Ciekawa jestem czy ja jestem taka,że tylko mnie spotykają oględnie mówiąc "dziwne przygody" ,czy ktoś jeszcze tak ma. Bo jak do tej pory nie spotkałam w swoim otoczeniu takiej "drugiej ja" Dziś byłam bardzo zdyscyplinowana i już samego rana zameldowałam się w laboratorium.Chcąc pójść na tzw,skróty nie pojechałam do szpitala tylko do placówki niedaleko mojego miejsca zamieszkania ( która tylko pobiera materiał do badania-reszta w gestii szpitala ).
Zadowolona z siebie ,wracam,po drodze zaliczam bankomat. A tu zonk.Pieniądze utknęły w szufladzie i nie mogłam ich żaden sposób wyjąć-szok,śmiech i wszystko na raz.To co wyprawiałam przed tym bankomatem myślę,że przejdzie do historii monitoringu pt: świat się śmieje.
W końcu udało się " uwolnić" nieszczęsną gotówkę,ale wypadła z ręki.Powiał wiatr,pieniądz pofrunął.Na szczęście są ludzie uczciwie-życzliwi.Odzyskałam.
Po tej całej aferze chciałam już tylko do domu.
Nie dane mi jednak było spokojnie posiedzieć.Telefon ze szpitala ,że mam przyjechać ponieważ pani pobierająca mi krew w laboratorium coś namieszała .Reasumując musiałam wziąć d... w garść i jechać powtórnie na badanie .Tym razem do szpitala. Tak to od wczoraj prześladują mnie badania.
Zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień. Mamy obydwoje wizyty lekarskie w dwóch różnych miejscach miasta o tej samej porze. Jakoś to trzeba ogarnąć.
Oby bez dodatkowych atrakcji z moim udziałem
.