od września posyłam 5latka do zerówki i 2 do czterolatków. dzisiaj spokojniejsi, ale krowy a to nadrabiają. musiałam prosić sąsiadów (
http://www.youtube.com/watch?v=5fJ79zvagRE ) żeby pomogli bo rozbiegły się po całej wsi, przyjechało kilku władimircem bez kabiny
wiesz ja gadam tak na nich że takie wredne są - bo nie raz i nie mam cierpliwości a oni to nawet nie żywe srebra ale żywe platyny, ale kocham ich nad życie, nie raz szlag człowieka strzela potrafią tak wnerwić ale z 2 strony to tylko dzieci, ale wnerwią ale też potrafią przyjsć przytulić się powiedzieć kocham, przynieść kwiatka z łąki. oni nawet jjak jesteśmy sami w domu i mam tz ,,rzuta,, jak ja to nazywam to potrafią mi podać leki ( nie wiem jak wtedy otwierają barek z lekami- i nie chcę wiedzieć
):shock: ) przynieść szklankę wody okryć kocem i bawić się cicho w swoim pokoju.
to są takie moje przylepy , rozstaję się z nimi tylko jek jestem w szpitalu i raz na rok puszczam ich do babi na tydzień lub dwa, i wiesz co? pierwszy dzień jest super możesz się wyspać zjeść posiłek bez przerw typu podcieranie dupy ( zawsze jak jem któremuś się chce
) ale już pod wieczór czegoś brakuje,
ostatnio to aż z siebie się śmiałam dzieci u babci a ja czekałam na męża abym mogła wyjść do sąsiadki na kawę... niby że ma dziećmi się zająć
ogólnie dzisiaj są spokojniejsi nawet mam chwilkę dla siebie