Przeszłam to samo, trwało to ok 1,5 miesiąca. Przy kolejnej wizycie w szpitalu powiedziałam lekarce co się dzieje. Tak, to wszystko przeżuty do głowy.
Mąż dostał leki na uspokojenie, podziałało, z dnia na dzień był efekt, spokojny, pogodny.
Wrzaski, pouczanie, od 6-7 rano do północy. Kiedyś już chciałam rzucić w niego jajkami, właśnie miałam robić kotlety.
Dużo cierpliwości, a koniecznie wizyta u lekarza.
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Tak? U nas tato Panicznie boi się naszego kontaktu z lekarzem. Nie wiem dlaczego. Poza tym bywał już agresywny i nerwowy wcześniej.
Kiedyś podczas jednej rozmowy na ten temat stwierdził, że gdyby mogło stać się coś niepokojącego to lekarz by nas poinformował/uprzedził...
Denerwuję się, ponieważ dzisiaj zapowiedział, że nam pokaże. A tu noc, małe dziecko w domu...
A jak się podawało te lekarstwa? Chciał sam przyjmować? Obawiam się, że tato nie zechce sądząc, że jest spokojny i to my go tak denerwujemy...
niestety, to mogą objawy spowodowane przerzutami. Slyszałam o tym od wielu osób, ktore mialy podobne doświadczenia:( Ogromna agresja, niepokój, teorie spiskowe, kłótnie z rodzina, czepianie się wszystkiego...
Mogą, ale nie muszą... bo w sumie guzki nie są jakies wielkie, żeby już na tym etapie dawały tak duże skutki - przede wszytskim w zachowaniu... ale oczywiście zależy to też od lokalizacji...
Teoretycznie będąc sam chory powinienem wiedzieć co myśli i jak zachowuje się człowiek w podobnej sytuacji, ale nie jestem w stanie nawet przypuścić co myśli Twój Tata oraz co mogą oznaczać groźby pod adresem Twoim i Mamy.
Zasadniczo jesteśmy chyba bezradni jeśli ktoś odmawia chęci współpracy, odmawia gdy chcemy mu pomóc.
Myślę, że jedynym sposobem jest pomoc wbrew woli osoby zainteresowanej, są na tą okoliczność stosowne przepisy prawne, ale chyba tylko w wypadku gdyby Tato był rzeczywiście agresywny i stanowił dla Was realne zagrożenie.
Jeżeli jego stan jest spowodowany chorobą, to z całą pewnością można mu pomóc farmakologicznie.
Oczywiście że lepiej by było gdyby sam zgodził się na rozmowę i pomoc lekarza, niżeli gdyby został do tego zmuszony.
A Twoim obowiązkiem jest dbać o bezpieczeństwo swoje i swoich najbliższych .
Pozdrawiam
Przyszłam tu znowu, ponieważ jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym co się dzieje. Strasznie boimy się... sami rozumiecie.
Tato od czasu naświetlania i tego dziwnego ataku funkcjonuje zupełnie inaczej. Strasznie dużo śpi. Prawie w ogóle nie wychodzi z łóżka. Jak już- to sprawia mu to ogromny trud i szybko się męczy. W ciepłym, ogrzewanym mieszkaniu śpi pod grubą kołdrą i kocem i bywa mu nadal zimno. Od razu wyczuwa otwarte okno itp. Potrafi rozmawiać, żartować , odwracam się na chwilę i słyszę chrapanie. Tak jakby zasypia w sekundę, czasami nawet podczas rozmowy czy interesującego go programu w tv. Był pewien czas, że strasznie gorączkował i nawet przejście do toalety to był wyczyn. Zbijaliśmy gorączki i teraz jest już temperatura ustąpiła. Dzisiaj z kolei ma temp. poniżej 36 stopni, zimne ręce, zimny pot... Ogólnie, jego oczy są takie smutne/schorowane, aż cieżko na to patrzeć.
Poza tym stracił apetyt, skarży się na pękający język, wrażliwe podniebienie i dziąsła ( tu akurat syszałam, że jest to możliwe podczas naświetlania, ale jest już całkiem sporo po...). Jest bardzo słaby... Poza tym odstawił pabi-deksamethason ( nie pamiętam jak się pisze tę nazwę) i leki na padaczkę. Twierdził, że czuje się po nich gorzej i od około 3-4 dni nie bierze ich w ogóle. Ciężko napisać czy jest gorzej czy lepiej ponieważ ogólnie jest źle.
Czy moglibyście napisać jak radzić sobie z tym "popękanym" językiem. Czy myślicie, że przy takim etapie choroby tato ma dużo czasu? Jakie jeszcze niepokojące , ale typowe dla raka objawy mogą się pojawić?
Gorzkajakmokka
Kiedy dokladnie tata miał naświetlania?
U mojego Taty po WBRT było troszke podobnie - samopoczucie było najgorze ponad 2 miesiące od lamp - oslabienie, senność i Tacie ciagle było zimno. Co prawda nie leżał w dzien w łózku, ale ucinał sobie drzemki popoludniu przed TV, a spać chodził koło 20.00. To trwało jakieś 2 tygodnie. Poza tym utrata apetytu, nie miał ochoty nic jeśc i skarżyl sie na uczucie kluchy w gardle i jakby poparzenia krtani... więc te objawy mogą być od lamp...
Co do pabi dexametasonu - mój Boże tego nie można sobie tak nagle odstawić z dnia na dzień!!!!!!!!!!!! skutki mogą być fatalne!
Tato absolutnie nie może tego sam odstawiać. Przeciez to działa przeciwobrzekowo czyli na te przerzuty do mózgu... więc po pierwsze nie można go nagle odstawiać bo to steryd i po jakims czasie organizm przyzwyczaja sie do niego, a po drugie odstawienie może spowodowac większy obrzek mozgu a co za tym idzie - gorsze samopoczucie.
Chyba, że Tata kompletnie nie toleruje tego sterydu, może wówczas zmienić na inny - my bierzemy metypred, ma podobno mniej skutków ubocznych...
Pogorszenie samopoczucia po naświetlaniach może trwać kilka tygodni.
I żadnych leków pacjent nie może odstawiać czy zmniejszać/zwiększać sobie ich dawek samodzielnie, bez porozumienia z lekarzem! Jak lekarz może skutecznie pacjenta leczyć, jeśli ten nie stosuje się do jego zaleceń a potem wymaga, żeby "coś zrobił" bo ten nagle się źle czuje?
Dziękuję, dotarłam do tego tematu. I faktycznie nie wygląda to za dobrze.
Jendak tato jest uparty i kiedy prosimy aby brał leki odbiera to bardziej jako - nasz strach przed tym, że będziemy musieli mu w razie czego udzielić pomocy, że to nasza wygoda.
Jednocześnie bardzo denerwuje się kiedy jest "obserwowany", ponieważ każde dziwne zdanie, sen który myli mu się z rzeczywistością wzbudza w nas niepokój i prowokuje do dokładniejszych obserwacji. A tato zaraz się irytuje, że traktujemy go jak wariata. A jak tu nie obserować po ostatnich wydarzeniach i odstawieniu tabletek.
Dzisiaj wziął , ale mam wrażenie, że jest na nas lekko obrażony. Lepsze chyba to niż ewentualne zagrożenia...
Tato po naszych namowach i tym co wyczytał wrócił do leków.
Jego stan jest różny. Czasami wychodzi na spacery, ogląda telewizor, stara się ćwiczyć a innego dnia dopada go takie zmęczenie, że całe godziny śpi, ledwo chodzi... Powrócił kaszel, jest mu niedobrze... Jest lekko rozdrażniony, ciężko oddycha i skarży się , że pobolewa go mostek, że ma duszności...
Czasami patrzę na niego i ogarnia mnie taki smutek. Jeszcze niedawno miałam nadzieję, ale widzę, że jest gorzej. Jest taki chudy na twarzy, stracił apetyt, często jak chodzi traci równowagę, czasami siada taki zamyślony, smutny... Boję się, że niewiele czasu nam zostało.
Bałam się o to wcześniej pytać, ale czy ktoś może napisać co może być (przypuszczalnie) dalej? Jakie objawy, zachowania towarzyszą zbliżającemu się totalnemu pogorszeniu? Wiem, że tego nie da się przewidzieć, że to sprawa indywidualna... jednak chciałabym się na to nastawić... Nie umiem tego określić słowami jednak.
Bałam się o to wcześniej pytać, ale czy ktoś może napisać co może być (przypuszczalnie) dalej? Jakie objawy, zachowania towarzyszą zbliżającemu się totalnemu pogorszeniu? Wiem, że tego nie da się przewidzieć, że to sprawa indywidualna... jednak chciałabym się na to nastawić... Nie umiem tego określić słowami jednak.
gorzkajakmokka, Kłopoty , problemy z chodzeniem ... To nie jest dobre rokowanie, ale może Was to nie dotyczy. Może akurat Wam się uda. Z całego serca życzę, by udało się! Siły i Szczęścia życzę,
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum