W środę odbył się pogrzeb mojego Kochanego Tatusia
Zmarł w poniedziałek o 6.40 w szpitalu. Zadzwonił do mojej mamy o 5.20 i ostatkiem sił powiedział, że umiera. Pojechaliśmy do niego (30 km). Tato leżał w bezruchu mając szeroko otwarte oczy, ciężko oddychał. Mówiliśmy do niego, głaskaliśmy, całowaliśmy, ale nie reagował, powiedziano nam, że jest w agonii. Wtedy zaczęłam krzyczeć, że jesteśmy przy nim i Go bardzo kochamy, a Tatko jakby zareagował, ogarnął nas swoim wzrokiem (tzn. mnie, moją mamę, siostrę i brata), zrobił głęboki wdech i umarł.
Nie ma już mojego Najdroższego Tatusia, mój świat się zawalił
.