Gdzieś na obrzeżach mojej świadomości plącze się pytanie o skuteczność radioterapii, czy istnieje szansa, że istniejące zmiany zostaną zlikwidowane?
Wiem że radioterapia nie spowoduje zatrzymania choroby i ustrzeże mnie przed przerzutami do innych organów i rejonów organizmu, ale po radioterapii będę martwić się jedynie nowymi obiektami, bo obecne zostaną zlikwidowane w 100%?
To zależy głównie od zaawansowania choroby - dlatego wspomniałam o tym, że warto byłoby wykonać badanie PET, które obrazuje znacznie lepiej węzły chłonne śródpiersia (polecam -> tę lekturę <-).
Radioterapia jest tym skuteczniejsza im mniejszy obejmuje obszar. Ważna jest również lokalizacja zmian - na śródpiersie można podać niższą dawkę całkowitą niż na pole płucne ze względu na leżące w pobliżu narządy krytyczne (np. rdzeń kręgowy). Przerzuty do węzłów chłonnych śródpiersia są zatem okolicznością niekorzystną - w tej sytuacji niektórzy radioterapeuci wykluczają możliwość napromieniania radykalnego.
Remisje całkowite po napromienianiu zdarzają się rzadko (nieco częściej po jednoczesnej chemioradioterapii). 5-letnie przeżycia (w zasadzie tożsame z wyleczeniem) osiąga jedynie ok. 5% chorych leczonych tą metodą. Jednak u większości chorych radioterapia radykalna wydłuża czas przeżycia (w porównaniu do leczenia wyłącznie chemioterapią paliatywną przeciętnie wydłuża go niemal dwukrotnie).
Chemioterapia (o ile nowotwór jest wrażliwy na leczenie chemiczne) zmniejsza ryzyko rozsiewu, natomiast radioterapia pozwala na kontrolę miejscową choroby. Napromienianie radykalne klatki piersiowej u osób, u których doszło do rozsiewu nie wydłuża czasu przeżycia. Dlatego tak ważne jest by upewnić się przed rozpoczęciem radioterapii jaki jest zasięg nowotworu. W tym wypadku chemiooporność zmian stanowi dodatkowy czynnik ryzyka - nie wiemy w jakim zakresie zajęta jest obecnie klatka piersiowa (głównie chodzi o węzły chłonne) i czy nie doszło do rozsiewu poza nią.
W tej sytuacji rozpoczęcie radioterapii radykalnej "w ciemno" wydaje się sprawą kontrowersyjną.
Sugerowałabym rozmowę z onkologiem klinicznym w tej sprawie, cenna byłaby również opinia radioterapeuty - który powinien znać wynik pierwszego badania TK, lipcowego PET oraz październikowego TK.
Wszytko to po to, by zastosować optymalne leczenie - tj. takie, które może przynieść odczuwalne korzyści a nie jedynie obciążyć organizm i sprawić cierpienie możliwymi powikłaniami.
pozdrawiam ciepło.
Rozpocząłem naświetlania,
myślę że za wcześnie jest jeszcze pisać cokolwiek na temat dolegliwości, czy skutkach ubocznych, które występują przy radioterapii.
Staram się obserwować siebie od samego początku choroby i odnoszę wrażenie, że obecnie jestem najbardziej wyciszony i pasywny.
Czyżby wraz z wypalaniem rakowskiego następował proces wypalania moich emocji?
Apetyt utrzymuje się w normie, nawet w zbyt dobrej formie, staram się jeść możliwie dużo owoców i warzyw, ale mam spore potrzeby w tym zakresie, nie tyję nadmiernie, ale jeszcze nigdy nie ważyłem tyle co obecnie (85 kg i dalej rosnę) mimo że nie przyjmuję praktycznie żadnych leków.
Jestem trochę zmęczony i mało aktywny, co też jest dla mnie nowym zachowaniem.
Nie mam ochoty na książkę, film nudzi mnie po kilkunastu minutach oglądania...
Jeśli dalej tak pójdzie, to ograniczę się do naświetleń (w trybie ambulatoryjnym, czyli dojeżdżam do instytutu ok 40 km w jedną stronę), jedzenia i spania...
Takiego życia nie wyobrażam sobie, i jeśli nie nastąpi szybko jakaś zmiana, zacznę bardzo się takim stanem niepokoić.
Zmęczenie, osłabienie w czasie naświetlań to normalne. Ja po jakiś 3 tygodniach od rozpoczęcia radioterapii też zaczęłam odczuwać osłabienie.
Występowanie skutków ubocznych zależy od mocy naświetlań i organizmu. Skutki uboczne naświetlań mogą się jeszcze utrzymywać po zakończeniu radioterapii. Ale jest szansa, że to minie.
roman1130 napisał/a:
Nie mam ochoty na książkę, film nudzi mnie po kilkunastu minutach oglądania...
Jeśli dalej tak pójdzie, to ograniczę się do naświetleń (w trybie ambulatoryjnym, czyli dojeżdżam do instytutu ok 40 km w jedną stronę), jedzenia i spania...
Ja się z nikim na wyścigi nie umawiałam, ani w czytaniu książek, ani w oglądaniu filmów, czy w czym innym, gdy nie miałam mocy (czy to po chemii, czy po radio) to ograniczałam się do robienia tego co niezbędne.
Ale po pewnym czasie mnie to mijało i wracałam do aktywności na miarę swoich możliwości w swojej sytuacji.
Pozdrawiam Cię
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witaj Justyno.
Dzięki za pomoc, jestem ciągle zagubiony, nie radzę sobie ze swoimi emocjami, z problemami...
Z jednej strony apatia i zniechęcenie, z drugiej gniew, strach i poczucie niesamowitej bezsiły...
Trochę dużo dla faceta, który nie prowadził nazbyt refleksyjnego trybu życia.
Moje życie było pełne pasji, dynamiki, ruchu, dlatego dziś gdy zwolniłem, tak trudno mi się odnaleźć.
Staram się zapomnieć o chorobie, staram się aby mój rakowski miał do pokonania faceta dynamicznego, pełnego siły i energii... ale trudno być twardzielem w momencie gdy po przejściu szybkim krokiem 200 m muszę 30 min odpoczywać i przywracać oddech do normy.
Dlatego martwi mnie ta apatia, która mnie ogarnia, dlatego martwi mnie że tęsknię do tego, aby chciało mi się chcieć.
Osłabienie, zmęczenie i apatia to niestety norma w czasie naświetlań:(
Sił fizycznych ubywa, a psychika podupada.
jesli byłeś przed chorobą osobą bardzo aktywną fizycznie lub pracoholikiem, musisz troszkę przystopować. Organizm bedzie się tego domagałam. Trzeba sie niestety z tym pogodzić, że podczas radioterapii będą slabsze, gorsze dni, kiedy bedzie Ci się chciało tylko spać:(
Mojego Tatę, który uwielbiał przed chorobą - mimo wieku swojego - być ciągle w nieustannym ruchu, lampy mocno oslabiły - najgorze w sumie było nie w trakcie, ale po 6 tygodniach lamp. Senność, oslabienie, anemia... Tacie było sie bardzo ciężko z tym pogodzić, chciał nadal biegać po działce z łopatą, przekopywac grządki, naprawiać samochody, slowem prowadzić dawny tryb życia. Ale to czas choroby i trzeba troszkę posłuchać organizmu. Jeśli chce zregenerować nadwątlone siły, trzeba go posłuchać. Nic na siłę, bo sil będzie - przez jakiś czas - mniej.
Kasiu (wybacz, ale Katarzyna nie przejdzie mi)
Cieszę się że na tym forum spotykam ludzi, którzy cenią sobie uczciwą, rzetelną mądrą informację...
Nie oczekuję pocieszenia i zapewnień, że wszystko będzie dobrze.
Dla mnie informacja, ma kluczowe znaczenie, bo jestem w stanie przygotować się do tego zarówno psychicznie, a poniekąd nawet fizycznie.
Pewno, że nie zacznę od jutra chodzić na siłownię w oczekiwaniu na osłabienie, które nadejdzie, ale mogę więcej ćwiczyć w zaciszu domowym... Apatię i słabszą formę psychiczną pomagacie poprawić Wy Wszyscy Forumowicze, Moderatorzy...
Świadomość, że jesteście obok mnie, pełni życzliwości, empatii i pozytywnej energii...
Dodaje sił, a zarazem obliguje, do większej aktywności, do chęci niesienia pomocy innym...
Świadomość istnienia bezinteresownej życzliwości budzi we mnie pokłady optymizmu, wiary w innych ludzi, czyli takich czynników, których istnienia nie podejrzewałem .
Dzięki.
W miarę swoich możliwości postaram się zwrócić dług zaciągany u Wszystkich w tym trudnym dla mnie czasie
Pierwszych 10 zabiegów radioterapii już za mną...
Nie ma widocznych oznak ani skutków ubocznych, nadal cieszę się dobrym apetytem, oraz samopoczuciem.
Pewno, że jestem niekiedy zmęczony i senny i jest to dla mnie nowość, że potrafię przespać nawet 12 godzin (!?!) chyba nigdy w życiu takie coś mnie nie spotkało... ale organizm chyba wie najlepiej co jest mi potrzebne, ale sam fakt takiego rozleniwienia trochę mnie przeraża.
Wbrew pozorom mrozy pomagają mi bardziej niżeli przeszkadzają, czuję się zdecydowanie lepiej niż przy temperaturach bliższych 0 stopni.
Jak tylko mogę uciekam z domu na krótkie spacery, słońce ma na mnie zbawienny wpływ, a szarość powodowała, że psyche nie była w najlepszej formie.
Mam nadzieję że pogoda pomoże znieść mi pozostałe zabiegi w podobnej formie
wsłuchuj się w swój organizm bo on wie najlepiej czego potrzebuje i korzystaj w pogody jesli dobrze ja znosisz,
pozwól sobie tąkze na odpoczynek botego także ci potrzeba
zyczę ci żeby było tak dalej
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
wsłuchuj się w swój organizm bo on wie najlepiej czego potrzebuje i korzystaj w pogody jesli dobrze ja znosisz,
pozwól sobie tąkze na odpoczynek botego także ci potrzeba
zyczę ci żeby było tak dalej
Nic mądrzejszego niż NIKI nie napiszę. Tak jak Niki pisze wsłuchuj się organizm, on najlepiej wie czego potrzebuje.
(ja po przeszczepie szpiku gdy potrzebowałam to spałam i po 16 godz.)
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko w te mroźne dni (ja też lubię mrozy)
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Półmetek radioterapii już wkrótce, ale pojawił się nowy problem budzący mój niepokój i obawy.
Od początku zabiegów męczył mnie kaszel, który zwłaszcza rankami był stosunkowo nieprzyjemny.
Od początku brałem tabletki na kaszel "Thiocodin" i biorę je do dnia dzisiejszego, bo kaszel jest w mniejszym lub większym stopniu dokuczliwy, moje obawy obudziło jednak
krwioplucie które pojawiło się pod koniec ubiegłego tygodnia.
W pierwszej chwili sądziłem, że może być to efekt kaszlu i drgań powstających w płucach i oskrzelach.
Kaszel nie jest zbyt częsty, męczy mnie głównie rano i wieczorem ale krwioplucie utrzymuje się w dalszym ciągu i nie ustępuje, czyli nie jest to jakieś zjawisko jednorazowe.
Czy radioterapia może powodować uszkodzenie tkanek w takim stopniu, że może powodować to krwawienie?
Czy krwioplucie świadczy o dalszym rozwoju guzów o ich rozroście?
Podobne zjawisko miało miejsce w początkowej fazie choroby, później w trakcie leczenia nie było już żadnego krwioplucia, pojawiło się w czwartek lub piątek ubiegłego tygodnia.
Liczę że do końca wekendu ustanie, że było to jakieś zjawisko jednostkowe, a nie sygnał, że zaczynają się poważniejsze problemy.
Z góry dzięki za pomoc i informacje na ten temat
Wskazane jest:
1. zrobienie morfologii z rozmazem (można wykonać samemu, koszt niewielki)
2. konsultacja z lekarzem: radioterapeutą, onkologiem klinicznym lub lekarzem rodzinnym - trzeba włączyć leki p/krwotoczne.
roman1130 napisał/a:
Kaszel nie jest zbyt częsty, męczy mnie głównie rano i wieczorem
Czy przyjmujesz obecnie kortykosteroidy? (deksametazon?)
Jeśli nie - warto porozmawiać z radioterapeutą. Napromienianie powoduje obrzęk dróg oddechowych, co z kolei najczęściej skutkuje nasileniem kaszlu. W tej sytuacji włącza się najczęściej deksametazon, który działa p/obrzękowo.
roman1130 napisał/a:
Czy radioterapia może powodować uszkodzenie tkanek w takim stopniu, że może powodować to krwawienie?
Może przyczynić się do gorszej pracy szpiku kostnego, w tym do powstania małopłytkowości i związanych z nią skłonności do krwawień.
Cytat:
Czy krwioplucie świadczy o dalszym rozwoju guzów o ich rozroście?
Mało prawdopodobne w trakcie radioterapii, ale możliwe.
Najpierw trzeba zobaczyć jak pracuje szpik (morfologia z rozmazem), włączyć leki p/krwotoczne i postarać się skuteczniej zahamować kaszel. Być może tu znajdzie się przyczyna krwioplucia i będzie można jej skutecznie zaradzić.
pozdrawiam ciepło.
Do zakończenia radioterapii pozostało 2 zabiegi... czuję się gorzej niż podle, jestem osłabiony, wymęczony kaszlem, który kieruje się jakąś swoją logiką przychodząc w najmniej oczekiwanych momentach.
W trakcie kaszlu dochodzi do paskudnych zawrotów głowy, powodujących nawet prawie upadek na ziemię, myślę że związanych ze wzrostem ciśnienia spowodowanego kaszlem.
Krwioplucie pojawia się tylko epizodycznie po dłuższych atakach kaszlu.
Dodatkową atrakcją jest paskudny ból całego drzewa oskrzelowego, krótkotrwały ale silny, tak jakby od poparzenia, oczywiście przy odpowiedniej długości ataku powodujący odruch wymiotny.
Odpluwana wydzielina zmieniła kolor z białego na żółtawy, jakby ropny...
Każdy atak odpowiada zmęczeniu spowodowanym np. wędrówką po piętrach bez windy z solidnymi zakupami
Najbardziej przeraża mnie że lekarka zastosowała leczenie za pomocą Thiocodin i Tantum Werde na kaszel oraz Majomyl przeciwzapalnie na ból kręgosłupa, skuteczność leków jest niezauważalna, pomimo zwiększenia dawki do 4 tabletek dziennie (2 opakowania na tydzień). a skutki działania napromieniania mogą trwać jeszcze parę miesięcy po zakończeniu terapii...
Napisanie tego tekstu wymagało zrobienia 4 przerw na złapanie oddechu...
Lepiej by było, gdyby ktoś mnie dobił
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum