Mam pytanie odnośnie zabezpieczenia plastra przed odklejeniem. Niestety musieliśmy przykleić nowy plaster ponieważ poprzedni się odklejał na brzegach. Tym razem przykleiłam mężowi plaster na ręce i brzegi zabezpieczyłam zwykłym plastrem. Czy to może mieć jakieś negatywne skutki???
[ Dodano: 2016-06-11, 15:32 ]
I jeszcze jedno pytanie odnośnie plastrów Matrifen - czy po upływie 72h zmieniając plaster na nowy, stary należy zdjąć przed zmianą czy może powinien on pozostać na skórze przez jakiś czas? Wiem, że te pytania mogą kogoś dziwić ale nigdy wcześnie nie miałam do czynienia z rakiem u bliskiej osoby i co za tym idzie, wszystko jest dla mnie nowością.
[ Dodano: 2016-06-11, 21:25 ]
Co należy zrobić, stosując Matrifen, w przypadku wystąpienia gorączki u chorego? Z każdą chwilą nasuwają mi się nowe pytania. Chciałabym być jednak przygotowana na różne ewentualności. Będąc w Poradni Leczenia Bólu po raz pierwszy, nie zdawałam zbyt dużo pytań, ponieważ nie wiedziałam o co pytać...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Madzia, bardzo dziękuję za odpowiedź i za rady. Są one niezmiernie pomocne! Dobrego dnia
[ Dodano: 2016-06-12, 15:14 ]
Mój mąż dziś się kiepsko czuje. Jest mu niedobrze, chce mu się wymiotować (ale nie wymiotuje), kręci mu się w głowie i co jakiś czas przysypia. Ból, przy zastosowaniu plastra Matrifen, określa na 5, wcześniej było 6 (w skali bolu). Niby ma apetyt, ale zjada bardzo mało. Skarży się na spuchnięte nogi, które wcale na spuchnięte nie wyglądają - czy to również może być skutkiem ubocznym Matrifenu? Zażywa też scopolan i metoclopramidum, i oczywiście mnóstwo leków na serce.
[ Dodano: 2016-06-12, 15:55 ]
Czy Metoclopramidum należy stosować przez cały czas przy stosowaniu Matrifenu? W ulotce wyczytałam, że powinno się go stosować krótko, przez 5 dni. Lekarz w Poradni Leczenia Bólu zalecił 3 x dziennie po 1 tabletce, ale nie wiem przez jaki okres.
[ Dodano: 2016-06-12, 21:01 ]
Jednak pojawiły się wymioty.
Dziś mąż miał zrobimy TK klatki piersiowej i jamy brzusznej. Niestety badanie odbyło się bez kontrastu ponieważ mąż jest uczulony. Mam nadzieję, że to jednak w niczym nie przeszkadza i to co istotne, zostanie zauważone. Teraz rozpoczyna się czekanie aż do 23 czerwca.... I ta niepewność!
Dona_0206,
Nudności, wymioty podczas stosowania Matrifenu mogą się utrzymywać do 2 tyg. Metoclopramid możesz stosować, nawet 3x2, ale jeśli są wymioty - poszłabym do lekarza rodzinnego i poprosiła o czopki przeciwwymiotne (uwaga - pakowane po 6 szt, stosowane 3x1).
Dawka Matrifenu pewnie będzie do zwiększenia, ale musisz to robić pod kontrolą swojego lekarza. Ból na 5 to za dużo.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
W związku z tym, że czekamy na opis TK i konsylium, chciałabym Was prosić o istotne pytania jaki należy zadać w rozmowie z lekarzem. Jak pisałam wcześniej, operacja jest wykluczona, mąż ma założony stent stały i leczenie ma być tylko paliatywne, czyli jak rozumiem radioterapia, brachyterapia, ewentualnie chemia. Chciałabym się dobrze przygotować do tej rozmowy, stąd moja prośba.
[ Dodano: 2016-06-15, 19:47 ]
Dopadła mnie wątpliwość i być może ktoś z Was będzie umiał ją rozwiać. Otóż, jaki jest sens podawania chemii paliatywne i radioterapii? Czy to nie powoduje u śmiertelnie chorej osoby dodatkowego bólu i cierpienia? W jaki sposób to pomaga w poprawie jakości życia chorego???
Otóż, jaki jest sens podawania chemii paliatywne i radioterapii?
Masz trochę racji i Twoje wątpliwości są słuszne.
Oczywiście chemio i radioterapia paliatywna ma swoje skutki uboczne, które pacjent może przechodzić.
Zgadza się, że narażamy osobę słabą, wyczerpaną chorobą na dodatkowy stres, ból, jakieś inne niedomagania typu wymioty, biegunki/zatwardzenia, że może ta chora osoba chciałaby już spokoju a my "ciągamy" Ja znowu po lekarzach/szpitalach.
Chemio i radioterapia paliatywna ma też plusy. Ma za zadanie przedłużyć życie, ma za zadanie zmniejszyć dolegliwości związane z chorobą, czasami choroba staje na jakiś czas w miejscu, czasami pojedyncze zmiany się cofają, zmniejszają się bóle po radioterapii.
Jest też aspekt, że chory ma świadomość, że nie spisali go na straty, że lekarze jeszcze coś robią.
Zawsze uważam, że trzeba uczciwie porozmawiać z lekarzem, żeby przekazał choremu plusy i minusy tego typu leczenia i chory powinien świadomie podjąć decyzję, czy woli jakość życia, choć może ale nie musi być krótsze czy woli przedłużyć swoje życie, choć też nie koniecznie ale z jakimiś dolegliwościami, bolączkami w tle.
marzena66,
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Mam nadzieję, że uda nam się taką rzeczową rozmowę przeprowadzić z lekarzem. Myślę, że decyzja przed którą stanie mój mąż, będzie najtrudniejszą decyzją w jego życiu. A ja ją uszanuję i będę wspierać do ostatniej chwili.
W związku z tym, że czekamy na opis TK i konsylium, chciałabym Was prosić o istotne pytania jaki należy zadać w rozmowie z lekarzem.
Poprosiłabym przede wszystkim o szczegółowe wyjaśnienie dlaczego zapadła decyzja o dyskwalifikacji z leczenia radykalnego. Do tej pory kwestia ta rozwijała się następująco:
Dona_0206 napisał/a:
Powiedział jednak (onkolog), że przebyte zawały serca wykluczają operację i leczenie radykalne. No chyba, że kardiolog wyda opinie umożliwiającą takie leczenie, co jest raczej niemożliwe.
Dona_0206 napisał/a:
Dziś otrzymaliśmy opinię od kardiologa, że pomimo przebytych zawałów serca, nie ma bezwzględnych przeciwwskazań do zabiegu operacyjnego - zabieg ze wskazań życiowych.
Dona_0206 napisał/a:
Dziś byliśmy w WCO u onkologa z wynikiem hist-pat i po raz kolejny powiedział, że wyklucza leczenie radykalne tłumacząc, że jest zbyt duże obciążenie kardiologiczne (3 zawały serca).
Interesujące jest - po co była konsultacja kardiologiczna skoro i tak nie interesuje ona onkologa i sam stawia się na pozycji eksperta w dziedzinie kardiologii?
Zasada w takim przypadku jak Wasz jest taka, że do operacji kwalifikują kardiolog oraz anestezjolog. Nie onkolog. Czy któryś z lekarzy dwóch w/w specjalizacji zdyskwalifikował chorego?
Onkolog może zdyskwalifikować chorego od zabiegu z przyczyn związanych z chorobą podstawową (np. ze względu na zbyt duże zaawansowanie choroby nowotworowej). Odnośnie schorzeń współistniejących winien polegać na konsultacji z kolegą po fachu stosownej specjalizacji.
Powyższa sprawa jest kluczowa, chory jest młody i nie do końca wyjaśnione i zrozumiałe zdyskwalifikowanie go od leczenia radykalnego (czyli ratowania mu życia) jest nie do przyjęcia. Jeśli ktoś popełni przy kwalifikacji błąd to może odebrać mu szansę na dalsze życie i skazać na niepotrzebną i przedwczesną śmierć.
A błędy się zdarzają.
Być może jednak tu błędu nie ma i jest coś o czym nie wiemy? To właśnie pytanie do onkologa.
I pytanie dodatkowe: czy ma konsultację kardiologiczną na piśmie? Co jest tam napisane?
Dona_0206 napisał/a:
Jak pisałam wcześniej, operacja jest wykluczona, mąż ma założony stent stały i leczenie ma być tylko paliatywne
Uprzedzam ewentualne pytanie: nie, stent nie jest przeciwwskazaniem do leczenia radykalnego.
Na tę chwilę może nim być tylko niekorzystny wynik tomografii klatki piersiowej, ewentualnie jamy brzusznej.
marzena66 napisał/a:
chory powinien świadomie podjąć decyzję, czy woli jakość życia, choć może ale nie musi być krótsze czy woli przedłużyć swoje życie, choć też nie koniecznie ale z jakimiś dolegliwościami, bolączkami w tle.
To nie do końca tak. Leczenie paliatywne ma za zadanie przede wszystkim poprawić jakość życia, a nie je przedłużyć. I tym kryterium kierowano się tworząc standardy postępowania terapeutycznego u tej grupy chorych.
Bardzo rzadko jest tak, że chory nie leczony żyje sobie krócej, ale do końca spokojnie i bez większych dolegliwości. Rak, którego nie będzie się leczyło wcale wkrótce stanie się przyczyną wielkich cierpień.
Leczenie paliatywne często nie wydłuża czasu przeżycia lub wydłuża je bardzo nieznacznie, jednak jakość pozostałej części życia jest lepsza niż bez leczenia. Okazuje się bowiem, że rak niczym nie kontrolowany wywołuje znacznie więcej fatalnych objawów niż chemioterapia czy radioterapia w delikatnych (paliatywnych) dawkach.
marzena66 napisał/a:
może ta chora osoba chciałaby już spokoju
Tak też może być. Wypada o to zapytać jednak samego zainteresowanego, który powinien być wcześniej poinformowany o tym jakie działania niepożądane może mieć proponowane leczenie oraz o tym co się stanie jeśli tego leczenia zaniecha.
pozdrawiam ciepło.
DumSpiro-Spero,
Bardzo dziękuję za obszerną i rzeczową odpowiedź.
Postaram się raz jeszcze przedstawić sytuację. Otóż, podczas pierwszej wizyty w WCO z wynikiem z przeprowadzonej gastroskopii chirurg przeglądając dokumentację medyczną mojego męża od razu powiedział, że radykalne leczenie nie wchodzi w grę. Powód - 3 zawały serca. Poprosił nas też o opinię kardiologa.
Na kolejną wizytę zabraliśmy opinie kardiologa "brak bezwzględnych przeciwwskazań do zabiegu ze wskazań życiowych" - mamy to na piśmie. Dodam tylko, że kardiolog w rozmowie z mężem powiedziała, że jeśli by operacja nie była możliwa, to mąż umarłby z powodu raka. Natomiast wykonując operację może umrzeć z powodu niewydolności serca. Tak naprawdę, wybór żaden.
Wraz z opinią kardiologa dostarczyliśmy też wynik hist-pat. Chirurg ponownie powiedział, że możliwe jest tylko leczenie paliatywne - powód ten sam - serce.
Parę dni później kolejna wizyta w poradni chirurgicznej z powodu całkowitej niedrożności przełyku, mąż nie jadł i nie pił. Natychmiast zapadła decyzja o konieczności przeprowadzenia zabiegu - protezowanie przełyku lub gastrostomia.
Podczas kwalifikacji do zabiegu kolejny kardiolog orzekł, że wydaje zgodę na zabieg tylko i wyłącznie ze wskazań życiowych. Przeprowadzono protezowanie przełyku. W rozmowie z ordynatorem oddziału po raz kolejny dowiadujemy się, że wykluczają radykalne leczenie - powód ten sam, serce!
Podsumowując - Wszyscy lekarze informują nas, że możliwe jest tylko leczenie paliatywne.
Podczas kwalifikacji do zabiegu kolejny kardiolog orzekł, że wydaje zgodę na zabieg tylko i wyłącznie ze wskazań życiowych.
No dobrze... Skoro w opinii kardiologa nawet zabieg protezowania stanowił spory problem to wypada przyjąć, że ryzyko zgonu na stole operacyjnym byłoby pewnie wysokie. Problem nie do końca leży w tym, że były trzy zawały serca. Tylko w jakim stanie jest obecnie serce po tych zawałach. Widocznie nie jest dobrze.
W tej sytuacji trzeba się będzie również zastanowić nad bezpieczeństwem ewentualnego leczenia paliatywnego, chociaż z zasady powinno być bezpieczniejsze bo nie wymaga znieczulenia ogólnego. Jednak przy kwalifikacji do np. chemioterapii również ocenia się wydolność krytycznych narządów, w tym układu sercowo-naczyniowego. Tu już opiniować będą inni - onkolog kliniczny i ewentualnie radioterapeuta.
Aby cokolwiek zaproponować konieczny jest oczywiście opis tomografii klatki piersiowej... Rozterki - czy zdecydować się na leczenie czy nie - proponuję odłożyć do czasu gdy będzie już w/w wynik i będzie wiadomo co wchodzi w grę, czy chemioterapia czy radioterapia. Te dwie metody leczenia różnią się od siebie i łączą z zupełnie innymi "niedogodnościami". Jednak ich zalety również warto wziąć pod uwagę .
Pozdrawiam ciepło, trzymajcie się...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum