ja nauczyłam sie z tym żyć. nie pamiętam żeby było normalnie. ja już tak miałam w 4 podstawówce a żyje normalnie jak każy z tym że p/bóleow muszę mieć pod ręką, nieraz i ilka tygodni nie biorę ale jak mnie złapię to klękajcie narody.
lekarze mówia że to nie zagraża mojemu życiu a ewentualna operacja może kończyc się stomią i że to dziadostwo odrasta więc nie za fajnie to jest. i puki dam radę się męczyć to mam nic nie robić prócz kontroli
[ Dodano: 2012-06-09, 12:13 ]
agamaz napisał/a:
Nie znasz dnia,ani godziny??
z tym sie zgodze to jest tak jakbyś pstrykną palcami. w jednej chwili mogę jechać rowerkiem najszybciej z grupy a po kilku minutach.- dętka nie ma siły , wymioty ból głowy itd
w jednej chwili mogę jechać rowerkiem najszybciej z grupy a po kilku minutach.- dętka nie ma siły , wymioty ból głowy itd
wiesz faktycznie cos w tym jest .
Bo u mnie podobnie.Jednego dnia "góry przenoszę" a chwilka moment jestem dętka .Ktoś kto na mnie patrzy niejednokrotnie pewnie ,bo jak można tu euforia a za jakiś czas (na jakiś czas ) jestem uziemiona w łóżku.
Julitko to dość długo bierzesz już te środki p/bólowe.
Ale tak jak Ciebie czytam to porównuję ( czego nie mozna robić ) w moim brzucholu też coś się dzieje,stąd ten mój stan.
A badanie nic nie wykazuje ,tylko marker rośnie .
Zobaczymy co teraz powie TK.
Prawdę mówiąc to do mnie też nie wychodzą, ale wcale mi tego nie brakuje...
Kruszynko jesteś jedną z najdzielniejszych dziewczyn jakie udało mi się poznać... ale niekiedy odnoszę wrażenie że wpadasz w rutynę ze swoimi dolegliwościami, a to jest jak każda rutyna, naprawdę niebezpieczne...
ostatni mój tomograf to jak mi żyła pękła w trakcie wpuszczania kontrastu to wszyscy wylecieli mnie ratować, jakoś tak krew wyskoczyła pod ciśnieniem jak fontanna, mało jej było ale doleciała do sufitu i na nim została
z tą rutyną to się zgodzę- masz rację
nie zdawałam sobie z tego sprawy , zresztą dzieci mnie zawsze podniosą
w środę jak leżałam i sorki za określenie zdychałam to nawet mojej psiarni udało się wtargnąć do domu i do mojego pokoju weszły. -chyba się martwiły bo jak mnie zobaczyły to się ucieszyły
spoko luz. nie jest tak źle, ale też nie jest to co powinno, powiem tylko tyle że mąż chciał mnie zdrową a jak okazało się że jestem chora to wszystko sie zmieniło. -facet nie podołał... ale ciągniemy to jakoś... w tej chwili nie wiem po co... jesteśmy razem bo jesteśmy ale tak nie powinno być, gdyby nie dzieci na pewno byśmy razem nie byli, bywa różnie raz dobrze raz źle ale w sprawie wspierania mnie jestem sama
Plamiasta,a nie idzie jakoś z nim pogadać,że to nie Twoja wina,że jesteś chora,i że potrzebujesz go zawsze i jak jesteś zdrowa i jak Cię zetnie?W sąsiedniej miejscowości mieszka dziewczyna młodsza ode mnie(30-tki jeszcze nie ma).W tamtym roku dowiedziała się,że ma raka piersi.Pierś ma usuniętą i jeździ co jakiś czas na chemię.Mąż też nie podołał.Zostawił ją z dwójką małych dzieci.Ona mieszka z rodzicami i naprawdę ma w nich niesamowite wsparcie.
Normalnie nie wiem,jak Cię pocieszyć,co Ci napisać?
Z NIM NIE IDZIE POROZMAWIAĆ O CHOROBIE. NA SAM DŹWIĘK TEGO SŁOWA JUŻ ATMOSFERA GĘSTNIEJE. jego rodzice zmarli na rakaulce. mama 4 dni po tym jak przyszlam po porodzie z Kubusiem do domu...
nawet wyjazd do warszawy na konsultacje to wojna w domu że po co że jestem zdrowa że oni wymyślają że to że tamto. że z tym żyje się parę lat tylko bez leczenia a ja żyje tyle i jestem zdrowa.
owszem jak mnie zetnie to pomaga zrobi wszystko ( jak chłop tylko potrafi) ale kiedyś powiedział że on nie ogarnia tego ie umie rozmawiać myśleć itd, nie radzi sobie z tym,....
głupio mi i wstydze sie tego co piszę ale nie będę oszukiwała... nie jest u mnie tak różowo ale nie zmienie już tego. nie dam rady czasami.
owszem tak na co dzień jesteśmy normalnym małżeństwem ale choroba staneła między nami i to się czuje. a ja jestem taka że 3 osoby nie toleruje w małżeństwie nawet jak to jest tam taki rak. może i głupia jestem i tyle ale nie potrafię
Ale przysięga się na ślubie na dobre i złe,w zdrowiu i w chorobie.
plamiasta napisał/a:
et wyjazd do warszawy na konsultacje to wojna w domu
Ja po śmierci Taty zrobiłam taki maraton po lekarzach,że już sama miałam czasem dość,ale to wynikało ze zwykłego strachu,czy u mnie aby czegoś nie ma.Mój ślubny nic na to nie powiedział,rozumiał,że po prostu się boję o swoje zdrowie.
Niektórych facetów trudno zrozumieć
wstydze sie tego co piszę ale nie będę oszukiwała.
Julitko Ty akurat nie masz czego się wstydzić
Ten kto powinien się wstydzić swego postępowania w stosunku do Ciebie na pewno tu nie napisze,a szkoda bo .
Jestem z Tobą całym swym .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum