Przeżyła, ale było ciężko. Musze powiedzieć, że ból niesamowity, trudny do zniesienia, aż mi się przekleństwo wymknęło, ale na szczęście doktor się śmiał
Nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko, bo z opowiadań koleżanki było znośnie i nie bolało.
Lekko mnie przymroczyło po badaniu doktor mnie usilnie pytaniami zarzucał, ale nie byłam w stanie odpowiadać i w końcu mu powiedziałam, że potem mu powiem. To się uśmiechnął i poszedł.
Potem miałam leżeć chwile, ale jak wstałam to miałam potok pod opatrunkiem, pielęgniarka się wystraszyło bo jak odkleiłyśmy to leciała krew ciurkiem, tak jeszcze 2 przemoczyłam, potem poszła po jakąś tabletkę i przyłożyła na ranę (dają ponoć w przypadku takiego krwawienia, nie pamiętam nazwy)
teraz wymieniałam opatrunek to tabletka przemokła i się rozpadła ale kawałek uratowałam i przyłożyłam sobie bo lekko podkrwawiało. Powinnam leżeć na plecach ale nie jestem w stanie cały czas tak leżeć bo ból straszny. Zresztą w każdej pozycji boli i ogólnie czuję się tak średnio. Ale jutro pewnie będzie lepiej.
Tyle zrzędzenia. Do poniedziałku mam czas, żeby się usprawnić na PETa.
Po wyniki mam dzwonić 11.01 do tej lekarki.
Dziękuję za kciuki.