Witajcie
Aspat (92) i alat (142) mam podwyższony. Jaka jest granica przy której nie podaje się chemii? Pewnie mi odpowiecie, że to kwestia innych okoliczności i czynników, ale powiedzmy mniej/więcej. Pozostało mi wziąć jeszcze 3 wlewki (z 12 - 6 cykli) ABVD, ale wątroba mówi, że ma już dość. Samopoczucie ok, nic nie boli, nie narzekam, morfo powiedzmy, że w normie. Chciałbym wziąć jeszcze te 3 wlewki i zobaczyć peta.
Widziałem osoby niedoleczone (przez swoją głupotę lub takie, które nie mogły ... z różnych przyczyn) i powiedzmy, że nie chciałbym przechodzić tego co oni, bo finał u nich może być różny.
Jeszcze jedno pytanko: Marko pisał w innym wątku, że peta ostatniego robi się 2-3 msc. po zakończeniu leczenia, czy tak jest w przypadku ziarnicy?
Czy na tę wątrobę coś bierzesz?
Przeczytałam kilka Twoich wcześniejszych postów i chyba brałeś 'hepatil'? Być może teraz powinieneś dostać Hepa Merz ( na receptę)
trebor napisał/a:
alat (142)
ten alat, to jednak chemia może być przesunięta, po podleczeniu wątroby.
PET w przypadku ziarnicy:
Ogólnie 'po zakończeniu leczeniu'.
Cytat:
Dodatni wynik badania PET po zakończeniu leczenia może ujawnić obecność choroby resztkowej. Trzeba jednak pamiętać o wykluczeniu wyników fałszywie dodatnich, szczególnie jeśli badanie PET zostało wykonane zbyt szybko po zakończeniu terapii
Witajcie. Chemia skończona z końcem lipca. Z końcem sierpnia był PET. No i tu niestety niespodzianka. Ostatnio po 2 cyklach wszystko zeszło poza jednym węzłem i suv-em 1,3, więc myślałem, że po kolejnych 4 cyklach będzie czyściutko. Po 6 cyklu węzeł zniknął, ale pozostało świecenie, dokładnie w tym samym miejscu. Niby poniżej poziomu referencyjnego, ale jeśli to nie nowotwór to co innego?
Od przyszłego tygodnia ruszam z solarką, przez 3 tygodnie.
Czy mieliście u siebie przypadek, że zostawiliście takie świecenie bez dodatkowego leczenia?
Jakieś wskazówki do solarki? Jak się czuliście?
Jak z kontaktem z dziećmi?
Z góry dzięki.
Przypomnij mi jakie miejsce masz mieć naświetlane? (Tylko) klatka piersiowa?
trebor napisał/a:
Jak się czuliście?
Skutki uboczne pojawiają się stopniowo w trakcie trwania naświetlań. Na początku właściwie bez specjalnych zmian. Potem ogólne osłabienie, zaczerwienienie naświetlanej skóry, spadek wyników morfologii krwi.
Skutki uboczne i ich stopień może być różny, u każdego inny. Ja radioterapię zniosłam w miarę dobrze.
trebor napisał/a:
Jak z kontaktem z dziećmi?
Nie przypominam sobie, aby były jakieś zastrzeżenia czy zakazy.
trebor napisał/a:
Czy mieliście u siebie przypadek, że zostawiliście takie świecenie bez dodatkowego leczenia?
Ale masz jeszcze radioterapię.
Niski SUV nie sugeruje procesu rozrostowego. Być może zmiana zapalna wynikająca z niedawno podanej chemioterapii lub powikłań infekcyjnych.
Wniosek najważniejszy:
bez uchwytnych ognisk patologicznie podwyższonej aktywności znacznika typowego dla procesu npl z wysokim metabolizmem glukozy
Pozdrawiam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
W projekcji przedniej? Chodzi mi o to czy np. przełyk też "będzie na drodze promieni" (bo wtedy może być podrażnienie śluzówki przełyku i problemy z połykaniem)?
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie rozumię pytania, albo jestem niedouczony. Ten wynik PET jest prawidłowy. Niektóre węzły świecą z innych powodów niż nowotwór. Dlatego są wartości referencyjne. Co do radio to można powiedzieć, że z każdym dniem naświetlania czułem się lepiej, żadnych działań nieporządanych ale oczywiście nie zawsze tak jest. Pozdrawiam.
Hejka. Mam parę pytanek.
Zaczynam sobie czytać o przeszczepach. Tutaj znalazłem napisane "po normalnemu" http://ziarnica.pl/index.php?tekst=zz_przeszczep
Zrozumiałem jedną rzecz, mianowicie, wcześniej myślałem, że przeszczep to ma za zadanie zniszczenie szpiku i przy okazji nowotwora, a tu chodzi o co innego: normalna chemia jest podawana w małych dawkach i przez to czasami średnioskuteczna. Podając ją w dużych dawkach jest szansa na likwidację nowotwora i przez to SKUTKIEM UBOCZNYM jest zniszczenie szpiku. Tak to działa?
Druga kwestia: piszą tam o podawaniu jakiejś kosmicznej ilości jakiś prochów do połykania. Czy to jakieś szaleństwo? Nie można dożylnie?
Trzecia kwestia: Ile trwa to kondycjonowanie? Piszą od 3 do 10 dni. A ile trwa łapanie komórek macierzystych? Aha, i czy jest jakaś przerwa miedzy łapaniem a podawaniem chemii?
Czwarta kwestia: Aby przeszczep miał sens, człek musi być w remisji. Czyli - ? - najpierw normalna chemia - pet - remisja - chemia turbo - przeszczep?
Czy: chemia turbo - zniszczony szpik - pet - przeszczep? Jak przewieźć kogoś bez odporności na peta?
Rozumiem, że Tobie najbardziej zależy na wyjaśnieniu autoprzeszczepu?
trebor napisał/a:
przeszczep to ma za zadanie zniszczenie szpiku i przy okazji nowotwora
Takie ma zadanie.
I teraz ważna uwaga. Myślę, że wiele nieporozumień dotyczących przeszczepów szpiku, wynika z przesłania jakie płynie z mediów.
Przeszczep szpiku zwiększa szanse na wyleczenie. - to zdanie trzeba czytać tak dosłownie.
Przeszczep szpiku przeprowadza się u osób, aby zwiększyć szanse na całkowite wyleczenie lub uzyskać całkowite wyleczenie <w porównaniu z 'np. standardową chemią'>.
Tą chemię bezpośrednio przed przeszczepem podaje się po to, aby zrobić miejsce dla 'nowego szpiku' (taki jest cel tej chemii, a nie skutek uboczny).
Nie ma pewności, aby jakakolwiek chemia zniszczyła wszystkie komórki czy to białaczkowe, czy chłoniakowe <co do ostatniej komóreczki>. Na celu jest uzyskanie tak małej ilości komórek nowotworych, aby układ odpornościowy sobie z nimi poradził.
Rzeczywiście w przypadku autoprzeszczepu Efekt przeciwnowotworowy zależy jednak wyłącznie od odpowiedzi na leczenie wysokodawkowe.
Warunkiem powodzenia jest zachowana chemio-/radiowrażliwość nowotworu, a także względnie mała masa guza.
Dlatego też
trebor napisał/a:
Aby przeszczep miał sens, człek musi być w remisji
trebor napisał/a:
Druga kwestia: piszą tam o podawaniu jakiejś kosmicznej ilości jakiś prochów do połykania. Czy to jakieś szaleństwo? Nie można dożylnie?
Rozumiem, że chodzi Ci o ten fragment
Cytat:
Podczas stosowania Busulfanu uciążliwe staje się połykanie ogromnej ilości tabletek [w moim przypadku było to 180 dziennie - 45 tabletek co 6 godzin].
Artykuł jest z 2008 r. Teraz Busulfan podaje się z kroplówce.
Busulfan zazwyczaj podaje się chorym na białaczki szpikowe. Natomiast w przypadków chłoniaków wg chemię protokołu BEAM (karmustyna, etopozyd, arabinozyd cytozyny, melfalan) - o ile się dobrze orientuje to jest wlew dożylny.
W przypadku autoHSCT leczenie ma zawsze charakter mieloablacyjny (czyli całkowite zniszczenie hematopoezy - krwiotworzenia).
trebor napisał/a:
Ile trwa to kondycjonowanie? Piszą od 3 do 10 dni.
Zależy od podawanego schematu chemii, a ta zależy m.in. o rodzaju choroby.
trebor napisał/a:
A ile trwa łapanie komórek macierzystych?
Sama afereza trwała ok. 4-5 godzin.
Rodzynka opisuje tutaj
trebor napisał/a:
chemia turbo - zniszczony szpik - pet - przeszczep?
I teraz już (procedura) autoprzeszczep. W czasie (procedury) autoprzeszczepu szpiku tak samo jak i w czasie przeszczepu szpiku pacjent jest izolowany.
W dniu 'zero' zazwyczaj są jeszcze badania.
W dniu pierwszy pacjent otrzymuje chemię (zazwyczaj kilkudniowa) i jest to megachemia. Ma ona za zadanie 'wyczyszczenie' wyczyszczenie szpiku 'dawca', aby było miejsce na 'nowy' szpik.
W 10. dobie od rozpoczęcia chemii podaje się 'nowe' komórki krwiotwórcze.
I od teraz zaczyna się czekanie na 'nowe' komórki krwi. Średni czas oczekiwania na 'nowe' komórki krwi to ok. 2-4 tygodni.
Na forum jest kilka wątków, w których jest mowa o autoprzeszczepie. Zachęcam do lektury.
Np. wątek Vanceona: http://www.forum-onkologi...4,90.htm#163071
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
PET dopiero po skończonej procedurze przeszczepowej. Zwykle po 3 miesiącach. BEAM od -6 do -1 dnia, wszystko dożylnie. W dniu 0 podanie komórek. Komórki łapie się w czasie tzw. mobilizacji. To jest albo specjalnie podana chemioterapia, albo korzysta się z protokołu drugiej linii. Np. DHAP. W tym czasie pacjent dostaje czynnik wzrostu i komórki się zbiera. W Katowicach zwykle pobyt ze zbieraniem 3-4 tygodnie. Po zebraniu chwila przerwy i powrót na kondycjonowanie i przeszczep (pacjent ma już zebrane komórki i czekają zamrożone). W auto pacjent regeneruje koło 12-14 dnia. Absolutnie nie trwa to 4 tygodnie - to się zdarza przy przeszczepieniach od dawcy zwłaszcza z niepełną zgodnością albo przy przeszczepieniach z krwi pępowinowej.
Rodzynko,
2 msc. po radio.
Od paru dni cyce mam wrażliwe. Wiem, że to u faceta może i dziwnie brzmi. Dokładnie sutki. Gdy koszula ociera się o nie, trochę mnie jakby boli. Teraz przechodzi to na boki na końcówki żeber, po stronie zewnętrznej. Odczucie jakby skóra była opalona. Nie swędzi, ale drazni gdy się ją dotknie, nawet b. delikatnie.
Z lewego uda swędzenie wylazło.
Cuda ...
No i jestem po pecie. Jest w załączniku. Gardło - 2 dni wcześniej latałem bez szala i spuchło mi gardło, żołądek - robiłem gastroskopię i mam helokobakter pyroli, trzeba to przeleczyć, "cyc" - to mnie najbardziej martwiło, bo jakiś guzek sie mi zrobił, ale ścieżka diagnostyczna ruszyła, pewnie to przez hormony, bo progesteron mam 0,43, a norma u faceta to max. 0,2, no ale zobaczymy. Ostatnio świecił mi SUV 1,4 w śródpiersiu, teraz znikł, decyzja o solarce była właściwa, tak sie mi wydaje. Tak więc suma sumarum ZZ chyba pożegnałem. Mam nadzieję, że na zawsze.
Przy okazji chciałem bardzo podziękować Miśkowi i Justynie za rzeczowe wsparcie. Pamiętam, że gdy leżałem w szpitalu przed diagnostyką i ze wstępną diagnozą, że jeśli guz na szyi tak mi szybko urósł, to życia mi zostało 4 tygodnie i że otacza żyłę, która odprowadza krew z mózgu i mogę mieć wylew i coś tam jeszcze, drugi chirurg mówił mi, żebym teraz myślał nad tym, aby trochę przytyć, bo się mi to przyda (to jest wsparcie ), wówczas natrafiłem na to forum, napisałem ... o dziwo nie zostałem wywalony, że przecież nie mam zdiagnozowanego nowotworu. Szczerze mówiąc, gdyby nie wskazówki co robić dalej, nie wiem jak potoczyłoby się moje leczenie. Przepraszam wiem - byłbym w głębokiej d... lub czarnym lesie. Po drodze miałem oczywiście przeszkody, bo rozmawiając z chirurgami (kilkoma) żaden nie wiedział, że węzeł należy pobrać w całości, przez to straciłem miesiąc, ale jak to jeden stwierdził, że nie zgadza się ze mną, że czas u mnie ma znaczenie. Chemię miałem podaną w lutym, a wcześniej na luty miałem dopiero zaplanowaną wizytę w poradni. Masakra. A przecież tu chodzi o życie. Dzięki poprowadzeniu przez Was za rączkę, trafiłem na miłych, empatycznych i mega fachowych lekarzy, mówię oczywiście o hematologach. Powiem tak, jeśli już chorować, to najlepiej mieć takich przy łóżku.
Dziękuję założycielom tego forum. Gdybym nie doświadczył, nigdy bym nie uwierzył, jak coś wirtualnego może pomagać tak namacalnie.
Dziękuję Wam wszystkim, którzy pisaliście, wspieraliście, trzymaliście kciuki.
Oczywiście nie znikam, nie wyjeżdżam. Teraz spokojniej będę sobie zaglądał na forum, bo ostatnio było u mnie stresowo/nerwowo.
Trzymam kciuki za wszystkich walczących!!!
[ Komentarz dodany przez Moderatora: JustynaS1975: 2016-01-28, 09:35 ] Kłaniam się nisko i życzę mnóstwa zdrowia, poza tym wszelkiej pomyślności.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum