Dziękuję Wam bardzo,
ja naprawdę miałam nadzieję, że będziemy mieć sznsę choć trochę go poleczyć, a tu... Tylko najbardziej przykre jest to, że nie trzeba choremu, który nie ma szczególnej wiedzy o tej chorobie, mówić jakie są realia. Oni sami o tym wiedzą. Teraz bedziemy cieszyć się sobą i próbować zrobić wszystko żeby Tata nie cierpiał. Najbardziej rozczula mnie jak patrzę na rodziców. Tata jest nerwowy, już się do nas nie uśmiecha a mama (wie wszystko) patrzy na niego tak jakby dopiero co się pobrali. On na nią warczy, a ona nie słucha i tylko się do niego uśmiecha... To naprawdę nam dzieciom dodaje sił... Och życie....
Czytałam, ze antydepresanty pomagają w wydolności oddechowej. Tata bierze Hydroksyzynę, może to zmienić ???
Witaj Asiu
Wiesz niestety wiadomo, że terapia jakiej poddani są nasi najbliżsi do lekkich nie należy. Przykro mi niezmiernie, że Twój tata słabnie i czuje się nie najlepiej.
Jeśli tata chce z rodziną się spotkać i jeszcze czuje się na siłach to nie pozostaje wam nic innego jak takie spotkanie przede wszystkim dla taty zorganizować, dobrze się bawić i choć na jeden dzień zapomnieć o chorobie.
Trzymaj się mocno i życzę Ci dużo siły i wytchnienia na imprezie, która nie wątpię, uda się.
Pozdrawiam
Andrzej
Hej,
mój Tata 22 września ma TK i zobaczymy co tam "koleżka" wyprawia. W zależności od wyniku może będziemy naświetlać. Mam nadzieję.... Nasz Pan Doktor przyspieszył termin badania, i jest jedyną osobą wśród lekarzy, która chce próbować a nie kieruje nas do hospicjum. Przynajmniej jakieś światełko w tunelu. Tata słaby, ale się stara i cieszy na te badania... chce jeszcze powalczyć... i do póki on chce to dobrze. Jak radziła MRAL będzie tak jak Tata chce. Więc przede mną kolejny wekend z rodzicami. Wszyscy chcemy jak najwięcej być razem...
Asia
P.S.
Andrzej, dziękuję impreza była super. Tata w kożuchu (aby się nie zaziębić) balował do północy.
Jutro mamy kontrolne TK. Tata jest w bardzo kiepskim stanie. Nie chodzi o własnych siłach, zmienił mu się głos. Narzeka na bóle pod pawą łopatką i boi się, ze ma przerzut do drugiego płuca. Czy po naświetlaniu paliatywnym możliwy jest aż tak duży spadek formy???
W wyniku TK nie stwierdzono przerzutów, natomiast w jamie po rozpadzie guza zagnieździły się grzyby. Tata bardzo odwodniony, nie chodzi, kiepsko mówi itd. Od dziś dostaje kroplówki. Natomiast wyniki laboratoryjne, w porównaniu do jego stanu są naprawdę dobre. Wg onkologa "jedziemy" na rezerwach. I kurcze w mieście Żyrardów nie ma hospicjum domowego, więc kołujemy jak tylko się da. Natomiast znalazłam sposób na Taty nerwy. Przytulam, głaszczę, rozmawiamy i tak na około. Jemu lepiej a dla mnie... niebo....jakbym znów była dzieckiem, tak blisko.
Wierzę Ci Asiu, że dla Ciebie niebo, dla Taty pewnie też i korzystaj z tych chwil jak długo się da, mnie już zabrano te chwile dzieciństwa, pozdrawiam Asia.
Zastosowano antybiotyk Orungal, oprócz tego Tacie przypałętały się pleśniawki w jamie ustnej. Cały czas leży, dziś wypił pół szklanki rosołu na cały dzień. Jest na kroplówkach (PWE i glukoza). Aby zmobilizować Tatę był u niego w odwiedzinach (żadna tam prywatna wizyta) nasz Pan Doktor z COI z Rentgena. Tata szczęśliwy, ale ja nie.... Widoki kiepskie, ale musimy pokonać ten kryzys.
pozdr.
Asia
P.S. Może macie jakieś dobre pomysły na te pleśniawki, co dawać do jedzenia. Jutro wprowadzam Gerberki rozpuszczone w rosole.
Proponuje ugotowac troche cielecinki z wa rzywami zmiksowac lub przetrzec przez sitko jest odzywcze i wartosciowe gerberki moga nie smakowac poniewaz sa bezpłuciowe jak dla mnie
Sciskam
nie wiem , czy to pomoże, ale gdy mój synek był maluszkiem, to odebrałam go ze szpitala pleśniawkami na pół palca grubymi ( koszmar!) pomogla herbatka z rumianku - pleśniawki zeszły zupelnie w niedlugim czasie-
pozdrawiam
Tata słaby, pod kroplówkami, jedyny plus to, że przestał się przewracać w drodze do toalety. Pędzlujemy budzię mieszanką:nystatyna, aftin i VitC oraz żel lidokaina rozpuszczony w wodzie aby znieczulić gardło przed jedzeniem. Powoli gonimy do siadania żeby nabierał sił. Bardzo niepokoi mnie grzyb-kropidlak, który ma w jamie guza. Czytałam, że u osób z nowotworem płuca jest praktycznie nie do wyleczenia. Czy ktokolwiek miał jakieś doświadczenia?? Czy pojawienie się kropidlka miało związek z naświetlaniem guza po rozpadzie?? Czy też sama martwica była powodem zagnieżdzenia się grzyba??
I najtrudniejsze pytanie: Czego do cholery możemy się jeszcze spodziewać???
pozdrawiam
Asia
Wczoraj byłam na wizycie u Taty onkologa, i odniosłam wrażenie, że i on postawił na nim krzyżyk. Na pytanie, czy Tata będzie miał objawy onkologiczne typu: duszności itp związane z jego chorobą odpowiedział, że nie że on umrze z wycieńczenia organizmu. Czy to pocieszające??? I jeszcze stwierdził iż na tym etapie nie ma sensu pobierać krwi do badania, czy też robić posiewu z plwociny (kropidlak w płucu).
mój Tata zaczyna jeść, ale to nie przynosi efektów. Tylko mama wierzy, że on z tego wyjdzie. Nie wiem jak ją przygotować na najgorsze. Wczoraj przy wieczornej toalecie mój brat uciekł z płaczem. Mamy w domu taki mały szpital. Zmiana kroplówki, pleśniawki teraz też walka z odleżynami to już dla nas wszystkich norma. Mam tylko nadzieję, że nie zrobimy mu krzywdy, bo żadne z nas nie ma wykształcenia medycznego. Tylko krótkie szkolenie pielęgniarki i lekarza w trakcie wizyty. Ale tata nie chce nawet słyszeć o szpitalu. A tęskni za nami jak dziecko.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum