Zoi, hormonoterapia, to jest wlasnie leczenie przy raku prostaty. Moze byc jeszcze radioterapia, stront, pozniej chemia. Operacja jest wykluczona przy PSA powyzej 20.
Zoi, pytanie nie jest glupie. Jezeli jest stwierdzony nowotwor prostaty, a nie np. stan zapalny, ktory tez podwyzsza wyniki PSA, to powyzej tej wartosci na ogol nie operuja, a juz na pewno nie przy PSA powyzej 800, poniewaz nowotwor jest zbyt zaawansowany, czesto tez daje przerzuty i komorki nowotworowe wyszly poza obreb prostaty. Wyciecie prostaty byloby obciazeniem dla pacjenta, a nie zadna pomoca. Pozostaje leczenie paliatywne, co przy dobrym onkologu moze na wiele lat przedluzyc zycie.
Chemioterapia paliatywna
Chemioterapia jest wykorzystywana wyłącznie u chorych z przerzutowym RGK opornym na kastrację. Przyjętą zasadą jest kontynuowanie — w trakcie CTH lub HTH z zastosowaniem nowych leków — wcześniej rozpoczętej ablacyjnej HTH analogiem LHRH. Dostępne są 3 leki cytotoksyczne o udowodnionej skuteczności: mitoksantron, docetaksel i kabazytaksel. Cele paliatywnej CTH obejmują wydłużenie czasu przeżycia (docetaksel, kabazytaksel) i zmniejszenie dolegliwości bólowych (mitoksantron, docetaksel).
zoi napisał/a:
Czy odbarczenie nerek (niedrożne moczowody) daje taką możliwość?
Jeśli niedrożność układu moczowego jest przeciwwskazaniem, to aby je zlikwidować potrzebne byłoby działanie rozwiązujące ten problem na stałe (np. wykonanie stomii) a nie doraźnie, jak jednorazowe odbarczenie.
Natomiast samo odbarczenie może być celowe jako element leczenia objawowego (także w razie potrzeby wielokrotne, choć wtedy raczej właściwsza będzie stomia).
zoi napisał/a:
Rak uodpornił się na hormony, to tak gwoli wyjaśnienia. Mamy progresję. Agresywną.
Bardzo mi przykro. Trzymajcie się ...
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dzięki, Rich Za tydzień mamy konsultację na chemioterapii. Zdaniem radioterapeuty chemioterapia byłaby teraz najbardziej wskazana, ale nie wiadomo czy będzie możliwa z powodu stanu układu moczowego. Dlatego potrzebna jest również konsultacja urologiczna. Chciałabym poznać opinię fachowca, dlatego wrzuciłam wynik na forum.
[ Dodano: 2014-05-13, 21:26 ]
Czy to mocznica? To chyba raczej wyklucza chemioterapię. Mamy się zgłosić do OCO w Opolu 22 maja, a do tego czasu zrobić porządek z nerkami. Czyli co powinniśmy zrobić?
Do tego mamy powikłania w postaci wysokiego ciśnienia tętniczego, średnio 180/110. Dzisiaj lekarz zapisał tabletki: Nebilet wieczorem, Tertensif rano.
Mąż czuje się coraz gorzej - brak apetytu, mdłości, wzdęcia, ciężka apatia, osłabienie. Czy to zatrucie toksynami? Od dwóch tygodni czuję od niego z ust zapachach ryby. On sam mówi, że czuje w ustach amoniak.
Co można i co powinniśmy zrobić w tej sytuacji? Czy jakieś leki mogą pomóc?
Jutro będę się konsultować telefonicznie z lekarzem, powiedzmy, że prowadzącym.
Jak dotąd wszyscy rozkładają bezradnie ręce. Nie wiem czego mogę się spodziewać. Śpiączki? Na co powinnam się przygotować? Co robić? Gdzie szukać pomocy?
Czuję się kompletnie zagubiona i bezradna.
Nieznacznie. Nie na tyle by zastosować leczenie chemioterapią.
zoi napisał/a:
Co robić?
Nie leczyć na siłę...
Poznałaś smak chemioterapii. Wiesz czym to "pachnie"... Pamiętaj jednak, że celem Twojego leczenia było wyleczenie, tu mowa jest o ewentualnym i naprawdę nieznacznym wydłużeniu czasu przeżycia oraz niekoniecznie poprawą jego jakości. Przy takich parametrach wydolności pracy nerek może się to równać również nie tylko dodatkowemu cierpieniu (działania niepożądane CTH), ale i skróceniu czasu przeżycia...
zoi napisał/a:
Gdzie szukać pomocy?
W medycynie paliatywnej, objawowej. Na tym etapie choroby jest najważniejsza i bezcenna.
Chciałabym byś wiedziała, że gdyby chodziło o najdroższą mi osobę - w sytuacji j.w. odstąpiłabym od starań o dalsze leczenie onkologiczne...
Zrobiłabym natomiast wszystko by temu kogo kocham ograniczyć cierpienie.
Jest coś jeszcze... Czas. Zostało Wam go bardzo niewiele. Zamiast włóczyć się po szpitalach - porozmawiajcie... Przytulcie się. Potrzymaj go za rękę. Gdy zechce mówić - posłuchaj.
To co powie zostanie w Twoim sercu do końca życia.
Jak i trauma, że cierpiał - niech więc cierpi jak najmniej.
Dziękuję z całego serca, DSS . Twoje wsparcie i słowa wyjaśnienia były mi bardzo pomocne i są dla mnie bezcenne. Od początku zmagania się z chorobą męża jestem bardzo osamotniona i zdana wyłącznie na siebie. Nie zawsze udaje mi się stanąć na wysokości zadania i być silną, czasem ulegam emocjom, często płaczę w poduszkę. Sytuacja jest niezwykle trudna.
Absolutnie nie zamierzam niczego robić na siłę ani fundować ukochanej osobie tortur w jakiejkolwiek postaci. W pewnym momencie straciłam jednak grunt pod nogami i poczułam się kompletnie zdezorientowana.
Leczenia onkologicznego jak dotąd mąż nie posmakował. Była tylko hormonoterapia, początkowo skuteczna, dająca nadzieję na przeżycie dwóch lat. PSA spadło z blisko 900 jednostek do 10, ale po około 8 miesiącach nastąpiła gwałtowna progresja.
Przemierzyliśmy setki korytarzy, spędziliśmy nie kończące się godziny w poczekalniach i kolejnych gabinetach lekarskich - w Gliwicach, Wrocławiu, Namysłowie, Grodkowie, Nysie, Opolu, a także w szpitalach, kiedy zachodziła pilna potrzeba, np. rozbicia wielkich kamieni w pęcherzu. Żaden lekarz nie dawał nam fałszywych nadziei ani złudzeń, ale człowiek zawsze ma nadzieję...
Ordynator urologii w miejscu naszego obecnego zamieszkania był przeciwny odbarczaniu nerek (zalecenie onkologów OCO w Opolu), tłumacząc, iż jest to niepotrzebne okaleczanie, które niczego nie zmieni, powodując tylko dodatkowy dyskomfort oraz ryzyko infekcji i powikłań. Od początku uważał, że chemioterapia w tym przypadku nie pomoże, a wręcz skróci życie i spowoduje niepotrzebne dodatkowe cierpienia.
Przez ostatni miesiąc nie robiliśmy zatem już nic. Mąż jednak czuł się coraz gorzej, więc z własnej inicjatywy wykonaliśmy prywatnie ostatnie badania. Po konsultacji telefonicznej z naszym urologiem (100 km od domu) pojechaliśmy dzisiaj na oddział urologiczny w miejscu zamieszkania. Ordynator chciał zostawić męża w szpitalu, ale mąż chciał się "jeszcze z tym przespać" w domu, więc stawimy się tam jutro rano. Doktor mówi, że sytuacja diametralnie się zmieniła i odbarczenie nerki jest teraz konieczne, ale musi najpierw zrobić USG i szereg innych badań. Mąż przez cały dzień wymiotuje i jest coraz gorzej. Mam nadzieję, że jutro w szpitalu pomogą mu doraźnie i właściwie ukierunkują nas na leczenie objawowe...
Mąż jest już w domu. Bardzo słaby. W szpitalu, po nakłuciu nerki i wykonaniu przetoki przez tydzień wypłukiwali z niego kroplówkami ten mocznik, więc poczuł się lepiej. Odzyskał trochę apetyt i chęć do rozmowy. Dzisiaj po powrocie do domu czuje się gorzej. Kazali pić dużo płynów, a on nie może, bo go znowu mdli. Apetyt stracił zupełnie. Po zażyciu połowy tabletki dorety (tramal + paracetamol) zwymiotował, także zupę, która była jedynym posiłkiem.
Wykupiłam część leków, wypisanych przez urologów ze szpitala i mam wątpliwości, co do kolejnych. Chodzi mi o Palin (kwas pipemidowy) na zakażenia dróg moczowych. Przeczytałam w ulotce, że może powodować zaburzenia żołądkowo-jelitowe, nudności i wymioty, co już mamy bez dodatkowych "wspomagaczy" oraz że przeciwskazaniem są zaburzenia funkcji nerek Nie chcę mu zaszkodzić, a poza tym nie stać mnie na wykupywanie, a następnie wyrzucanie drogich leków, co ostatnio jest ciągłą praktyką.
Przepisali mu: Doretę 75 mg + 650 mg (tramal +paracetamol) przeciwbólowo - zwymiotował. Plastra nie chce przykleić - bo nie.
Peritol 2 razy dziennie po jednej na apetyt - nie wziął, bo nie che.
Furosemid na odwodnienie i obniżenie ciśnienia po jednej tabletce co drugi dzień. Jeśli nie będzie pić dużo płynów, to mam wątpliwości...
ww.palin oraz Apo-uro Plus suplement ziołowy, którego jeszcze nie wykupiłam i nie wiem czy łykanie go ma w tym przypadku jakiś sens - zawiera zieloną herbatę, pokrzywę, żurawinę, korzeń pietruszki i pestki z dyni.
Czy macie już załatwioną opiekę lekarza hospicyjnego ? Uważam, że jest to pilnie potrzebne.
Nie tylko dla zapewnienia właściwego leczenia objawowego, w tym przeciwbólowego,
ale także dla pilnych interwencji w kwestii reagowania na doraźnie zmieniającą się sytuację,
w tym np. korektę zleconych leków jeśli okazują się nieskuteczne.
zoi napisał/a:
Plastra nie chce przykleić - bo nie.
Może mogłaby pomóc w tym rozmowa z lekarzem lub pielęgniarką hospicyjną.
Podejrzewam, że dla nich nie jest to sytuacja całkowicie nieznana i może potrafią dotrzeć z odpowiednimi argumentami do pacjenta.
Trzymajcie się ...
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum