Witajcie.
Ja nadal w szpitalu. Miałam wyjść we wtorek ( mimo nie do końca wyprowadzonej rany i temp 38 stopni!!!), ale udało mi się zmobilizować wszystkie siły, łzy i śpiki i zostałam.
Nie było to proste, bo wciąż panuje przekonanie, ze pielęgniarka to sobie ze wszystkim poradzi - i z opatrunkiem (oczywiście, że tak), i z pokaniem gorączki (z którą oni tu sobie nie radzą, a co!). Na szczęście szczera rozmowa z Doktorem Szefem zakrapiana śpikami przyniosła efekt.
Nie ukrywam, że bardzo pomogła mi w tym pewna kochana Pani Doktor K., za co serdecznie dziękuję. Okazuje się, że są jednak jeszcze "ludzccy" i wyrozumiali lekarze.
Dostałam kolejny antybiotyk dożylny od wczoraj, dziś dla odmiany chłodne okłady (wcześniej były ciepłe
) i zobaczymy.
Liczę, że tym razem to już będzie koniec. A co?! Pomarzyć sobie można?Można.No!
pozdrawiam Was ciepło
zuza