Witajcie kochane
Tak nie zupełnie Anelio dobry nie powala na kolana tempem
Dziś przerosłam sama siebie jakiegoś puera dostałam
Robiłam porządki z butami i rzeczami.
Nawet nie myślałam,ze mi to tyle czasu zajmie.
Podejrzewam ,że za kilka dni okaże się ,że coś co "poszło do ludzi"jest mi niezbędne .
Ja jak już się "dorwę " do segregacji to dzieje się oj dzieje.
Ale jeszcze nawet w połowie drogi nie jestem.Ciągle nie mogę zabrać się za rzeczy córci |stres|jeszcze za wcześnie.
Nie wiem czy kiedykolwiek przyjdzie na to czas.
A co u Ciebie Anelio?
U mnie jak na razie wszystko dobrze, dziś wyjątkowo humor dopisuje Dziękuję, że pytasz
Ja z segregacją rzeczy czy butów zawsze miałam problem.
Niby otwieram szafę, która ledwo się domyka i zawsze stwierdzam: Ja nie mam się w co ubrać muszę to powyrzucać, bo przecież tego nie ubiorę, a tamtego to już w ogóle nie ubiorę ...
...
Zaczynam segregację i stwierdzam: to się przyda, tamto jeszcze też niech poleży i takim oto sposobem błędne koło się zamyka
agamaz napisał/a:
Ciągle nie mogę zabrać się za rzeczy córci |stres|jeszcze za wcześnie.
Nie wiem czy kiedykolwiek przyjdzie na to czas.
Rozumiem
Kilka dni temu też o tym myślałam, tzn mam u siebie rzeczy tatusia i za nic nie potrafię się wziąć za poukładanie tego i schowanie w odpowiednie miejsce ...
ale myślę, że wkrótce to zrobię choć wiem, że nie będzie łatwo
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
agamaz, nic na siłę, kiedyś przyjdzie taki dzień że będziesz gotowa zabrać się za jej rzeczy , niech one sobie tam będą i czekają na odpowiednią chwilę
Anelio
Ja ma to do siebie,ze chyba się przywiązuję do rzeczy i zawsze ,ale to zawsze mi szkoda się z czymś rozstać.Ale w pewnym stopniu można to nazwać zbieractwem ,a raczej na pewno.
Zawsze lubiłam bawić się modą w związku z tym mam rzeczy i teraz uwaga
które mają kilkanaście lat .A że moda powraca zawsze znajdę sobie w mojej garderobie coś bardzo na czasie.
No i sama powiedz jak tu się czegoś pozbyć? Bzik jak nic
Na takie porządki jak dziś muszę mieć wenę a dziś o cudzie miałam . Wprawdzie zapodałam sobie procha bo inaczej by się nie dało ale niemniej tego jestem do przodu i z siebie dumna .Bo chociaż częściowo zrobiłam miejsce.
Anelia napisał/a:
mam u siebie rzeczy tatusia i za nic nie potrafię się wziąć za poukładanie tego
To jest najgorsze z wszystkiego ,u mnie stoją całe pudła i wory do rozpakowania już prawie rok.
Ciągle czuje Jej zapach .Wchodzę popatrzę i tyle mojego.
Cześć Agnieszko . Ja rzeczy mamusi wyrzuciłam już tydzień po śmierci . Wpadłam w taką histerię, że wszystko rzucałam jak popadnie do worków . Poprostu nie mogłam znieść widoku tych rzeczy . Każda niosła za sobą jakieś inne wspomnienie . Mama w różnych sytuacjach . Niestety większość rzeczy kojarzyła mi się z cierpieniem i jej chorobą . W szale stwierdziłam, że jak tych rzeczy nie będzie to nie będzie mnie tak bardzo bolało . I chyba miałam rację, bo teraz nie dałabym już rady tknąć rzeczy mamy . Wtedy zmiotłam wszystko z czym się spotkałam - peruki ( prócz jednej , którą mam schowaną ), protezy piersi, ciuchy, buty, kosmetyki, lekarstwa , poprostu wszystko co miało jakiś związek z mamą . Potem poprzestawiałam meble i rzeczy na półkach . Straszne to wszystko
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Myślisz ,że w końcu przyjdzie na to czas,ja już w to nie wierzę
[ Dodano: 2012-05-18, 23:57 ]
plamiasta napisał/a:
Ty jednak masz szczęście ja nie mogę się wcisnąć w spodnie z przed roku a co powiedzieć z przed kilkunastu lat -szacu
To zasługa genów odziedziczonych po moim tacie.Po mamie odziedziczyłam inne I przekazałam je dziecku.
Tak jakoś wychodzi ,że wiele nie zmieniłam się przez te lata tzn. w sylwetce.
Był okres krótko przed zdiagnozowaniem ,że wyglądałam jak bym była w ciąży (zasługa wodobrzusza ) a potem to był koszmar 45kg przy wzroście 169 to trochę mało .Wyglądałam jak gąska Balbinka chude nóżki ,raczki i duży brzuch.
Ale mnie odkarmili siłą ,prośbą ,groźbą i już w miarę do ludzi jestem podobna.
[ Dodano: 2012-05-19, 00:03 ]
soja napisał/a:
Ja rzeczy mamusi wyrzuciłam już tydzień po śmierci
Ja te rzeczy przywiozłam.Córka mieszkała za granicą .
Ja je przywieźliśmy tak stoją po dziś dzień.
soja napisał/a:
Wtedy zmiotłam wszystko z czym się spotkałam
Nie żałujesz,że zrobiłaś to zbyt pochopnie? Nieraz właśnie w takich chwilach robi się coś czego potem można żałować.
To jest najgorsze z wszystkiego ,u mnie stoją całe pudła i wory do rozpakowania już prawie rok.
Ciągle czuje Jej zapach .Wchodzę popatrzę i tyle mojego.
Czytając te słowa, czuję jakbym czytała własne myśli
agamaz, u mnie też za niecałe 1,5 miesiąca minie rok (rok ojej ale ten czas szybko zleciał) i rzeczy stoją nieruszone w workach.
Boję się bardzo, że kiedy zabiorę się za to, wspomnienia wrócą i poczuję jeszcze większą (?) pustkę ... z drugiej strony czuję się źle, że jeszcze tego nie zrobiłam, że jeszcze to wszystko leży tak sobie w tych okropnych czarnych worach...
Myślę, że za niedługo się za to zabiorę (?), poukładam i schowam w wyjątkowe miejsce, takie tylko "moje miejsce wspomnień" ...
agamaz napisał/a:
Myślisz ,że w końcu przyjdzie na to czas,ja już w to nie wierzę
To tylko czas pokaże ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Aguś, nie żałuję . Nie żałuję dlatego, że mi to troszkę pomogło . Wiem, że patrząc na te wszystkie rzeczy przeżywałabym katusze . Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal . Może teraz ktoś biedny nosi te rzeczy i mama patrzy na to z zadowoleniem . To co było mi bardzo bliskie zostawiłam, a reszta, która sprawiała ból poszła do biednych . Agusiu, ty jakaś ostatnio smutna jesteś . Kiedy idziesz do lekarza ?
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Wizytę mam dopiero 30 bo mój dr" wyjechany".A do jakiegoś zastępczego nie chciałam.
A 25 idę do kardiologa (echo serca ).
Mam kłopoty od czasu śmierci córci.Jak przyjechaliśmy to przed pogrzebem miałam taki stan przed zawałowy.Nawet było takie coś ,że mnie nie puszczą z oddziału ,ale chyba zdajesz sobie sprawę co się wtedy działo .
Wyszłam.
Niemniej wiele czynników się na to złożyło chemia tez dołożyła bo tez serce osłabia.
Ja to dopiero nadaje się na złom
Nie wolno Ci się martwić ,jestem trochę już podminowana zbliżającą się rocznicą.Wszystko na raz.
Ale będzie ok
ha ha ha jakie my zgodne jesteśmy
A kiedy Ty idziesz do lekarza?
Jak sobie będziesz radziła bez leków.?A może nie będą potrzebne?
Oby
[ Dodano: 2012-05-19, 01:12 ]
Jak przechodziłaś pierwsza ciążę?Spałaś?
[ Dodano: 2012-05-19, 11:22 ] Dzień dobry
Chyba będzie dobry bo słoneczny a to najważniejsze.
Po wczorajszym "wojowaniu" czuje się jakby czołg po mnie przejechał.
"Aerobik" sobie zafundowałam jak nic.
Kilkanaście razy weszłam i zeszłam z drabinki.To dziś zakwasy się odezwały.
Porwałam się trochę z motyka na słonce,ale tak mi już doskwiera bezczynność i wyręczanie mnie.
Teraz muszę siedzieć cicho i nie przyznawać się ,że "nabroiłam" bo będzie a nie mówiłem
Miłego,pogodnego dnia
Cześć Aguś . Jaka dzisiaj pogoda u ciebie ? U mnie słonko świeci od rana . W pierwszej ciąży miałam taki okres czasu, gdzie non stop byłam śpiąca i zmęczona . Teraz też tak mam . Wtedy pierwsze 4 miesiące wymiotowałam na zawołanie . Oby teraz mnie to ominęło . Dzisiaj usnęłam około 4 rano . Masakra normalnie . Na te zakwasy to niech ci małżowinek porządnie ciałko maścią wysmaruje . Zaraz ci się lepiej zrobi . Ja do lekarza idę w poniedziałek i z tego co mi przez telefon powiedział to pójdę na parę dni do kliniki na ustawienie leczenia i badania . Do jakiej kliniki - nie mam pojęcia Co mi tam będą robić - też nie wiem . Leki muszę brać . Już teraz mam nogi opuchnięte jak banie i arytmię 5 razy dziennie . Pozdrawiam sobotnio
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Cześć Soja
Te Twoje nogi to takie niepokojące dlaczego tak Ci puchną?
To musi Ci bardzo uprzykrzać życie.Ja teraz od czasu mam spuchniętą jedną to mi jest z tym źle, i jestem zła.A jak Ty masz cały czas.Bardzo Ci współczuję.
Wiesz ta moja noga to uratowała mi można powiedzieć życie.
Wieczorem w szpitalu miałam wywiad z anestezjologiem,byłam przygotowywana do zabiegu rano.Już pan dr podpisał papiery,a mi się przypomniało ,ze rano jak wstałam miałam spuchnięta nogę (nigdy do tej pory nie miało to miejsca )Jak to zobaczył ,to oczywiście operacji nie miałam.
Za to trafiłam na intensywną terapię z zatorem płuc.Na którym przeleżałam 2 tygodnie podłączona pod pompę co mi non stop tłoczyła lek ,a Oni mi badali krew co 2 godziny.Taka to miałam przygodę. Poszłam do szpitala na max tydzień a wróciłam po prawie 4 miesiącach. Dlatego jak słyszę o spuchniętych Twoich nogach to mi się światełko świeci w głowie.
Sprawdź to ,proszę .
Arytmia też Cie umęczy ,ale miejmy nadzieję,że tym razem obejdzie się bez sensacji łazienkowych.A zmęczenie i ogólne osłabienie to normalne w stanach ciążowych tym bardziej przy tej naszej niestabilnej pogodzie i skokach ciśnienia.Ale jak pisałam wcześniej dużo cioć trzyma za Twoją fasolkę kciukasy. ,będzie ok.Miłego popołudnia
U mnie też dziś
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum