1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Otwarty przez: marzena66
2017-09-07, 17:03
Rak pierwotny wątroby - terapia Nexavarem
Autor Wiadomość
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #46  Wysłany: 2018-01-07, 10:11  


Publikuję badanie histopatologiczne z mojej drugiej operacji, poświadcza ono w całej rozciągłości, że była to idealna operacja bardzo ryzykowna ale udana bo pacjent przeżył a nie jak w tym dowcipie, "operacja udana ale pacjent nie żyje"



Histo2008.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 2705 raz(y) 198,14 KB

_________________
karol2012
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #47  Wysłany: 2018-01-15, 18:28  


Chciałbym na kanwie pierwszej operacji podzielić się poradami a może teraz po 12 latach /jako że 6 styczcznia była ważna w raku 12 rocznica/ pewnikam, co do zachowania się tuż po operacji i cyklu rekonwalescencji w trakcie pobytu w szpitalu.
Operacja na wątrobie to cięcie brzucha po linii żeber od prawa do lewa. W hierarchii cięć pacjentów drugie miejsce, pierwsze to znak mercedesa.lub tulipan/ taki durny szpan na sali/.Budzisz się tak na prawdę, rano z tą zaszytą lub zadrutowaną dziurą i co dalej.
Są dwie szkoły, jedna 95% ,to wniosek jestem chory to choruję, druga piekielnie trudna oszukujesz swoją podświadomość, że nic się nie zmieniło. Mnie w wyborze tej drugiej drogi 12 lat temu pomogła dwójka sympatycznych studentów AWF dziewczyna i chłopak /ksywa “słoneczko”/. Mieli praktykę z rehabilitacji ciężko chorych. Oni to pokazali mi co można robić z nudów, dla dobra organizmu w “mercedesie”/łóżku/na OIOMIE...zestaw ćwiczeń ogromny, dłonie, łokcie, ręce, stopy, łydki, uda, mięśnie brzucha itd.
Następna czynność bezwględnie do całodobego ćwiczenia w tym miejscu to dmuchanie w butelkę z rurką. Proporcje dmuchających 5% do niedmuchajacych 95%, ale skutki są takie, dmuchający nie mają zapalenia płuc, pozostali, różnie ja trafiłem na 3 z zapaleniem. Wytłumaczenie tego jest proste, z tym rozprutym jw.opisałem brzuchem oddychamy na pół gwizdka i nie wydalamy z płuc zarazków zaciągniętych z powietrzem, plus osłabienie izapalenie płuc gotowe.
Trzecie zachowanie notabene higieniczne podaktowało życie.Na drugi dzień po operacji dyżur pielęgniarski miał chłopak, przychodzi do mnie i mówi chyba koleżanka z poprzedniego dyżuru zapomiała pana umyć /cuchnęłem nieźle bo sam to czułem/ więc ja umyję. No jeszcze tego brakowało, aby chłop mnie mył. Ale jak to zrobić z tymi sznurkami /podłączenia do aparatury/.Ja pana odłączę. Umyłem gąbką,wodą ręcznikiem każdy cm2 ciała, on obserwował mnie abym nie zrobił sobie kuku... a na koniec powiedział nigdy czegoś takiego nie widziałm. Od tego czasu reżim higieniczny, wszystko robię sam.
Następny trudny moment, żegnasz Oitch na łózku jedziesz do pomieszczenia zamiany, tam czeka pielegniarka plus salowa i przerzucają pacjenta na swoje łózko. Ale po cwiczenich nie ma takiej potrzeby,przełazisz bez problemu sam. Na sali od razu chyc bez problemu z łóżka, łazienka,toaleta poranna i na maratom/ 3, 5 ,10.../ korytarzowy, Następny dzień rano łózko jak w wojsku, korytarz max ilość razy, bo jutro 4 dzień po operacji a po kolacji /mało lekarzy/ himalaje trzeba zdobywać. Zaczełem po pierwszej operacji 5 pięter po schodach, druga operacja bis j.w zrobiłem 9 pięter, a po trzeciej 13.... Pamiętam jak dość twardy “wieśniak” z sali nasłuchał się mojej opowieści i ruszył bez przygotowania na schody. Sanitariusze przyciągneli go ledwo żywego dwa piętra niżej. Popełnił zasadniczy błąd rozpoczął od schodzenia w dół a to bardzo boli...
Po co to wszystko, powiem tak, działanie mojej metody jest następujące.Niestety nie wszystkie procesy w naszym ograniźmie zależą od tego, bo tak chcemy. Dtatego powiem po męsku tak daję w d..e organizmowi, aby nawet przez chwilę nie pomyślał, że jest chory,ten skurczybyk/ja/ nie wie co robi i zamęczy nas fizycznie , nie choroba więc trzeba wchodzić na wyższe obroty niż wymaga tego aktualna sytuacja.
Podobnie jest z wyżywieniem opracowałem od początku własną szkołę o tym później...
_________________
karol2012
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #48  Wysłany: 2018-01-15, 22:51  


karol2012,

Opisujesz dokładnie swoją historię i zapewne osoby mające ten typ raka skorzystają z Twoich rad.

Podziwiam Twoją wolę walki, jestem pełna podziwu, że jesteś silniejszy niż Twój potworzasty, podziwiam Twoje analizy.

Wiesz, podziwiam również Twoją siłę. Jak pamiętasz mój watek a pewnie tak, bo nawet w nim pisałeś to już wtedy "mówiłam", że mój mąż po operacji wątroby nie tylko nie miał sił wejść na schody ale nie miał siły zrobić paru kroków do toalety. Mój mąż należy do silnych osób i pod względem fizycznym i również psychicznie jest dzielny i sam przed operacją naczytał się, że po paru dniach to już będzie mógł "latać", niestety jego siła powróciła dopiero po 3 miesiącach. Jak sobie wspomnę jak próbowałam z nim chodzić po korytarzu szpitalnym to parę kroków i stop a na czole krople potu a serce waliło jakby maraton przeleciał. Próbował wstawać, robił to na siłę ale tych sił u niego wciąż nie było. Widzisz każdy przypadek jest inny, choć operacja podobna i nie ma tu nic do rzeczy siła walki, po prostu nie można choć się bardzo człowiek stara. Tak myśląc o naszym przypadku to wydaje mi się, że u męża ta słabość i niemoc była spowodowana silną żółtaczką miąższową, zbyt późno została zauważona, nie była leczona i mąż z ogromną bilirubiną przysypiał,wpadał jakby w śpiączkę wątrobową, toksyny zatruwały mu organizm i dlatego był taki słabowity.

Dzielny z Ciebie chłopak ;) i życzę Ci żebyś nie dał się temu draniowi, pozdrawiam serdecznie.
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #49  Wysłany: 2018-01-16, 12:44  


Marzena- ja przez te 12 lat naoglądałem się tyle, że dzisiaj jak popatrzę w oczy takiemu jak ja to wiem czy przeżyje. Najtrudniejsi są ci co mają w oczach śmierć, lub już nie reagują na nic. Wyobraź sobie, że to nie zależy od ich stanu, stricte medycznego,ale od ich woli przeżycia.
Paru zapamiętałem szczególnie z pierwszej operacji księdza profesora, medycznie masakra a w oczach życie, chłopaka z HCC guz niecałe 8 cm , po operacji w oczach śmierć. Przez niego odmówiłem uzgodnionej już operacji i sporo czasu kosztowało dr Havelke ponowne namówienie mnie na operację. Pan doktor powiedział /jak podałem przykład powyższy, on miał niecałe 8 cm guza a ja z TK prawie 19 to pan myśli że ja po operacji będę lepiej wyglądał/ "każdy pacjent jest inny, ja panu to mówię" .
Pamiętajcie wszyscy to zdanie na nim można wiele zbudować a życie udowodniło, że jest ono prawdziwe.
Był chłopak młody żonkiś, skomplikowany przypadek, przywieźli go pospinanego agrafkami bo w innym szpitalu operowali go chyba na raka jądra, wyszło że ma przerzuty na wątrobie, zaczeli operację, nie dali rady, przywieżli do kliniki /Banacha/ tu dali radę. Oczy małego oszusta,lubował się w umieraniu na pokaz. Żonę i matkę masakrował psychicznie, boli bardzo, on umiera itd. Przyczaiłem się na korytarzu na idąca go odwiedzić żonę. Zadałem jej pytanie czy ma coś przeciwko temu abym odbył dyscyplinującą rozmowę z nim, zgodziiła się. Poprosiłem młodziana do pakamery z wagą, coś zaczął pieprzyć o bólu wyłażąc z "wyra", którego nie opuszczał. Co ja mu powiedziałem, co zrobiłem, pozostanie moją słodką tajemnicą.
Od tej chwili był idealnym pacjentem, mężem i synem i nic już nie pieprzył o umieraniu....[/i]
_________________
karol2012
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #50  Wysłany: 2018-01-16, 15:59  


karol2012 napisał/a:
"każdy pacjent jest inny, ja panu to mówię"

I z tym zdaniem ja się zgadzam, ta sama choroba ale pacjent może inaczej reagować na leczenie, na operację, jego stan psychiczny może pomagać lub szkodzić zdrowieniu.

Trzymaj się Karol :)
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #51  Wysłany: 2018-01-31, 12:24  


W ramach retrospekcji publikuję moją 3 operację z kwietnia 2010 r. w ramach której wycięto mi 3 guzy.



1-opis2010.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 1807 raz(y) 81,1 KB

_________________
karol2012
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #52  Wysłany: 2018-02-09, 19:36  


"USG należy traktować jako pierwsze rozpoznanie wątroby, jest coś na niej i tyle. Chociaż mam badania że wybitni fachowcy, a zwłaszcza najlepszy sprzęt pozwalał im na podanie w opisie, że to HCC.
Jedynym miernikiem w tym badaniu jest echogeniczność tu podwyższona...
Zafundowałem sobie niedawno USG w celu inwentaryzacji mojego hcc i guzy zostały opisane tym miernikiem; normoechogeniczny/największy/,hyperechogeniczne następny,hypoechogeniczny, i o podwyższonej echogeniczności, dodam że powyższa wyliczanka to wszystko hcc."
Taki wpis zrobiłem niedawno w innym temacie na forum ale coś mnie nurtuje i zastanawia dlaczego robiąca je pani, specjalizacja radiolog ani razu nie użyła określenia hcc. Fakt że nie znała mojej poprzedniej dokumentacji czyli historii choroby. Poprzedni fachowcy od USG te fakty znali. Następne pytanie jak zdiagnozowane już jako HCC guzy w tej samej wątrobie dają tak rozbieżne "echo" od od hypo do hiper... może ktoś mi pomoże rozwikłać tą zagadkę.
Nie mogę na razie "wkleić" opisu bo kombajn HP nie chce skanować...
_________________
karol2012
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #53  Wysłany: 2018-03-03, 16:21  


Myślałem intensywnie o tym różnym echu na poszczególnych guzach z USG mojej wątroby. Jako że brak na forum pomocy w wyjaśnieniu tej anomalii, przeprowadzę taki oto wywód ,oparty o moją wiedzę fizyczną z podstawówki i szkoły średniej, na studiach humanistycznych fizyki brak. Dźwięk rozchodzi się w różych środowiskach/np woda, powietrze/ czy materiałach w niejednorodny sposób. Dzwięk wpostaci odbitej /echa/ wraca do jego źródła też w różnym nasileniu. Te dwa stwierdzenia mają zastosowanie w aparatach USG. Jak to jest w szczegółach aparatu nie wiem I nie będę tego rozgryzał. Myślę, że jest tak wysłany sygnał dźwiękowy z aparatu penetruje jamę brzuszną a w niej napotyka cytowaną wyżej wątrobę, jeżeli jest cała jednorodna wraca w postaci echa do aparatu w jednakowym, porównywalnym natężeniu/głośności/. Drugi negatywny wariant są guzy, one już są inaczej zbudowane niż sama wątroba, inna struktura powoduje inne skutki pochłaniania i odbijania dźwięku. A więc echo wraca w innej głośności na pewno różne od echa otaczającej je wątroby. Ale to nadal nie wyjaśnia dlaczego guzy zakwalifikowane wcześniej histopatologiami do raka wątroby hcc nie są jednorodne w swojej budowie. To niejednorodność powoduje inne pochłanianie a w konsekwencji inne odbicie dźwięku /echo/. I pewno bym tego nie wyjaśnił, gdybym nie usłyszał opinii jednego z prof ,/których spotkałem wielu w mojej chorobie/ po kolejnym badaniu PET. Użył on powtarzając słowa prof radiologa, “ nie widziałem jeszcze do tej pory tak minimalnego utkania nowotworowego guza”. Pojawiło się nowe słowo w mojej wiedzy na temat HCC utkanie nowotworowe. Utkanie nowotworowe wyjaśnię na przykładzie warsztatu tkackiego,który był w zamierzchłej przeszłości w moim rodzinnym domu. Osnowa o ile dobrze pamiętam to podstawowe nitki materiału, jak chcemy aby aby materiał miał wzór powiedzmy czerwone koło,to dodajemy poprzeczne czerwone nitki formując koło jednorone materiałowo i kolorystycznie./100%/.
Powiedzmy,że w guzie układ krwionośny to taka osnowa do której podłączone są komórki nowotworowe bo inaczej nie dostaną z krwią pokarmu i zginą. Powiem trochę na wyrost nawiązując do przykładu z materiałem w klasycznym HCC guz wypełnia 100% komórek rakowych. Ale po moim badaniu Pet twierdzę, że to jest nieprawda. Dodatkowo potwierdza to badanie USG będące przyczyną tego tego wywodu. Duży guz opisany jako normoechogeniczny wg. tego badania jest prawie taki sam jak zdrowa wątroba z minimalną ilością komórek nowotworowych.Pozostałe małe guzy dając tak różne echo mają w sobie też różne "utkanie nowotworowe"
Dodatkowym potwierdzeniem mojego stwierdzenia jest marker AFP mniejszy niż 8.
_________________
karol2012
 
missy 
MODERATOR



Dołączyła: 05 Paź 2014
Posty: 5198
Skąd: Trójmiasto
Pomogła: 1336 razy


 #54  Wysłany: 2018-03-07, 18:05  


O różnorodnych „wersjach” HCC poczytałam tutaj:
Cytat:
Ultrasound
Variable appearance depending on the individual lesion, size, and echogenicity of background liver. Typically:

small focal HCC appears hypoechoic compared with normal liver
larger lesions are heterogeneous due to fibrosis, fatty change, necrosis and calcification 8
a peripheral halo of hypoechogenicity may be seen with focal fatty sparing (see the discussion below on the CT session)
diffuse HCC may be difficult to identify or distinguish from background cirrhosis
contrast-enhanced ultrasound 17
arterial phase
arterial enhancement from neovascularity
portal venous phase
decreased echogenicity relative to background liver ("wash out")
tumour thrombus may be visible
variants have been described with arterial phase hypovascularity with no enhancement or arterial enhancement with no "washout"

https://radiopaedia.org/articles/hepatocellular-carcinoma
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #55  Wysłany: 2018-03-08, 16:41  


Nie za wiele tekst ten wyjaśnił. Nie wiem co prawda co oznacza określenie słowo"mały" guz w tekście ale moje najmniejsze aktualnie guzy HCC są około 3 cm; jeden radiolog opisał hyperechogeniczny a drugi jako hypoechogeniczny......
_________________
karol2012
 
missy 
MODERATOR



Dołączyła: 05 Paź 2014
Posty: 5198
Skąd: Trójmiasto
Pomogła: 1336 razy


 #56  Wysłany: 2018-03-08, 17:08  


Spodziewałam się, że tekst nie bedzie dla Ciebie satysfakcjonujący. Pomyślałam tylko, że dla kogoś innego może być pewnym wyjaśnieniem różnorodności HCC w obrazach radiologicznych. Zresztą użyte w tekscie słowo heterogeneous jest najwyraźniej standardową nomenklaturą radiologów w tym przypadku:
Cytat:
lesions are heterogeneous due to fibrosis, fatty change, necrosis and calcification
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #57  Wysłany: 2018-03-09, 10:27  


Jeżeli opisy USG dotyczą różnych osób to sądzę, że róznorodność radiologiczna jak to ujęłaś jest uzasadniona, ale jak dotyczy tej samej osoby, i tej samej wątroby to celowe staje się wyjaśnienie dlaczego tak jest. Ja nadal uważam , że stopień "utkania nowotworowego" jest przyczyną tak różnych stwierdzeń radiologa/ hiper do hypo/a dlaczego utkanie nowotworowe guzów w tej samej wątrobie jest różne to już inna bajka.
Przy okazji mam pytanie co ty sadzisz o skali złośliwości guzów /G / u tego samego pacjenta w tej samej wątrobie. Czy wskaźnik G może rosnąć lub maleć?
_________________
karol2012
 
missy 
MODERATOR



Dołączyła: 05 Paź 2014
Posty: 5198
Skąd: Trójmiasto
Pomogła: 1336 razy


 #58  Wysłany: 2018-03-09, 10:50  


Nic nie sądzę, nie jestem lekarzem 🤐
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #59  Wysłany: 2018-03-30, 07:50  


Z 3 operacji 2010 r zamieszczam histopatologię do analizy...

[ Dodano: 2018-03-30, 08:53 ]
Wkleiłem 2 doszedł 1 plik.





2-histo2010.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 1122 raz(y) 95,03 KB

1-histo2010.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 1041 raz(y) 102,29 KB

_________________
karol2012
 
karol2012 


Dołączył: 25 Sie 2012
Posty: 297
Pomógł: 32 razy

 #60  Wysłany: 2018-04-07, 08:03  


Trochę miałem przerwę w "życiorysie" bo dostałem po raz pierwszy w życiu grypę. Zanim się zorientowałem o co chodzi wirus grypy zmaltretował mi prawie wszystko od góry; zapalenie opon mózgowych,zatok,uszu,płuc i inne pomniejsze.. Trzeba też wiedzieć, że rakowcy na koniec nie umierają na raka,ale na spustoszenia jakie on uczyni.
Przyczyna mojej wpadki dość prosta. Jak byłem w programie lekowym nexavar / do września 2017/ z automatu miałem raz w miesiącu badania kpl z krwi. Wiedziałem wtedy na bieżąco jaką mam odporność i przy niskiej z nikim się nie kontaktowałem. Stosowałem naturalną dietę na podniesienie odporności. Było to pod jakąś kontrolą.
Teraz tego systematycznie nie ma, wybrałem się więc do przychodni czyli "wylęgarni" wszystkich chorób aby za kasę zrobić chociaż marker AFP/był jednocyfrowy/ ale zaliczyłem jw.
Próbowałem kiedyś wyjaśnić dlaczego w programie lekowym tak często i tak komplementarnie są wyniki krwi, badania/ TK, RTG/, konkluzja jest taka, że robi się to po to,aby ustalić czy pacjent jeszcze "załapuje się" na horendalnie drogi lek 15tys./m-c, czy już należy go zabrać.
_________________
karol2012
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group