Fana,
być może rzeczywiście położenie mamy na oddziale, kroplówki, zbadanie przede wszystkim poziomu elektrolitów, byłoby dobrym działaniem. Jak mama odnosi się do takiej możliwości? Polecałabym też zgłoszenie się do poradni leczenia bólu, skoro mama nie jest odpowiednio zabezpieczona przeciwbólowo.
Stan mamy jest poważny, ale myślę że można jeszcze powalczyć, jeśli ona sama zgodzi się, by jej pomóc. Jakie jest jej nastawienie teraz?
Z tatą musisz chyba porozmawiać... jego "rozsypka" może też działać dewastująco na psychikę mamy. Wszystko to trudne, trzymaj się!
Mama jest pod opieką poradni leczenia bólu, w poniedziałek kolejna wizyta, bo te leki które ma to nie działają. Pogadamy z tą lekarką czy jej nie dać do szpitala. Dopadł mnie straszliwy lęk. Że nie dotrwamy.
_________________ Moja mama walczyła ze skorupiakiem od 28 04 2014 do 24 11 2014
Mnóstwo ludzi trzyma za Was kciuki, robicie co w ludzkiej mocy, trzeba się nastawić że uda się i kropka! Tak samo motywuj tatę - UDA SIĘ. Swoją drogą - myślałaś, żeby w poniedziałek spróbować przyspieszyć przyjęcie do szpitala? Można próbować dzwonić każdego dnia na oddział, wyjaśnić sytuację i przy informacji, że jest miejsce od razu jechać do szpitala.
Tak Ptaszenio, dzisiaj rano po bezsennej nocy postanowiłam, że każdego dnia będę tam dzwonić, bo może ktoś nie zgłosi się, może zwolni się łóżko......może będą mnie mieli powyżej uszu, ale każdego dnia jestem tam.
Mama mi dzisiaj rano powiedziała, że ona już nie wierzy w to że się uda ..... Ja oczywiście naburczałam, że nie wolno tak myśleć , że musimy wszyscy walczyć i wierzyć, że my będziemy walczyć a ją błagam tylko o wiarę. Potem sama sobie naplułabym w gębę. Wymagam od Mamy aby była silna, a ja gdy zostaję sama to wyję.
[ Dodano: 2014-05-10, 14:17 ]
Są jednak ludzie z sercem i powołaniem. Napisałam SMS do lekarza i natychmiast oddzwonił. Kilka szybkich telefonów do Beskidzkiego Centrum onkologii w Bielsku i decyzja. Jedziemy z Mamą do szpitala. Trzymajcie kciuki. Ból musi minąć. Nie da się na to patrzeć.
[ Dodano: 2014-05-10, 17:00 ]
Jestesmy na izbie przyjęć w Bielsku w centrum. Podano morfinę i kroplówki glukozy. Czekamy i nie wiemy co dalej. Ma zaraz zejść onkolog. Jedno pocieszające to ludzie którzy tu pracują. Nie wiedziałam ze tacy pracują tu lekarze i pielęgniarki. Wspaniałe podejście i do mamy i do nas.
[ Dodano: 2014-05-10, 20:37 ]
Chciałam opowiedzieć o naszym dzisiejszym dniu. Od wczoraj coraz silniejsze bole. Rano juz nie do wytrzymania mimo plastrów i i leku oxicontin. Kiedy mama zaczęła płakać z bólu to zaczęłam szukać pomocy. Najpierw telefon na izbę przyjęć do centrum onkologii w Bielsku. Tak szok pozytywny. Pierwszy. Pielęgniarka w izbie przyjęć nie dość ze mnie cierpliwie wysłuchała to powiedziała co mam robić. Połączyła z lekarzem dyżurnym. Tu szok drugi. Prawie półgodzinna rozmowa. Uspokajające słowa, decyzja prosze mame przywieźć, cos poradzimy ......telefon do brata i decyzja ze zabieramy mame z domu. Nie dało sie słuchać tego płaczu. Nie może człowiek tak cierpieć. W szpitalu pełna serca atmosfera. Szybciutko lekarka, przemiła i niesamowitym podejściem i do nas i do mamy. Badania błyskawicznie. Kroplówka z glukozy, zastrzyki i niestety morfina. Potem pani onkolog. Kolejna osoba z ciepłym życzliwym podejściem, nikt nie mowi : musi bolec, tylko inaczej, ze nie ma prawa bolec. Zostaliśmy zaopatrzeni w recepty, zmiana leków przeciwbólowych na inne, mama ma założony delikatnie motylek, wenflon. Przestało bolec.....Boże jaka ulga. Razem z bratem ryczalam jak bóbr, raz z bezradności a potem z radości. Lekarze z bielskiego centrum onkologii zdobyli moje serce. Dawno sie nie spotkałam z taka życzliwością. Takim zrozumieniem i opieka. Wiemy juz ze nie jesteśmy sami. Poświęcono nam cztery piec godzin. Mama bez bólu. Jakie to szczęście. Ponadto wiemy ze nie jesteśmy sami. Możemy w każdej chwili podjechać. W nocy, w dzien. Zawsze. Czuje sie córka człowieka a nie numeru statystycznego choroby. Rozmowa potem jeszcze raz z lekarzem. Półgodzinna i widać było ze im zależy. Niesamowite to. Teraz przyjechałam do domu i odpadło ze mnie napięcie i stres. Panie Boże dzięki ci za ludzi z beskidzkiego centrum onkologii.
_________________ Moja mama walczyła ze skorupiakiem od 28 04 2014 do 24 11 2014
Kochana Fana -serce rośnie kiedy się czyta Twoją ostatnią wypowiedź. Wszyscy wiemy. że praca służby zdrowia to bardzo ciężka praca i fizyczna i głównie psychiczna. Przebywanie z chorym, a w dodatku osobą cierpiącą jest bardzo wyczerpujące. Bardzo się cieszę, że mamie ulżyło w cierpieniu. Sama świadomość tej choroby to tragedia, ale kiedy dołączają boleści to człowiek już całkowicie traci nadzieję. Wspieram Was gorącym uczuciem i z całego serca życzę,aby te potworne bóle więcej do mamy nie wróciły. Miejmy nadzieję, że lekarze spełnią nasze oczekiwania. Fana - niech nie braknie Ci siły w tej straszliwej walce.
No, Fana, wywalczyłaś fantastyczną rzecz - skończył się ból. Morfiny się nie bójcie, pomoże, a nie jest raz na zawsze. Mama zyska siłę do walki i nadzieję, że to nie koniec. Możesz być z siebie dumna. Ściskam!
Dziękuje wam za ciepłe słowa. Mama juz śpi. Wreszcie spokojnie i bez bólu. My dzięki temu tez wreszcie zbierzemy siły do dalszej walki. Dziękuje za to ze mogę sie tu wygadać.
[ Dodano: 2014-05-11, 10:53 ]
Witam. Dzisiaj lepszy dzień. Myślę że Mama psychicznie dużo lepiej. Ta wczorajsza opieka w szpitalu, ta cierpliwość i widoczna walka lekarzy żeby nie bolało- zdecydowanie podniosła ją i nas na duchu. Noc przespana. Bez bólu. Rano w miarę, w razie wymiotów, mdłości podać trzeba do motylka pod skórą Metoclopramid, w razie pojawienia się bólu mamy podawać co cztery godziny 20 mg Sevredol. Wydaje mi się, że dotrwamy do 26 maja. Oby. Ja dzisiaj czuję się jak pusty balon bez powietrza. Wczorajsze dzień pełen emocji, płaczu i napięcia dał mocno w kość. Ale teraz skupiam się na wykonaniu zaległej pracy. Niestety klientów nic nie obchodzi - trzeba pracować. Pozdrawiam Was wszystkich.
_________________ Moja mama walczyła ze skorupiakiem od 28 04 2014 do 24 11 2014
Witam.
U nas zmiany. Wiadomości złe.
W ciągu tego tygodnia kiedy myśleliśmy, że mamy pod kontrolą ból i pozostało nam czekać do 26 maja - niestety wczoraj się drastycznie zmieniła sytuacja. Że ja wczoraj w niedzielę nie zwariowałam to cud.
Nad ranem w niedzielę jednocześnie zaczęła rodzić moja synowa o 6 rano a kiedy byliśmy w szpitalu na porodówce telefon od kuzynki, która była z mamą że mamy natychmiast przyjechać bo mama nie spała całą noc, ma ciśnienie 190/110 i ból potworny i nic nie pomaga. Więc całkowicie rozdarta cały dzień balansowałam między światem nowego rodzącego się życia i powolnym umieraniem.....
Szybka szaleńcza jazda do Tychów, szczęśliwie mój brat już był na miejscu. Szybka decyzja : jedziemy do Bielska na onkologie walczyć z tym cholernym strasznym bólem. Jazda samochodem 30 minut ze zwijającą się i płaczącą z bólu chudzinką Mamą - dramat.Na miejscu oczywiście opieka wspaniała, ale badania krwi pokazały że jest bardzo źle. CRP białko norma od 0 do 5 - mamy wynik 130.....Oprócz kreatyniny wszystkie wyniki fatalne, rozjechane w górę w dół.....Około 14 kiedy został ból w miarę opanowany, lekarz mówi dwie straszne rzeczy : że mamy mamę zabrać do innego szpitala bo nie ma miejsc i mamy dwie godziny czasu bo za chwilkę ból wróci. Druga straszna rzecz, stan Mamy pogorszył się tak drastycznie, że chociaż mamy dla niej zabukowane miejsce na 26 maja to raczej nie będzie z niego korzystać. Nie przyjmą jej w takim stanie i nic dla niej nie można już zrobić. Z tymi słowami w głowie wracamy do Tychów.Telefony wszędzie i zabieramy Mamę prawie nie chodząca do Tychów do Szpitala. Ta szok, nie ma miejsc, Izba przyjęć dramatyczna. Brat prawie się pobił z lekarzem o kozetkę na korytarzu. W końcu ubłagaliśmy lekarza aby ją zostawił aż znajdziemy coś innego. Walka z rozpaczą, walka z bólem, walk z czasem, a w Pszczynie rodzi się przez cesarskie cięcie mój wnuk...... Nie mam jak się cieszyć, nie jestem w stanie. Zawisłam na telefonie do Hospicjum stacjonarnego w Mysłowicach, w domu nie poradzimy sobie z bólami tego kalibru. Faktycznie Hospicjum CORDIS - rewelacyjny ludzie, jakim cudem w niedzielę ktoś wysłuchał mojego wycia, nie wiem. Wieczorem telefon nadziei - będzie miejsce dla mamy w poniedziałek. Papierologia na 14.00 bez Mamy jeszcze a jak załatwimy wszystko to wieczorem mamy przywieźć Mamę. Wiem już że będzie miałą opiekę najlepszą na świecie, że nie będzie ból. Wiem też że skoro powołała nas na świat, dała życie i kochała - to MY teraz z tej miłości do niej musimy pomóc jej odejść....Ale jak ja to po południu powiem Mamie, że zabieram ją ze szpitala do Hospicjum ????? JAK MAM TO ZROBIĆ ????? wieczorem widziałam swojego maleńkiego wnuka a w sercu zegnałam się z Matką. A dzisiaj muszę jej powiedzieć że z miłości do niej zabieram ją tam skąd już nie wróci. A cały dzień prosiła wczoraj - zabierz mnie córeczko do domu.....Nie da się tego opisać co czuję. I jak mi skamieniało wszystko w środku.
_________________ Moja mama walczyła ze skorupiakiem od 28 04 2014 do 24 11 2014
Kochana
nawet nie wiesz jaka jesteś dzielna!!!
nie wiem co powiesz mamie o hospicjum, ale obojętne co to będzie na pewno nie będzie na Ciebie zła
może zajmij jej myśli maleństwem?
jestem z WAMI całym sercem
Tak właśnie. zabierzcie Ją tam, gdzie znajdą się ludzie, którzy zawalczą o godną, każdą chwile życia Mamy. Jeśli w domu bólu nie da się opanować najlepsze rozwiązanie to dobre hospicjum, wożenie Mamy od szpitala do szpitala sprawia Jej ogromny ból, temu towarzyszy jeszcze na pewno strach, ogromy strach. Zadbajcie teraz o komfort życia Mamy- reszta no cóż, to zostawcie na później. Pozdrawiam, życzę mnóstwa sił i wytrwałości, bo o tym, że sobie, ze wszystkim poradzicie nie mam żadnych wątpliwości. Dodam tylko od siebie
(z własnego doświadczenia), że ta skamielina, która tworzy się w człowieku w takich właśnie chwilach paradoksalnie pomaga działać logicznie i właściwie.
No i może niestosownie w tej chwili, ale gratuluję wnuka!
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
szalenie współczuję i wiem , ze dasz rady. nie masz innego wyjścia. paradoksalnie, dobrze że macie maleństwo w rodzinie. Będzie was wszystkich trzymać. Wysypiaj się, i zadbaj o siebie, bo trudne chwile przed waszą rodziną, a czytając twoje pełne emocji posty, ty sama jesteś ostatnią osobą , o której myślisz.
Witam.
Ochłonęłam.Głupio to zabrzmi ale dzisiaj jestem szczęśliwa.
Mam i ja i brat mój banana na twarzy od ucha do ucha.
Opowiem po kolei.
W niedziele mama została w potężnych bólach na oddziale na Cichej w szpitalu w Tychach. Cała noc dla nas nieprzespana, bo stres czy damy radę załatwić hospicjum, przekonać ojca, co powie Mama i stres pod tytułem : pozbywam się Mamy do umieralni.....
Rano szybko papiery skierowanie do hospicujm. Mój brat mówił że to skierowanie, ta kartka papieru była jak głaz. Płakał w aucie pół godziny, nie potrafił jechać. Po drodze do poradni hospicyjnej wpadliśmy do Mamy zabrać jej dokumenty i dyskietki, więc pytania co robicie, po co wam to, nie zgadza się na nic..... Nie pytałam, robiłam swoje skamieniała z bólu. Na 14.00 pojechaliśmy do poradni hospicyjnej. Tam szok. Rozmowa z lekarzem półtorej godziny o Mamie, o upodobaniach, chorobie i o całej Mamie. Decyzja : jest pokój dla niej. Tam się wyryczeliśmy w ramionach ciepłych serdecznych ludzi. Pojechaliśmy zobaczyć hospicjum. Szok kolejny i sto następnych....w drzwiach piesek z piłką merdający ogonkiem... psi terapeuta.......ludzie przemili, czyste dobro i czyste ciepło. pokój Mamy kolorowy, baloniki kolorowe, pościel, własna łazienka....i te uśmiechy, nie ma żadnej atmosfery nadchodzącej z bólem śmierci. Więc do auta i po Mamę do szpitala, w szpitalu awantura, nie chcieli Mamy dać bo nie dowieziemy....bo papiery itd, lekarz nie wierzył mi że załatwiłam CORDIS w 12 godzin, spytał mnie kim jestem, że tak sobie pozwalam na niego podnosić głos - odpowiedziałam, że córką. Po prostu córką. Dlaczego podniosłam głos ? proste. Mama miała na sobie pampersa tego samego od 20 godzin, kobieta czyściutka zawsze i pachnąca z płaczem mi mówiła zobacz jak śmierdzę córcia. Dali jej morfinę, jak poskarżyła się lekarzowi że boli to jej powiedział że musi boleć. Wpadłam do sali, i nie pytałam o nic, uklękłam przy łóżku i powiedziałam, że zabieramy ją tam gdzie nie będzie bolało. O zgodę nie pytałam. Spakowaliśmy Mamę, do auta w szlafroku i koszuli, po co ubieraniem męczyć. W aucie płakała że zabieram ją tam gdzie ludzie umierają. Wytrzymałam wszystko wierząc że dobrze robię. Nie rozczarowałam się. Tylko przekroczyliśmy próg.... inny świat, kolorowy, bez bólu dla mamy. Nie sposób tego opisać jak i ile osób w cudowny sposób sprawiło, że moja mama po 24 godzinach tam - jest innym uśmiechniętym człowiekiem. Tym złotym ludziom po trzech godzinach udało się to co innym wcale. Mama jest BEZ BÓLU. Rano zjadła śniadanie !!! Była z wolontariusza na spacerku w parku który mają. Ma piękny kolorowy pokój, nie krępuje się tym że nie trzyma moczu. Pachnie, jest umyta. Zadbana. Od rana wydzwania do mnie i SAMA śmiejąc się mówi jak dobrze się czuje. Że nawet jak jej było gorąco to ktoś to usłyszał i żaluzje zaciągnął, że nie wstydzi się poprosić o pomoc, bo właściwie nie musi, kawę sobie wypiła...... Wczoraj jak wyszliśmy stamtąd to byliśmy oniemiali z zachwytu. Po tym koszmarze szpitalnym, po tej ciężkiej walce, nie mogliśmy uwierzyć że może być dobrze. Dzisiaj mama się uśmiecha, dopomina krzyżówek, robótek i mówi że ubyło jej dwadzieścia lat. Wczoraj sama czułam się jak bydlę, dzisiaj mi Mama podziękowała za to że tam jest. Nie wiem komu mam dziękować, jakie dobre Anioły zaprowadziły mnie do Cordisu. Wiem już teraz, że Mama nie umrze w śmierdzącym pampersie, w ciemnej norze, bez serdecznych ludzi. Mamy nawet dla nas kanapę w jej pokoju, więc możemy tam ciągle być. NIE BĘDZIE ANI SAMA ANI SAMOTNA ANI nieszczęśliwa. Dzięki Ci Boże.
_________________ Moja mama walczyła ze skorupiakiem od 28 04 2014 do 24 11 2014
Fana - to wspaniałe co piszesz, aż trudno uwierzyć. I niech już tak będzie i niech będzie długo, oby nie było strasznego bólu. Jesteście wielcy Ty i Twój brat i Mama i Wszyscy z tego wspaniałego hospicjum. Pozdrawiam serdecznie i myślę o Was.
podziwiam i zadam prywatne pytanie- gdzie to hospicjum jest? mieszkam niedaleko ciebie... zawsze miałam dobrą opinię o hospicjach, chyba dzięki temu ,że trochę wiem o budującym się takim ośrodku w bielsku- białej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum