U mojego taty zdiagnozowano raka drobnokomorkowego pluc w stadium ograniczonym T1NxM0, stopien 1a.
Nie ma przerzutow do mózgu i innych organów odleglych ale badania PET nie przeprowadzono, dopiero po leczeniu.
Aktualnie tata otrzymal pierwszy cykl chemii - cisplatyna 60 mg i etopozyd 200 mg. Oczywiscie sole nawadniające i manitol. Powiedziano ze jest przeznaczony do radykalnego leczenia i agresywnej chemioterapii połączonej z radioterapia gdyz ogolnie tata jest zdrowy i nie ma zadnych chorob towarzyszących.. Na drugi cykl chemii wraz z radioterapią jest umowiony na 20.11.
Jestem farmaceutką, często spotykam się z ludzmi chorującymi na rózne nowotwory i strasznie się boję o tate :(
Czytam różne fora internetowe i publikacje i wszędzie pisze, że mozna jedynie wydluzyc zycie a tylko 1 % wygrywa walkę z tym rakiem.
Martwie się bardzo bo chyba musialby sie wydarzyć cud. I stąd moje pytanie do Was czy z tym stopniem zaawansowania choroby istnieje możliwość na wygranie walki z tym rakiem? Czy spotkaliście się Państwo z takimi przypadkami, czy to lekarze, czy walczący z tą chorobą, czy bliscy chorujących ? Wiem, ze nikt nie da mi pewności i powie, że trzeba mieć nadzieje ale po prostu strach mnie parazliżuje :(
Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuje za Wasza pomoc
Statystyki nie są może zachęcające, ale wyłapanie tej choroby w stadium ograniczonym to już duże osiągnięcie. Trzeba więc trzymać się tej szansy i wierzyć, że leczenie zadziała jak najlepiej.
Są oczywiście przypadki wieloletnich przeżyć przy diagnozie DRP w postaci ograniczonej.
Dziękuję za odpowiedz.
Ciężko mi przejść do porządku dziennego przez chorobe taty,od września mało sypiam i non stop śledze jakieś informacje w internecie,niestety same negatywne
To spadło na nas jak grom z jasnego nieba,boję się bardzo,nie jestem gotowa na to żeby nie mieć taty,jeszcze nie teraz
Narazie mamy pierwszy cykl chemioterapii za sobą ale pewnie schody dopiero się zaczną.Wprawdzie tata jest silnym człowiekiem ale mediana życia nawet w stadium ograniczonym podawana na różnych stronach jest kiepska a ja już zwątpiłam,że można z tego całkowicie wyjść a tak bardzo chciałabym pomóc tacie....
Niedługo drugi cykl chemioterapii i radioterapia,boję sie,że to go tylko osłabi
Pisalam w watku Izy, ze mialam kontakt z panem ( na forum niemieckojezycznym), ktory zyl juz 7 lat po chemioradioterapii.
Czy tata bedzie mial chemio radioterapie rownoczesnie czy najpierw chemie a dopiero potem radioterapie?
Jezeli tata jest zdrowy i silny nalegaj na leczenie rownoczesne, bo wlasnie takie leczenie gwarantuje wieloletnie przezycie.
W przyadku przeprowadzenia radioterapii dopiero po chemii to juz sie wyglada tak kolorowo i do nawrotu dochodzi czesto po dwoch-trzech latach.
Witaj PatiSza
Mój tata ma DRP, postać ograniczona, po szczegóły zapraszam do mojego wątku.
Z tego co piszesz tata miał już jeden kurs chemioterapii- ale bez radioterapii? Czy lekarze wyjaśnili dlaczego? Mój tata miał równocześnie chemię i naświetlania, od pierwszego dnia. Być może u was są jakieś przeciwwskazania? Gdzie się leczycie? Ile twój tata ma lat?
Rozumiem Cię doskonale. To uczucie, jakby ziemia się osunęła spod nóg. Pisz, jestem tu prawie codziennie, choć rzadko się odzywam. Pozdrawiam serdecznie
Moj tata miał pierwszy cykl chemii bez radioterapii-ale nie wyjasnili nic wiecej.Powiedzieli ze radioterapie wlączą wraz z drugim cyklem.Nie wiadomo mi nic czy tata ma jakies przeciwskazania gdyż jest wbrew pozorom,poza tym rakiem bardzo zdrowym czlowiekiem,nie ma zadnej choroby towarzyszacej,bez cukrzycy,serce jak dzwon,wszystko dobrze pracuje.Powiedziano mu ze bedzie poddany ostrej chemioterapii polączonej z radioterapią od drugiego cyklu.
Tata ma 50 lat i leczony jest w centrum Onkologii w Bydgoszczy.
[ Dodano: 2012-11-13, 13:14 ]
Amberka,Twoje słowa to nieoceniona pomoc dająca nadzieje jakąkolwiek.Dziękuje Ci bardzo za te slowa
Moj tata miał pierwszy cykl chemii bez radioterapii-ale nie wyjasnili nic wiecej.Powiedzieli ze radioterapie wlączą wraz z drugim cyklem.Nie wiadomo mi nic czy tata ma jakies przeciwskazania gdyż jest wbrew pozorom,poza tym rakiem bardzo zdrowym czlowiekiem,nie ma zadnej choroby towarzyszacej,bez cukrzycy,serce jak dzwon,wszystko dobrze pracuje.Powiedziano mu ze bedzie poddany ostrej chemioterapii polączonej z radioterapią od drugiego cyklu.
Tata ma 50 lat i leczony jest w centrum Onkologii w Bydgoszczy.
[ Dodano: 2012-11-13, 13:14 ]
Amberka,Twoje słowa to nieoceniona pomoc dająca nadzieje jakąkolwiek.Dziękuje Ci bardzo za te slowa
Pati
To bardzo dobra wiadomosc. To znaczy, ze tata bedzie leczony rownoczesnie chemio i radioterapia i macie duze szanse na jeszcze wiele wiele lat razem.
Ten pan, z ktorym korespondowalam kiedy chorowala moja mama, po chemio i radioterpaii mial jeszcze profilaktyczne naswietlanie mozgowia. Pewnie twojemu tacie onkolodzy to rowniez zaproponuja, ale dopiero po skonczonej chemii i radioterapii klatki piersiowej. Potem chodzil tylko co pol roku na badania kontrolne i czul sie bardzo dobrze.
Niestety nie mam juz z nim kontaktu, poniewaz po smierci mamy jakos nie mialam ochoty wchodzic na te " raczyskowe" fora.
TK klatki piersiowej:
Płuco prawe - we wnęce masa guzowata o wymiarach 49x53 mm na skanie 22\6 zajmuje PS2 i 2 obturując światło tych oskrzeli segmentarnych, nacieka ścianęgrzbietową oskrzela górnopłatowego, nacieka łuk żyły nieparzystej oraz szczelinę skośną. W otoczeniu masy kilka drobnych guzków. Płat dolny i środkowy bez zmian ogniskowych w miąższu i śródmiązszu.
Płuco lewe bez zmian ogniskowych w miąższu i śródmiąższu.
Węzły chłonne - kilka drobnych 10-13 mm pod cariną, przytchawicze prawe dolne, w prawej wnęce.
Opłucna nie wykazuje cech pogrubienia. Obecności płynu w jamach opłucnowych nie stwierdza sie.
Krtan symetryczna, struny głosowe ruchome prawidłowo. Tchawica, ostroga głowna, duże oskrzele niezmienione. Guz przylegający do ściany tylno-bocznej oskrzela głownego prawego.
Tak - to juz wynik z bronchoskopii, podczas ktorej pobrano wycinek, z ktorego nic nie wyszło bo miaższ otacząjący guz jest zdrowy. Dopiero biopsja przezoskrzelowa EBUS TBNA wykazała ze to rak drobnokomórkowy.
PatiSza, Wiem, że strach paraliżuje i powoduje, że myślimy trochę nieracjonalnie, myślę że musicie nauczyć mądrze bać...
Proces leczenia jest opracowany i realizowany, tutaj nic nie jesteś w stanie zmienić i pomóc.
Jakie będą efekty leczenia, taka sama sytuacja, nie masz na nią najmniejszego wpływu, to organizm Tatusia odpowie w swoim czasie jakie będą efekty leczenia.
Niewiele można zrobić w trakcie leczenia nowotworu...
Można na 10000% zrobić jedno.
Przestać zadręczać się chorobą, przestać wymyślać jakieś scenariusze, myśleć na zasadzie "co by było gdyby..."
Ktoś wymyślił, że myślenie negatywne może być sprawcze, że myślenie o złych rozwiązaniach może spowodować ich "ściągnięcie"
Nie wierzę w bzdury, ale wiem z doświadczenia, że ciągłe zadręczanie się spowoduje tylko i wyłącznie pogorszenie się naszego humoru, naszego samopoczucia...
Nie namawiam do huraoptymizmu, zachęcam do niemyślenia na ten temat.
Stosować się do zaleceń lekarzy, informować na bieżąco lekarza o wszelkich zmianach, dolegliwościach... i zwyczajnie cieszyć się życiem każdego nowego dnia, a leczenie będzie mniej uciążliwe, a my będziemy czuć się naprawdę lepiej
Życzę Wam sukcesu w leczeniu, a przede wszystkim "mądrego strachu". który pomaga a nie wykańcza.
Pozdrawiam
To wszystko co piszesz jest bardzo racjonalne i wierze,że masz racje.
Tylko niestety w momencie kiedy sie o tym dowiedzialam calkiem niedawno,grunt pod nogami mi sie zawalił i ciężko tu sie "mądrze bać" I mimo,że wiem,że muszę znaleźć w sobie siłę,to póki co muszę to w sobie przetrawić
Ja nie gdybam " co by było gdyby"....jestem bezsilna wobec tej choroby i zdaje sobie z tego sprawę,teraz tylko mogę czekać na rozwój sprawy i być z tatą,mamą i bratem i mieć nadzieję,że jeszcze będzie dobrze.
Ciężko mi przejść do porządku dziennego przez chorobe taty,od września mało sypiam i non stop śledze jakieś informacje w internecie,niestety same negatywne
To spadło na nas jak grom z jasnego nieba,boję się bardzo, nie jestem gotowa na to żeby nie mieć taty,jeszcze nie teraz
Doskonale wiem co przeżywasz. Nie czytaj tak bardzo duzo na ten temat bo to faktycznie niebardzo pomaga. Pamiętam ze jak ja zaczełam się edukować to zamiast walczyć płakałam w poduszkę. Dopiero jak odstawiłam częsciowo internet i wziełam się za walkę poczułam się lepiej. I moj Tato też odczuł różnicę bo zauważyłam że moja wola walki i moja nadzieja udziela się również jemu. Choć strach był we mnie ogromny nadal i nigdy nie zniknał to nauczyłam się go trochę kontrolować.
Po jakims czasie nie jest wcale łatwiej ale czlowiek przyzwyczaja się do faktu choroby. Wazne by się nawzajem wspierać, by wspierać chorego. Nie pozwalać mu się załamywać.
PatiSza napisał/a:
stopien 1a.
to bardzo dobra wiadomość. Dbaj o Tatę i życzę sukcesów w walce z chorobą.
Pozdrawiam
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum