Ewuniu
Oj wierzę Ci, że pobyt w tym miejscu nie należał do przyjemnych
Wiesz ...
Ja jak jadę do Poznania to unikam ulicy na której jest szpital gdzie mój tatko się leczył.
Niestety czasami jak już jestem w Poznaniu to muszę tamtędy jechać, wtedy ze łzami w oczach naciskam na gaz i staram się nawet na ułamek sekundy nie spojrzeć w stronę szpitala.
Minęło już tyle czasu a ja nadal nie potrafię tamtędy przejechać, no nie potrafię i już.
W szpitalu byłam zawsze sama z tatą.
Mam blokadę, której nie potrafię przełamać
Dziwne to wszystko, bo do mieszkania taty jadę bez problemu.
Fakt, pobyt w mieszkaniu też wpływa na mnie w jakiś sposób źle ale jednak to nie to samo co szpital.
Nie wiem co się dzieje ale jest to dla mnie bariera nie do przeskoczenia na dzień dzisiejszy
Zbyt wiele wspomnień mam z tamtego czasu, zbyt wiele ...
szpital, pokój gdzie leżał tatko, Ci sami lekarze, kawiarenka (gdzie z tatą piłam ohydną kawę), rejestracja pod którą staliśmy zawsze jako pierwsi, chemie, Ci wszyscy chorzy pacjenci, ławeczka koło szpitala na której zawsze razem siedzieliśmy rozmawiając na wiele tematów, korytarz na którym tato spacerował (właśnie podczas takiego jednego spaceru, ja stałam z boczku czekając na lekarza i jednocześnie obserwowałam tatę i właśnie wtedy zauważyłam, że jest coś nie tak, tata jakoś dziwnie chodził
to moje "coś nie tak" okazało się być przerzutem ... ) , taty strach, mój strach, diagnozy, łzy ...
okno szpitalne, przy którym tata zawsze czekał kiedy miałam przyjechać , i z którego ZAWSZE machał mi na pożegnanie kiedy odjeżdżałam .... ech
...
Nie potrafię wrócić do tego miejsca ! To miejsce to: ja, tata i choroba !
Ewuniu dlatego też wyobrażam sobie jak musiało Ci być ciężko
Cieszę się, że spirometria wyszła prawidłowo
A mężuś ...
może sprezentuj mu e-papierosa
Za odwagę i za to, że namówiłaś męża na badania