszcze kilka dni temu pisałam,ze tatko w super formie.Tata cały dzień (od 10 rano)śpi.Budzi sie tylko na chwileczke.prawie nic nie je.Tak bardzo sie martwie,jestem po prostu sparaliżowana strachem.Co chwile chodze do pokoju i słucham,czy Tata oddycha.Mam malutka nadizeje,że stan Taty chociaż troszke sie jeszcze poprawi, zebysmy mogli jeszcze się soba nacieszyc.Może to osłabienie to jeszcze wynik naświetlań?Ehh pewnie sie oszukuje.....
Nawt nie wyobrażacie sobie jak to forum psychicznie mi pomaga.Dziekuję.
Pati, nie jestem przy Was, ale mogę Ci powiedziec, że mój tata po naświetlaniach był bardzo osłabiony - siusiał w pieluchę, słabo mówił dużo spał. Za tydzień od naświetlań próbował chodzi, bo wczesniej nie móhł chodzic. W trzy tygodnie póxniej miał chemię i po chemi od razu sam zaczął chodzic.
Jeśli chodzi o Hospicjum - mój tata jest jeszcze w trakcie chemii, ale zapisalismy go do Hospicjum - głownie dlatego, że wózek inwalidzki nam by się przydał dla Taty - mam w sobotę wesele i tata pojedzie z nami, choc chodzi, to wózek napewno się przyda.
Tacie powiedzieliśmy, że ze szpitala napisali że ma przychodzic lekarz i pielęgrniaka, bo jest po cchemii i trzeba kontrolowac jego stan. Że jak one przyjdą do Tata dostanie wózek - powiedzielismy, ze nie weim skąd oni przyjdą, że może z ośrodka dla ludzi którzy nie wychodzą z domu i są chorzy a może ze szpitala.
Tata pewnie się domyśla skąd, ale aż tak nie domaga się prawdy.
Baliśmy się, że Taa stasznie przeżyje wizytę lekarza, ale normalnie opowiedział, co i jak, czy go boli itp. Poza tym chyba on się czuję bezpieczny jeśli wie, że zawsze będzie lekarz, któremu może powiedziec o swoich dolegliwościach. Także było ok.
Taki lekarz z Hospicjum zajmuje się wszystkim - rodzinny w ogóle nie jest potrzebny - zwolnienia, leki odpowiednie do stanu itp. Jak Tata będzie szedł do szpitala to wypisujemy Tatę z Hospicjum, a jak wraca do domu to znowu możemy go zapisac.
PAti nie bójcie się lekarza z Hospicjum - tata moze będzie czuł się bezpieczniejszy - nie musicie mówic, że z Hospicjum - może byc z ośrodka dla ludzi chorych albo coś w łagodnej wersji.
Napewno będzie dobrze, Tata będzie Wam wdzieczny, ze ma fachową opiekę nad sobą.
Patii, kochana,przeciesz poprzednie posty wyraznie mowia ze nie musisz Taty poowiadamiac czy to jest lekarz badz pielegniarka z hospicjum. Powiedz ze srodowiskowy(a). I dzialaj!
Jutro z samego rana zadzwonie.Skierowanie zanioslam juz w piatek.Umowilam sie z Pania ,ktora mnie przyjmowala,ze jak bedzie potrzeba wizyty lekarza to zadzwonie.Łatwo jest powiedziec "dzialaj",ale to bardzo trudna sytuacja.Tata ma sprawny umysl i nie uwierzy nam,ze to lekarz z przychodni.Udaje twardziela, a ja przeciez widze,ze cierpi z bolu.Zagrozil nam,ze jezeli zapiszemy go do Hospicjum to odstawi leki na serce(a ma bardzo bardzo chore).Mam nadzieje,ze jak lekarz juz przyjdzie i tata zobaczy, ze faktycznie mu pomaga to zmieni zdanie.Jest okropnie uparty.Caly czas nam tlumaczy,ze te bole brzucha to efekt naswietlan,a przeciez naswietlali mu glowe.Jak mam zrobic,żeby nie cierpial równoczesnie nie sprzeciwiając sie jego woli????
Posluchaj,najwazniejsze jest zeby Tata nie cierpial na ten bol. Popros lekarza zeby nie wspomnial skad jest. Moim zdaniem klamanie w dobrej wierze nie jest niczym zlym. Miejmy nedzieje ze jak Tate ulzy bol.to troche zlaodnieje. Trzymaj sie i dzialaj bez wzgledu na to co Tato mowi! Ja nie odczuwalam takiego bolu,ale wystarcylo popatrzec na cierpienia Meza zeby wiedziec JAK to boli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum