Zdrowych świąt towarzysze i kibice tej nierównej walki... Ja aktualnie powróciłem do pełnej dawki sorafenibenu a to masakra dla przewodu pokarmowego, nadciśnienia, zespoły stopa dłoń /wysoka temperatura/i innych ubocznych drobiazgów. Taki epizod byłem w banku i musiałem złożyć podpis i po kilku próbach daliśmy sobie spokój, bo każdy był inny tak lek daje po mózgu...
Trzymaj się dzielnie, mocno Ci kibicuję i wierzę, że mimo tych paskudnych skutków ubocznych dasz radę i znowu utrzesz chorobie nosa czego Ci oczywiście życzę.
Dzisiaj przeczytałem artykuł oparty na badaniach jednego z amerykańskich uniwersytetów medycznych o niemożliwości całkowitego wyleczenia raka. Smutne jest to, że ja tak uważam od dawna i to tylko potwierdziło moje spostrzeżenia. No chyba że przyjmiemy, że badania były zlecone pod kontem nowego leku fostamatynib, który zapobiega tworzeniu się przerzutów?!..
Aktualnie, zaliczam po raz czwarty zapalenie płuc. Taki doświadczony pacjent jak ja zalicza kolejną chorobę, która zabija tak dużo chorych na raka. Sama choroba w moim przypadku dla lekarzy "ogólnych" jest nierozpoznawalna. Pamiętam chyba trzeci przypadek bo 2 pierwszych ja sam nie wykryłem, dopiero co 3 m-ce robione w programie lekowym RTG płuc pokazało "pokiereszowane" płuca w sposób identyfikowanym z zapaleniem. Pamiętam 3 przypadek kiedy był długi wekend /zawsze nie wiem jak to pisać/ i udałem się "na pogotowie" dostałem "zjobkę" po szybkim badaniu, obsłuchanie, temperatura 37,3. Co pan z katarkiem przychodzi proszę pójść do lekarza rodzinnego....Ale wtedy moja wiedza była już ugruntowana w tym temacie dlatego zrobiłem wykład Bogu ducha winnemu lekarzowi. Nexavar potrafi obniżyć temperaturę ciała o ponad 2 stopnie jak to dodamy jest już ponad 39 stopni. Jako że w wieku niemowlęcym przebyłem tą chorobę bez leczenia, tydzień darłem się w kołysce i mój chrzestny orzekł już po nim. Ale mój organizm dał radę zapaleniu płuć i organizm " zapisał" jak zwalczać to dziadostwo. Problem tej choroby jednach burzy tak misterny plan przeżycia. Zaczyna się od przerwy tygodniowej w braniu nexavary a to na pewno zwiększy wymiary gózów, antybiotyk rozwali wątrobę a ta jest już od samego leku nowotworowego rozpieprzona. Pocenie nocne to ubytek wody a organizm i tak jest odwodniony stąd strata już przez pierwsze dni 2 kg wagi. W naszej chorobie wagę traci się bardzo szybko a odzyskuje się miesiącami... Pewno co niektórzy zadają sobie pytanie a raczej odpowiedź " trzeba unikać chorych ludzi" i ja to robię, ale "na moim terenie" zero kontaktów z wszystkimi. Problem zaczyna się jak trzeba leczyć się poza domem, oddać krew, planowe wizyty u onkologa, a w przychodniach raczej bywają chorzy ludzie. Jakoś ten element opanowałem przy pomocy mojej własnej mikstury. Ale życie potrafi tworzyć scenariusze, że nie przewidzisz. Miałem zaległość i odbyłem podróż medyczną do stolicy i tu dopiero schody. W moim wieku nie pojadę samochodem bo jestem odpowiedzialnym kierowcą. Czyli PKP i tu totalna "zaskoczka" z mojej pipidówy nad morzem nie dojedziesz. Wcześniej zamawiałem kuszetkę, sąsiad podrzucał mnie do powiatu bo stąd odchodził nocny pociąg, butelaczka mikstury, odkażenie na wejście. Jak nikt nie "chrychał" rano konduktor budził w stolicy. Teraz pociągi dla wygody pasażerów nie jeżdżą nocą, ba nie ma już dogodnych połączeń bezpośrednich do stolicy. Zwracam honor jest pendolino ale trzeba dojechać regio prawie 40 km i czekać na dworcach...
Jakoś tym pendolino dojechałem może bez "złapania" czegoś, ale musiałem wracać na następny dzień skomunikowanymi połączeniem PKP TLK z przesiadką w Gdyni. W trakcie jazdy pociąg zaczął łapać opóźnienie. Zapytałem konduktora czy zdążymy na przesiadkę, on że wie,jaka była moja uciecha i "szacunek" dla PKP jak z głośników popłyneły słowa ' kierownik wie i uzgodnił, że pociąg przesiadkowy zaczeka na nas". Zycie bywa brutalne w Gdyni nic nie czekało na frajerów, którzy wierzą PKP. Następny pociąg za 3 godz. przysiadłem na ławce, założyłem maseczkę dezynfekcyjną i szok ludzie siedzący obok zaczęli opuszczać miejsca "jaki smog w Gdyni, pewno ma hiv lub jakieś inne paskudztwo. Nik nie chce być zadrzumionym więc schowałem maskę. Po 3 godz wsiadłem do pociągu, zajęłem swoje miejsce, posiedziałem parę minut, babcia z 2 wnuczkami walczyła ale nie mogła dać rady i wtedy jeden z nich walnął kaszlem takim że wyrywał mu płuca. I już wiedziałem, że po mnie, nie zrobiłej stałej czynności czyli inhalacji "gulgotania". Poprosiłem babcie aby pozwoliło mi dolać mojego leku do wody którą pił jak smok ten chory wnuczek . Babcia się zgodziła, ale wnuczek zaparł się i nie pił do konca podróży. Tego nie można było zwalczyć. Zgadnijcie po czyjej stronie byli pozostali poasażerowie
Jakoś udało się po raz czwarty zwalczyć zapalenie płuc co zostało potwierdzone na wizycie kontrolnej. Czas policzyć straty. Tydzień bez sorafenibenu to 1-2 mm zwiększenia wymiarów guzów na bank nawet bez potwierdzania badaniami obrazowymi. Przewód pokarmowy rozregulowany na maksa antybiotykiem ,dostaje nowe "dziadostwo"na nowotwór więc z ostrożności nadaje "szybką ściężkę" wszystkiemu co znajdzie sie w przewodzie pokarmowym. Kibel po każdym posiłku, ale tragedii nie ma bo to nie woda. Małymi krokami jakoś się to ureguluje. Nie wiem czy kiedyś to pisałem, ale zasada wymyślona przez mnie jest taka. Jak najdłużej nie pomagaj organizmowi /leki osłonowe,suplementy/ niech walczy sam,od tego jest. Dopiero jak następuje moment krytyczny pomóż mu bo pójdziesz do piachu. Pamiętam jak jeden z lekarzy na hasło biegunka odpowiada "stoperan" i pewno bym to zrobił a lek by od ręki pomógł, gdyby nie powyższa zasada. Dlaczego a no dlatego jak wyręczysz organizm przez dłuższy czas on się przyzwyczai ,ale jak zabraknie tego leku w zamian nie wymyśli już nic, a lek przestanie pomagać. Ja z leków przeciw biegunce stosuję w momentach krytycznych tylko zwykły twardy węgiel.
Po dacie mojego ostatniego posta widzę, że i na forum zrobiłem sobie przedłużane wakacje tak jak w leczeniu ale ten stan nie może trwać za długo,bo można "obudzić się z ręką w nocniku.
A więc kontrolna wizyta w onkologii. Minął akurat wrzesień a to dla mnie niechlubny i medycyny paliatywnej miesiąc, bo dwa lata temu mój prowadzący lekarz zabrał mi nexavar, jako żle rokującemu pacjentowi. Miałem niedawno wizytę kontrolną u mojego nowego a raczej starego onkologa, bo wróciłem do Pani doktor z którą 14,5 roku zaczynaliśmy tę smętną przygodę. Zadałem jej pytanie z pozoru retoryczne, czy lekarz który zabrał mi nexavar miał rację z medycznego punktu widzenia. Przypomniałem też jej jak mi odpowiedziała na pytanie dlaczego jak są przerzuty zabiera się lek. Ja zapytałem “co już lek nie pomaga”. Pomaga, ale pacjent nie rokuje przeżycia. Ja czyli szybko do piachu.....
Tu szybki w miarę logiczny wywód pseudo prawniczy “ ale nie rokuje przeżycia”. Średnia przedłużenia życia pacjentów na nexavarze wynosi pół roku, dodam że podają też 9 mcy. Pacjent przeżył 4 razy tyle wariant negatywny i 2,5 raza wariant bardziej optymistyczny.Przeżył czyli ocena medyczna była max błędna. Najlepiej gdybym powiedzmy umarł w miesiąc po zabraniu leku. Zabierający lek lekarz miałby rację, ten kto napisał “zalecenia” do zabierania leku też odwalił kawał dobrej roboty, czy pacjent byłby zadowolony to już inna bajka. Najlepiej spłentowała to moja Pani doktor /notabene po raz drugi/ jak pacjent uprze się aby żyć, medycyna jest bezsilna” Całe te moje pieprzenie jednak nic jednak nie da, bo w medycynie brak instytucji odwołania. Co prawda zalecenia sugerują dla lekarza prowadzącego rozwiązanie, ale zostawiają mu podjęcie samodzielnie, ostatecznej podjęcie decyzji o zabranie leku. Ale takich “samobójców” w imię dobra pacjenta nie spotkałem.....
Znowóż było coroczne "świniobicie" a więc świeżynka. Pozdrawiam smakoszy tego dania a zwłaszcza Goba,Missy,Marzena66 i innych.... Test potwierdził ponownie moje "prawdy" o raku.
Główną bez najwyższej jakości żywności nie pożyjesz długo. Obiecałem opis jak ja żywię się w moim raku. Ale temat ten to "kobyła" jak mawiali studenci za moich czasów. Jedno co pewne to żywność powiedzmy sloganem 100% ekologiczna pozwala nadal żyć co na sobie przerobiłem. Drugi pewnik ,który pozwala żyć, jest pilnowanie, ja to nazywam "bilansu trucizn".
Jest to trudne i czasochłonne. Trudne bo nie masz pod ręką laboratorium aby mieć wyniki jak jakiś szczególny pokarm,suplement,lek szkodzi zwłaszcza wątrobie w mojej chorobie. Obrazowo- testowałem na sobie powiedzmy lek niekonwencjonalny i dopiero jak wykonałem co 3 m-ce USG wątroba spuchła jak balon. Mój tester biegunki okazał się zawodny. Czasochłonne bo szukanie w necie prawdy jest możliwe ale większość to naganiacze różnych producentów cudownych uzdrawiaczy czy kilerów raka. Tyle na początek...
[ Dodano: 2019-11-13, 18:29 ]
ps Gaba... do tego ślepota a może demencja starcza szlag.........
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2019-11-23, 18:53 ] Karol dzięki, również pozdrawiam i Ty wiesz, że trzymam za Ciebie mocno kciuki.
Wrócę do wymyślonego“bilansu trucizn”. Bazuję na wątrobie, bo do tego została ona stworzona, aby ratować nas od tego paskudztwa.Jak już kiedyś pewno wspomniałem jest ona specjalnie “przewymiarowana” 3 krotnie, aby sobie poradzić w przypadku wprowadzenia do organizmu dużej ilości lub mocnej trucizny np słynne muchomory sromotnikowe.Zje je cała rodzina i raczej nie umierają wszyscy tylko najsłabsi. Ci u których skończyła się wydolność wątroby czyli przestała działać.
Medycyna wymyśliła badania z krwi tzw próby wątrobowe do oceny stanu/wydolności/ wątroby. Są to fosfataza alkaliczna /ALP/,. aminotransferazą alaninowa / ALT/, /AST/ minotransferaza asparaginianowa, dehydrogenaza mleczanowa/ LDH./. Uogólnijąc normy dla zdrowego człowieka są one dwucyfrowe. Jednak co może powiedzieć pacjent taki jak ja, który miewał wyniki na poziomie trzycyfrowym i to w górnych rejonach np 760. Te rekordowe wyniki były jednak dziełem medyków w trakcie pobytów w szpitalach na operacjach. Jak te wyniki prób wątrobowych “czytać”a zwłaszcza wyciągać właściwe wnioski. Ja robię to tak, mam własny rejestr /zestawienie/ tych badań,/ innych też/, w ujęciu dynamicznym. Badanie poprzednie to baza , aktualne stanowi porównanie z tamtym i wszystkimi poprzednimi, jak nie mogę wytłumaczyć nagłego skoku wyniku, lub dlaczego od dłuższego czasu wynik systematycznie rośnie. Prosty i mniej niebezpieczny jest skok nawet dziesięciokrotny,ale wytłumaczalny /np leczenie antybiotykami zapalenia płuc/ niż ciągle rosnący. Ten drugi przypadek pozwala na stwierdzenie,że stosowane leczenei, leki, pokarmy niszczą więcej komórek wątroby niż jej możliwości regeneracji. Stan ten trzeba bezwzględnie rozszyfrować i jak istnieje możliwość coś zmienić, dokonać korekty ?!....
Jednak nic tak nie rujnuje psychiki pacjenta z rakiem wątroby jak wynik markera AFP /alfaproteina/. Tu trzycyfrowy wynik to wyrok no chyba, że jest możliwość skutecznej operacji. Wtedy ważny jest wynik AFP po operacji. Jeżeli nadal jest trzycyfrowy to raczej już po nas. Dzięki Bogu w moim przypadku nie mam takich dylematów bo najwyższy mój wynik wyniósł niewiele ponad 14. Po operacjach wynosił 6-7, ostatni wynik 7,6. Ja uznaję, że wynik około 10 to porządny marker AFP. Tu dodam, oceniając należy zwrócić uwagę na rodzaj urządzenia na jakim robiono to badanie a raczej jakiego odczynnika użyto. Wynik różnić się może o dwie jednostki. Nie podam otwartym tekstem jakich urządzeń to dotyczy, ale na priv udzielę takiej informacji. Przy wyniku powiedzmy 10 taka różnica wynosi 20%. Ale jak ktoś ma 100, to czy ten wynik jest zawyżony o 2 czy o 20 /%/. Zalecam też dla osób w grupie ryzyka rakowego o robienie będąc zdrowym markerów startowych. Taki marker jest odniesieniem do każdego następnego badania i “czytania” wyniku. Moje dzieci zrobiły takie badania i raz w roku je powtarzają. Pamiętam ich pierwsze wyniki AFP podobne 2 do 3. Dopiero miałem mętlik w głowie w odniesieniu do mnie. Moje po leczeniu czyli operacjach wynosiły 6- 7 czyli większe o 300- 200%...?
W nocy 29.12.2019 miałem nagły kontakt ze służbą zdrowia. Zaliczyłem epizod mocno bólowy na granicy utraty świadomośći. Pewno bym nie pisał na forum, ale moje pobyty i kontakty; dyżur świąteczny lekarza, wizyta pogotowia w domu, i reszta nocy w SOR, zakończyły się połowicznym sukcesem. Połowicznym bo ostry ból został “sprowadzony” do tępego, ale bez diagnozy jego przyczyny. Pacjent w takim stanie jak ja, nie może sobie na to pozwolić i może tu na forum uda mi się to wyjaśnić. Pierwszy lekarz za moją sugestią poszedł w kierunku infekcji dróg oddechowych z zapaleniem płuc włącznie/ wysoka gorączka około 39 stopni, trudności z oddychaniem, promieniujący ból od dołka podsercowego w górę, aż po żęby.Zaapatrzyłem się w antybiotyk ,leki osłonowe i do domu. Jednak słowa lekarza na moje pytanie “ a co Pan usłyszał w stetoskopie- ja tu nic nie słyszę, a zapalenia płuc na pewno. Wcześniej powiedziałem mu, że poprzedni lekarze też nic podejrzanego nie słyszeli a kontrolne badanie obrazowe później wykazywały zapalenia płuc / 3 razy/.
Po powrocie do domu nic się niezmieniło, ale ból stał się nie do wytrzymania więc dzieci / świąteczna goście/ wezwały pogotowie. Ci z kolei po rytynowych badaniach skierowali podejrzenia w kierunku “słabego mojego punktu” a mianowicie po ostatniej operacji z 2012 r pojawiła się chirurgiczna niedoróbka “puścił” jeden szew , powstałe mini przepuklina. W tą dziurę wciska się wątroba a konkrentnie masa nowotworowa. Ten punkt stał się najbardziej bolącym miejscem. Wizyta pogotowia skończyła się zastrzykiem przeciw bólowym /pyralgina/ w żyłę i tyle. Podyskutowałem sobie z ratownikiem o skali bólu, on ma podobną jak ja 1 do 10. Przed zastrzykiem oceniłem na 8 a po zastrzyku na 4. Po ponad godzinie ból powrócił jeszcze większy powiedzmy 9 w cytowanej skali ,dotatkowo pojawiły się lekkie utraty swiadomości. Tu wstawka bólowa z racji doświadczenia. na 10 oceniam jak pacjent z bólu traci przytomność, od pewnego czasu do tej skali dodałem 12 ,ale to tylko dla “orłów”. Na koniec zostawili wypis z wizyty, co stanowiło dla mnie nie lada niespodziankę, gdyż nigdy w moim domu nie było “pogotowia”. Ależ to była niespodzianka jak zadałem sobie trud odczytania tego urzędowego druku. Powiem krótko “symulant”, który marnuje pieniądze podatników...
Trzecia wizyta tej nocy to SOR, na który zawiózł mnie syn ,mój świateczny gość. Tu dane mi było poznać nowoczesny system kwalifikacji pacjenta. Przeczytana kartka z dużymi literami o prawie pacjenta do “załatwienia” problemu” 1 godz, 6 godz, czy 72 godz. Wtedy myślałem chyba jakieś jaja. Życie szybko werifikuje nasze myślenie, jako, że piszę dalszą część opowieści i minął już tydzień a ja nadal jestem z tą chorobą i bez diagnozy.Nie będę oceniał powyższej skali, ale przy skali bólu ocenionej na 9 w skali z pogotawia, można “fiknać” na płytki zanim dostaniesz lek przeciwbólowy. Wywiad z lekarzem po pokazaniu mu mojej kartoteki chirurgicznaj/ 5 operacji/ i onkologicznej wniósł do sprawy niewiele.Więc poszedłem na całość, aby wykluczyć mój najbajdziej pesymistyczny scenariusz czyli jeden ze skutków ubocznych mojego leku- uszkodzenie przewodu pokarmowego z perforacją włącznie. Lekarz podchwycił tą myśl, ale w badaniu palpacyjnym brzucha wykluczył taki scenariusz, jak pierwszy zapalenie płuc. Jednak aby “Pana uspokoić” zrobimy zdjęcia. Moje przesunięcie podejrzeń na przewód pokarmowy nie było bezpodstawne bo epicentrum bólu umiejscowiło się “w dołku podsercowym” jak napisano w wypisie i było podobne jak rozlał mi się wyrostek robaczkowy notabene też po wizycie na komunistycznym pogotowiu ale w tym samym miejscu. Zrobiono niby sporo, ale raczej bezużytecznych dla mnie badań, dostałem kroplówkę “na wszystko” jak pouczył mnie mój sąsiad kroplówkowy. Powitalny zestaw badań nie pozwolił lekarzowi na postawienie diagnozy, dlatego nazwałem go bezużytecznym dla mnie. Dla lekarza był raczej użyteczny bo konkluzja wypisu jest konkretna “nie nadaje się do leczenia szpitalnego” a pozatem lekko blady “symulant” w dobrym stanie. Leczenie kontynuować w POZ. Jaszcze jedna sprawa “zazdrościłem” gwieździe dnia na SOR, gościu porozbijany/ złudzenie optyczne/ łachy we krwi gęba też, ale jaki wynik 5 promili. Miałem możliwość oglądać jego “pożegnanie” lekarz I personel byli naprawdę dumni ze swoje roboty. Dostałem wypis z jedynym zaleceniem, “ Leczenie kontynuować w POZ' .Jak zapytałem a gdzie obiecane leki przeciwbólowe/ do odbytnicze/ w aptece. Miasto 120 tys , niedziela, dyżurna apteka, jedna druga, są czopki przeciw bólowe, ja z SOR , co oni tam nie wiedzą, że od 4 lat tego leku nie ma w aptekach.
Koniec roku i początek nowego, to nie czas na leczenie, ale 2 stycznia poza kolejnością przyjął mnie mój lekarz rodzinny doświadczony internista. Skrupulatne badania powitalne, analiza domumentacji z SOR, rozmowa z pacjentem dość długa, przedstawiłem mu wszystkie moje sugestie i podejrzenia. Decyzja następująca badamy dalej najlepiej USG, aby uchwycić stan jamy brzusznej w chorobie. Skierowanie z adnotacją “PILNE” wielkie drukowane litery. I tu zaczyna się sens tej mojej pisaniny. Podejrzewam, że skierowane to będzie na Berdyczów...ale może ktoś inny zabezpieczy się za wczasu na taki scenariusz
Cały dzień na telefonie , najbliższe miasto/ 14 tys mieszkańców / oferta NFZ za 3m-ce, a za kasę odpowiedź 2 m-ce, powiat miasto /15 tys/ podobnie, a może dawne miasto wojewódzkie /120 tys./ NFZ rekord, koniec maja NFZ ale i też mały pozytyw koniecstycznia za kasę. Do mojej “onkologii” nawet nie dzwoniłem , bo wcześniej miałem skierowanie na rezonans ze słynnym już “pilne” efekt maj, zamieniłem więc na płatne koniec lutego.
Wniosków nie wyciągam na forum, ale logiczne powiedzenie lekarza rodzinnego “uchwycić stan jamy brzusznej w chorobie” jest nie do realizacji. Rezonans na koniec lutego wykaże coś a może i nie jak w tym kawale. Słyszeliście archeolodzy w studni sprzed 3 tys.lat znaleźli kawałek drutu i uważają, że już wtedy była łączność przewodowa,.....za tydzień nowa sensacja Ci sami archeolodzy w studni obok nic nie znaleźli i uważają że już wtedy istniała łączność radiowa...
Przypomniał mi się taki drobiazg jak 15 lat temu moja lekarz rodzinna znalazła mi mojego 1 guza i powiedziała, tu jest skierowanie na USG, jutro na dole w przychodni proszę je zrobić, co się też stało. Wtedy poznałem tam Panią Jolę, filigranową kobitkę z wielkimii torbami /aparat USG,/ i ogromną wiedzy w tym co robiła. To ona przez te lata na moim terenie utrzymywała podstawowe badania obrazowe USG w terminowości i fachowości. Jej brak tak boleśnie ćwiczę na sobie ...pełny szacun Pani Jolu.....
ps. w końcu opublikowałem bo nadal wiem, że nic nie wiem.. ale inni ponoć nawet tego nie wiedzą....
Nikt z lekarzy nie wspomniał o chorej trzustce, ale nasi lekarze raczej mało lub nic nie mówią pacjentowi. Ja sam też o tym nie pomyślałem. Lakarze mieli moje w miarę aktualne badania obrazowe TK /maj/ iUSG z końca listopada 2019 i trzustka jest w normie. Zresztą we wszystkich badaniach tak jest opisywana. Poczytałem sobie o ostrym zapaleniu trzustki i objawach pasuje tylko ból,brak nudności, wymiotów. Mogła pasować też gorączka początkowa wyliczona moim kluczem ponad 39 C. Dopiero teraz analizując ponownie dokumenty pogotowia i wypis SOR zauważyłem, że tam nie ma żadnej gorączki. Pisałem kiedyś tutaj jak mój lek potrafi obniżać temperaturę ciała nawet o 2,5 stopnia C. ale o tym wiem ja. Pytasz o badania pod kątem zapalenia trzustki wykonano stężenia CRP i wyniosło ono 10,7mgl/l.
Ja Ci tego nie rozstrzygnę, pogadaj z tym swoim internistą jak było zrobionych dużo badań to może coś określić. Dawne badania nie muszą nic wskazywać, na przyszłych CT możesz mieć informację "zwapnienia w trzustce" Czytałeś przebieg: jak się przetrzyma najgorsze to następuje samowyleczenie wspomagane nawodnieniem i dietą. Nie zrobili Ci usg jamy brzusznej? Teraz może już nic nie wyjść. Jak to właściwie było? Byłeś na SOR, miałeś wysokie CRP, silne bóle brzucha i obyło się bez badań obrazowych?
Zapytał mnie też internista a badania obrazowe robili, powiedziałem że "rtg na stojąco" jak napisali w wypisie. Wtedy on odpowiedział, że robią je na obecność płynów cokolwiek to znaczy. Podwyższone i to znacznie próby wątrobowe ALT 176, AST 112 ale tak mam już dłuższy czas. Jedyny pozytyw to jak mówi A.Chylińska zajebiste WBC 8,7 nigdy takiego nie miałem zakres stały od rekordowego in minus 1,2 do 3,8 w trakcie kuracji nexavarem a w tym feralnym dniu lek brałem...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum