marysia5, dziękuję za słowa otuchy.Każdy ma nadzieję na to, że uda się wygrać z chorobą, ale rzeczywistość bywa okrutna i trzeba stawić jej czoła. Co mogę Ci poradzić? Nigdy nie duś w sobie tego żalu, który Ci towarzyszy. To naturalne, że człowiek czuje się bezsilny wobec cierpienia najbliższej osoby. Jeśli masz taką potrzebę to płacz. To pomoże Ci uwolnić złe emocje by nabrać siłę na dalszą walkę o zdrowie męża. A jeśli będzie Ci bardzo źle, to pomyśl, że nie jesteś sama w tej walce, że jest ktoś, kto bardzo Cię podziwia i codziennie myśli o Tobie z nadzieją, że stawiacie wraz z mężem jeden krok ku temu, by wygrać z chorobą. Dużo siły Wam życzę.
Marysiu5 nie przestaję śledzić Waszej historii i zmagań z chorobą, lecz ostatnio nie widziałam co powiedzieć. Człowiek staje się czasem wobec problemu taki mały, że nie potrafi go przeskoczyć.
Jesteś bardzo dzielną kobietą i to, co robisz odzwierciedla Wasze uczucie. Jesteśmy po to, by nasi najbliżsi nie czuli się samotni, mogli na nas liczyć i takie oparcie ma w Tobie mąż.
Czy jest poprawa po zastrzykach? Zmniejszył się ból nogi? Co u Was?
Pamiętaj, że nie jesteś sama. Ja codziennie tu zaglądam i mam nadzieję, że słońce zaświeci dla Was. Pamiętam o Was w modlitwie. Ściskam Ciebie
marysia5, tak bardzo mi przykro. Musisz być silna dla męża.Wierzę,że znajdziesz w sobie siłę do tego, by nie poddawać się w tej ciężkiej walce.Modlę się, by tej siły nie zabrakło ani Tobie ani Twojemu mężowi.
Widziałam, że w moim temacie miałam dwa wpisy od dwóch osób /w ostatnich dniach/ i były one bardzo krótko i zniknęły. Nie wiem dlaczego, czy "Ktoś" je usunął?
Mogły to być np. posty spamerów łamiących Regulamin Forum lub zakłócających porządek wątku.
Moja tolerancja dla tego rodzaju postępowania na forum jest bardzo mała,
a zerowa w przypadku gdy dotyczy to wątków merytorycznych.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Kochane dziewczyny - bardzo Wam dziękuję za wsparcie duchowe, bardzo mnie to wzmacnia. Wróciliśmy z Piekar, napiszę jutro, bo jest mi ciężko. Jednym słowem - jest źle. Pozdrawiam Was serdecznie i dobrej nocy życzę.
Fana - jeszcze raz Cię witam i pozdrawiam serdecznie. Miałam już napisane prawie cały post i musiałam odejść od kompa do męża. Przyszedł wnuk, ekran był wygaszony, myślał że jest ogólnie wyłączony i wszystko skasował. Piszę więc od nowa. My jesteśmy od pewnego czasu w martwym punkcie i marzę o0 tym, aby pogorszenie nie nadeszło wcale. /wiem, że to nie realne/ Mąż cały czas albo leży tylko na wznak, albo siedzi na łóżku. Nie potrafi się wcale położyć na żadnym boku, ani opuścić nóg na dól. Noga leży jak taka kłoda, trochę opuchnięta i najmniejszy ruch to straszny ból. Jesteśmy cały czas na plastrach "transtec" i w razie potrzeby wspomagamy się jeszcze tabletkami p/bólowymi "sevredol 20". I tak płynie dzień za dniem. Smaruję nogę 2 x dziennie Voltarenem. oklepuję plecy spirytusem, a pośladki smaruję takim płynem PC 30 p/odleżynowym. Najgorsze przy zmianie piżamy czy prześcieradła - wyciągam centymetr po centymetrze spod tej nogi . Problemem jest też wypróżnianie, bo tylko po czopku i na leżąco . Mąż nie chce już operacji, mówi, że wtedy umrze od krwotoku z płuc. Ja nie namawiam, bo lekarz też mówi, że zbyt duże ryzyko. Cały czas mam na myśli sytuację naszej Kasicy-żłośnicy, która była operowana ze złamaną nogą. Była przecież jeszcze taka młoda. Kasiu Droga - jesteś w naszych myślach. Ja też często płaczę w ukryciu. Jest mi bardzo ciężko. Widzę męża jak czasami siedzi i rozmyśla, a ja nie potrafię mu pomóc. Robię co mogę, ale skutek marny. Hospicjum jest u nas co 2 tygodnie. Ostatnio lekarz zapisał lek z biofosfonianów na kości. Mąż wziął kilka tabletek, ale tak go zaczęły męczyć mdłości i też odstawił. Strasznie się boję, co będzie dalej. Na forum jestem często, ale boję się pisać. Tyle tych nowych ludzkich tragedii, tyle drogich chorych od nas odchodzi. Mój mąż jest człowiekiem realistą. Podchodzi do tej choroby świadomie i oby tylko szło zwalczyć boleści. My trwamy w tej chorobie już szósty rok. Ja wypłakałam już morze łez i modlę się, aby wytrwać do końca. Fana - bardzo Ci współczuję i jestem z Tobą w Waszym zmartwieniu. Pomagaj Mamie jak tylko potrafisz, mów Jej jak bardzo Ją kochasz. Jeśli nie wytrzymasz bez płaczu, to Mama też to zrozumie. Musisz być dzielna, bo jak piszesz Tato również potrzebuje Twojej pomocy. Życzę Wam, aby prof. Szczylik jeszcze coś zaradził i byliście jeszcze długo razem. Trzeba wierzyć, że jeszcze będzie w miarę dobrze i tak Mamę pocieszaj. Przytulam Cię i gorąco ściskam. Dołączyłam Was w moich modlitwach. Pisz co myślisz i przeżywasz - to pomaga psychicznie. Jedziemy tu wszyscy w jednym AMBULANSIE.
Aniutka, Romka - jesteście kochane, wielkie dzięki za wsparcie i życzliwość, wiem że Wy już przeżywacie odejście najbliższych. Mocno się do Was przytulam.
marysiu5, modlę się za Was... maj to ciężki okres dla mnie, wszystkie wspomnienia wracają...to już rok będzie jak odszedł mój Tato. Życzę Ci siły i wiary w tych trudnych chwilach i pamiętam o Tobie :tuli:
Kochana Marysiu. Dziękuje ci. Za to jak potrafisz wspierać innych mimo własnego cierpienia. Jestem z toba całym sercem. Napisz kochana co was bo sie martwię. Także modlę sie z twojego męża.
_________________ Moja mama walczyła ze skorupiakiem od 28 04 2014 do 24 11 2014
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum